"Opozycja z 2020 roku ponosi odpowiedzialność za to, że wybory kopertowe się nie odbyły" - uważa gość Rozmowy o 7 w RMF FM i RMF24 poseł PiS, Waldemar Buda. Wiceprzewodniczący komisji śledczej ds. wyborów kopertowych wskazał w tym kontekście m.in. ówczesne władze Warszawy, byłego marszałka Senatu i aktualną marszałek tego gremium. Sprzeciwił się też wczorajszej uchwale Sejmu dotyczącej mediów publicznych. Jego zdaniem, zmiany personalne w TVP może przeprowadzić Rada Mediów Narodowych.
Rafał Trzaskowski, Tomasz Grodzki i Małgorzata Kidawa Błońska powinni zeznawać przed sejmową komisją śledczą ds. wyborów kopertowych - uważa Waldemar Buda.
"Mamy tezy, które trzeba dowieść, że część samorządowców, m.in. Warszawy i inne miasta, zablokowały uczestnictwo w przeprowadzeniu tych wyborów. W związku z tym ich przeprowadzenie było niemożliwe. Marszałek Grodzki również mówił o tym, że doprowadził do zablokowania tych wyborów. Przeciągał cały proces legislacyjny w Senacie. Chodziło o to, że pani Kidawa Błońska miała poniżej 10 proc. poparcia w sondażach, więc była cała operacja: zdejmujemy termin 10 maja, zmieni się termin, wystawimy kogoś innego" - powiedział.
"To, że wybory korespondencyjne, nie kopertowe, się nie odbyły to wiemy. Natomiast pytanie: dlaczego się one nie odbyły? Mamy jasne deklaracje z tamtego czasu właśnie - tego grona osób - które twierdziły, że zablokowało te wybory. Mamy świadomość, że był w tym duży interes polityczny polegający na tym, że patia opozycyjna chciała podmienić kandydatów w wyborach prezydenckich. I rzeczywiście zablokowała te wybory i podmieniła kandydata. Jeżeli szukamy dzisiaj winnego utraty 70 mln to naturalnie musimy szukać tych, którzy zablokowali te wybory" - dodał Waldemar Buda.
Na pytanie jak to możliwe, że opozycja uniemożliwiła partii władzy przeprowadzenie wyborów, że to premier wydał polecenie ich organizacji, Buda powiedział: właśnie to ma ustalić komisja.
"Nie było kooperacji samorządów (...) Był opór, była destrukcja i to będziemy wyjaśniać i do tego potrzebni są ci świadkowie" - dodał.
W sprawie okupacji siedziby TVP przy Woronicza przez polityków PiS - która trwa od wtorkowego wieczora - Waldemar Buda przyznał, że jego partia nie odpuści obrony mediów publicznych. Skrytykował przyjętą wczoraj uchwałę Sejmu w sprawie uzdrowienia sytuacji w Telewizji Polskiej, Polskim Radiu i Polskiej Agencji Prasowej.
"Żeby przeprowadzić zmiany w TVP potrzebna jest ustawa. Nikt nie przeczy temu, że większość koalicyjna może taką ustawę przeprowadzić. Tylko niech ją rzeczywiście przeprowadzą. Bo plany, które mówią o tym, że na podstawie uchwały i decyzji Skarbu Państwa można podjąć decyzję na temat likwidacji telewizji są skrajnie niezgodne z konstytucją, z obowiązującym stanem prawnym. Nam tylko o to chodzi. Jeżeli koalicja chce zmieniać od kadr po systemowe elementy, proszę bardzo, ale w trybie, który do tej pory nigdy nie był kwestionowany, tzn. legislacyjnym" - powiedział Buda.
Jego zdaniem "każda władza w postaci Rady Mediów Narodowych może wpływać na kadry w instytucjach medialnych. Tylko do tego prowadzi droga przez RMN, a nie droga likwidacja, droga uchwał" - zaznaczył.
Na pytanie o ogłoszone wczoraj założenia budżetu na 2024 rok przygotowane przez rząd Donalda Tuska i deficyt - który jest większy o około 20 mld złotych od tego zapisanego w budżecie, który przygotował rząd Morawieckiego - Waldemar Buda powiedział: "zabawnie muszą się czuć takie persony jak Izabela Leszczyna, Ryszard Petru i inni, którzy przez dwa miesiące nieustannie komunikowali, że mamy tak skandaliczną i trudną sytuację finansów publicznych, że w zasadzie tylko potop po nas, a okazuje się, że stan finansów jest na tyle dobry, że można jeszcze zwiększyć deficyt".