"Sam troszkę jestem zaskoczony tą sytuacją, ponieważ rzeczywiście z czwartego miejsca zrobić pierwszy wynik nie jest łatwo" - mówi w Rozmowie o 7:00 w internetowym Radiu RMF24 były rzecznik rządu Mateusza Morawieckiego Piotr Muller, który dostał się do Parlamentu Europejskiego. Pytany o to, jak ocenia wynik PiS w eurowyborach, odpowiada: "Oczywiście dobrze by było wygrać z Platformą Obywatelską, ale ta różnica jest niewielka. 1 procent to nie jest dużo". Komentując wynik Konfederacji, przyznaje, że "to nie jest dobra informacja dla Prawa i Sprawiedliwości".
Muller pytany, czy nie ma poczucia, że w wyborach do europarlamentu trochę utarł nosa starszym kolegom z PiS-u, którzy startowali z wyższych miejsc na liście, zapewnia: Nie. W ogóle nie patrzę kategoriami tego typu.
Gość Tomasza Weryńskiego odnosi wrażenie, iż wyborcy mocno docenili pracę w regionie. W wielu sytuacjach posłami zostały te osoby, które były aktywne w poszczególnych województwach, miejscach. Przykładem jest pani minister Maląg, minister Buda czy pan minister Dworczyk - podkreśla.
Dopytywany, czy jego zdaniem wyborcy po prostu nie chcą już głosować na takie nazwiska jak Ryszard Czarnecki, odpowiada: Jest królowa nauk politycznych, ona się nazywa arytmetyka. No i na koniec faktycznie ona decyduje o tym, kto zostaje, kto nie.
Pytany z kolei, czy cieszy się, że Czarnecki (prokuratura zwróciła się do Parlamentu Europejskiego z wnioskiem o uchylenie immunitetu politykowi - przyp. red.) żegna się z Brukselą, odpowiada: Nie patrzę tego typu kategoriami. Ryszard Czarnecki też był aktywnym posłem do Parlamentu Europejskiego przez wiele, wiele lat. A co do zarzutów - prokuratura generalnie szuka wszystkich możliwych sposobów na to, aby w tej chwili zaszkodzić Prawu i Sprawiedliwości. W ogóle mnie to nie zaskakuje - jak np. dzień przed wyborami składa się wniosek o uchylenie immunitetu Michałowi Dworczykowi, to jak inaczej to odbierać niż typową zagrywkę polityczną? - stwierdza. I dodaje: Myślę, że Czarnecki rzeczowo i konstruktywnie się odniesie do tych zarzutów, które ewentualnie miałby mieć postawione.
Jaka PiS ocenia wyniki wyborów? "Finalny wynik jest taki, że Prawo i Sprawiedliwość zwiększyło procentowy udział wyborców w stosunku do jesieni i wyborów samorządowych. To jest dobra informacja. Oczywiście dobrze by było wygrać z Platformą Obywatelską, ale ta różnica jest niewielka. 1 procent to nie jest dużo. No i przede wszystkim przeliczenie tych wyników wyborczych na mandaty do Sejmu oznaczałoby, że dzisiejsza koalicja rządząca, czyli Platforma, Lewica, PSL i Szymon Hołownia - nie mają większości w parlamencie - mówi polityk.
Gdzie Muller upatruje powodów porażki? Na taką analizę jeszcze przyjdzie czas, natomiast to są po prostu też trudne wybory, bo one się odbywają w dużych okręgach wyborczych, w związku z tym kampania jest trudniejsza do prowadzenia. Natomiast 1 punkt procentowy to nie jest na tyle duża różnica, żeby tutaj mówić o jakiejś porażce - odpowiada.
Piotr Muller przekonuje, że wynik wyborczy w szybkim tempie może doprowadzić do destabilizacji w koalicji rządzącej: Donald Tusk ma bardzo ochotę te przystawkę w postaci Trzeciej Drogi zjeść do końca i będzie robić wszystko, żeby to się de facto stało - żeby oni stali się Platforma Obywatelską.
Były rzecznik rządu podkreśla, że Szymon Hołownia jest zagrożeniem dla Donalda Tuska, dlatego premier chce go osłabić: Zrobi wszystko, żeby Trzecia Droga nie mogła być silna - ocenia.
Gość Rozmowy o 7:00 w internetowym Radiu RMF24 przyznaje, że "rosnąca Konfederacja to nie jest dobra informacja dla Prawa i Sprawiedliwości". To są nasi konkurenci polityczni, którzy chcieliby pewnie rozepchać się po prawej stronie sceny politycznej, ale musimy pokazywać jaka jest różnica między nami a nimi. To jest podmiot bardzo zróżnicowany, o bardzo różnych poglądach. To nie jest partia, która rządząc miałaby jednolity program do zrealizowania - uważa Muller.
Ocenił też, jaka jest przyszłość Lewicy, która osiągnęła słaby wynik w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Donald Tusk pewnie chciałby też częściowo skubnąć z Lewicy. Już to robił w przeszłości. Przypomnijmy, że takie postaci jak Dariusz Joński i Bartosz Arłukowicz pochodzą z Lewicy. Donald Tusk już taki manewr wykonywał kosztem tej formacji. Natomiast sytuacja będzie o tyle trudniejsza, że na pewno partia Razem, która jest ideową lewicą nie będzie chciała tego typu manewru wykonywać. A czy reszta da się w taki sposób rozegrać - to już trudno powiedzieć, ale to by oznaczało definitywny koniec Lewicy - powiedział polityk Prawa i Sprawiedliwości.