"Pan minister Sikorski przede wszystkim zapominał o swojej własnej polityce wobec Rosji, o polityce resetu" - mówił w Rozmowie w południe w Radiu RMF24 Marcin Przydacz, poseł Prawa i Sprawiedliwości, nawiązując do dzisiejszego expose ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. "Większość słuchających może mieć poczucie rozczarowania. Zamiast priorytetów polskiej polityki zagranicznej, słyszeliśmy wiele politycznych insynuacji. Minister koncentrował się przede wszystkim na krytyce poprzedniego rządu, zapominając o wszystkich osiągnięciach, chociażby w polityce bezpieczeństwa" - ocenił gość Piotra Salaka. "W ministrze Sikorskim przebijała bardziej dusza politycznego polemisty niż dyplomaty" - dodał.
Przydacz pytany, czy opozycja skorzysta z zaproszenia ministra Sikorskiego do współkształtowania polityki zagranicznej, odpowiedział: My jako opozycja zawsze jesteśmy otwarci na rozmowę i wspólne wypracowanie priorytetów, ale tej gotowości raczej brakuje ze strony rządowej. Według niego, wystąpienie ministra, zamiast wyciszać spory, miało na celu ich zaognienie.
Kontynuując krytykę wystąpienia Sikorskiego, poseł PiS stwierdził: Pan minister Sikorski przede wszystkim zapominał o swojej własnej polityce wobec Rosji, o polityce resetu. No, już chyba do końca życia będzie kojarzył się z zaproszeniem Siergieja Ławrowa na zamknięte posiedzenie polskich ambasadorów, próbą ocieplania relacji z putinowską Rosją...
Przemilczał ważne decyzje, chociażby dotyczące Trójmorza czy Bukaresztańskiej Dziewiątki. Potraktował je bardzo, bardzo lakonicznie. W wielu tych aspektach w moim przekonaniu mylił się albo celowo mijał się z prawdą.
Przydacz podkreślał, że w jego przekonaniu polską racją stanu było odwracanie procesu ocieplania relacji z Rosją. Na takich stanowiskach stał prezydent Lech Kaczyński. Proszę przypomnieć sobie to wystąpienie słynne na Westerplatte, gdzie prezydent Kaczyński mówił o konieczności powiedzenia "nie" imperializmom, mając oczywiście przed sobą Władimira Putina. W tym zakresie myślę, że obóz centroprawicy w Polsce jest wiarygodny, krytykując Rosję, bo taką od początku politykę prowadził - ocenił. I dodał: Zupełnie inne podejście mogą mieć Francuzi, Brytyjczycy, Niemcy - oddaleni od granicy z Rosją. A zupełnie inną politykę powinna prowadzić Polska i powinna do asertywnej polityki wobec Moskwy namawiać już wówczas swoich partnerów i sojuszników z NATO oraz Unii Europejskiej.
Stwierdził, że w interesie Polski jest zarówno współpraca w ramach Unii Europejskiej, jak i zacieśnianie relacji transatlantyckich, czyli ze Stanami Zjednoczonymi: Ale musi to być polityka podmiotowa, w której nasz interes jest uwzględniony. Nie można dopuścić do sytuacji polityki dominacji i przejścia do podejścia federalistycznego w ramach Unii Europejskiej. (...) I taką politykę staraliśmy się prowadzić.
Marcin Przydacz odniósł się również do zaproszenia, jakie prezydent Andrzej Duda skierował do premiera Donalda Tuska. Chodzi o rozmowy dotyczące przystąpienia do systemu Nuclear Shearing.
Amerykanie zawsze w pierwszym momencie reagują dość spokojnie i ostrożnie. Pamiętam rok 2015, kiedy mówiliśmy, że potrzebujemy amerykańskich wojsk na polskiej ziemi. Również spotkaliśmy się z taką reakcją amerykańską. Ale spokojna kropla drążąca skałę spowodowała fakt, że te wojska tutaj są. Podobnie w moim przekonaniu może być z parasolem ochronnym natowskim, jeśli chodzi o wojska nuklearnym - powiedział poseł.
Przydacz ocenił: Dziwi mnie taka postawa Donalda Tuska. Tak jakby dopiero się obudził i zorientował, że to jest postulatem państwa polskiego i należy o to zabiegać. Po prostu mając amerykańskie wojska jądrowe w Polsce, na pewno będziemy bezpieczniejsi. (...) Na pewno rozmowa z prezydentem pomoże mu zrozumieć te niuanse polityki zagranicznej.