Co piąty pracujący w Rosji to nielegalny emigrant. Dzięki temu szara strefa rośnie - korupcja zresztą też.
Według szacunków, w Moskwie są cztery miliony nielegalnych emigrantów. Jednak ostatnio opublikowano dane dotyczące całej Rosji. Okazuje się, że pracujących nielegalnie za marne pieniądze jest około 12 milionów.
Kto przyjeżdża do Rosji za chlebem? Głównie mieszkańcy środkowo-azjatyckich republik. Tanią siłę roboczą dostarczają Tadżykistan, Uzbekistan i inne byłe sowieckie republiki. Los tych imigrantów jest wyjątkowo podły. Gnieżdżą się po kilkanaście osób w małych mieszkaniach, otrzymują po 200 dolarów za miesiąc ciężkiej harówki, do tego Rosjanie patrzą na nich z wyższością, pogardliwie nazywając "czarnymi".
Tani pracownicy z szarej strefy opanowali budownictwo, handel, sprzątają Moskwę i inne rosyjskie miasta. Korzystają na nich nieuczciwi pracodawcy, ale swój haracz ściągają także policjanci i czynownicy (urzędnicy państwowi w Rosji) przymykający oko na nielegalnie zatrudnionych.
Cały ten system blokuje jakąkolwiek modernizację Rosji. Nie ma miejsc pracy dla młodych Rosjan, bo zawsze można wynająć "nielegalnego". Wyludniają się całe wsie, a w miasteczkach na prowincji jedynym zajęciem mężczyzn jest opróżnienie butelek z samogonem, bo na legalny alkohol nikt tam pieniędzy nie marnuje.
Nic tu nie dadzą zaklęcia prezydenta Miedwiediewa, który wciąż mówi o modernizacji i budowie "krzemowej doliny" pod Moskwą. Rosja to bardzo bogaty kraj z bardzo biednymi ludźmi. To stare rosyjskie powiedzenie i przyjeżdżającego do Rosji turysty nie powinien mamić blichtr Moskwy czy Sankt Petersburga.
W Rosji żyje 40 milionów emerytów - to prawie jedna trzecia obywateli. Średnia emerytura to równowartość około 700 złotych. Poza tymi dwoma wielkimi miastami - gdzie ceny podstawowych produktów przyprawiają o zawrót głowy, przewyższając nawet trzykrotnie nasze polskie - jest wielka rosyjska bieda, tzw. głubinki, czyli prowincje. Tam ludzie marzą o pracy za 15 tysięcy rubli (ok. 1500 złotych), jednak rzadko taką pracę znajdują.
To jednak władzy nie martwi. Władza ma pieniądze ,ale zamierza wydawać je na kupno aktywów w staczającym się w otchłań kryzysu eurolandzie. Los zwykłych Rosjan nigdy władzy na Kremlu nie interesował - obojętnie czy była to władza cara, pierwszego sekretarza, czy tandemu Putin-Miedwiediew.