"Wszystkie populacje krajów rozwiniętych się kurczą. Taka jest nasza demograficzna przyszłość" – mówiła w Rozmowie w południe w RMF FM prof. Joanna Tyrowicz z Rady Polityki Pieniężnej. Odniosła się w ten sposób do najnowszy danych Główny Urząd Statystyczny, z których wynika, że w 2022 r. liczba ludności zmniejszyła się o 141 tys. w stosunku do poprzedniego roku.
Krzysztof Berenda pytał, czy to oznacza, że "zaczynamy wymierać".
Sformułowanie "zaczynamy" jest opóźnione, sformułowanie "wymierać" jest przesadzane. Generalnie zmiany demograficzne w Polsce zachodzą przynajmniej od 30 lat i co do zasady nie będzie nigdy się rodziło tyle dzieci co w czasach lat 1981-1983. Również dlatego, że nie ma już tylu kobiet w wieku rozrodczym - mówiła.
Jak dodawała ekspertka, istotne jest też to, że jesteśmy w roku popandemicznym. To może mieć znaczenie i dla liczby zgonów, i dla liczby urodzeń - podkreślała.
Jakie będą tego skutki z ekonomicznego punktu widzenia? Pod warunkiem, że będziemy cały czas powiększać tort, to znaczy, że będziemy go dzielić na mniej osób. Czyli dobrze. Bo każdy dostanie większy kawałek tortu - podkreślała prof. Tyrowicz.
Czy w przyszłości będzie wystarczająco dużo osób, które będą pracowały na naszą emeryturę? Żeby mówić o tym, że wytworzyliśmy jakąś wartość do podziału pomiędzy pracujących, a osoby, które już pracować nie są w stanie, to patrzymy nie tylko na liczbę osób pracujących, ale też na wydolność pracy. I to, co stoi za rozwojem ludzkości od 200 lat, to jest wzrost wydolności pracy, a nie wzrost populacji. Wzrost populacji oczywiście różne kwestie do połowy XX wieku ułatwiał, ale już nie będzie wzrostu populacji - zauważyła.