Jeżeli Europa - a przynajmniej te kraje, których obywatele zginęli w katastrofie malezyjskiego samolotu nie zabezpieczy miejsca katastrofy, to za chwilę zrobi to Władimir Putin ze swoimi "mirotworcami". W Charkowie już powinny lądować oddziały wojskowe NATO, wysłane w porozumieniu z Kijowem. Nie w celu prowadzenia walk, ale dla odcięcia separatystów od szczątków samolotu. Wbrew pozorom tylko takie zdecydowane kroki otrzeźwiłyby władze na Kremlu i wcale nie rozpoczęłaby się żadna kolejna wojna światowa - jak wieszczą niektórzy.
Każdy obserwujący wydarzenia w Rosji i na Ukrainie nie może mieć żadnych wątpliwości, że blokowanie miejsca katastrofy, mataczenie w sprawie czarnych skrzynek , to celowe działanie rosyjskich separatystów na polecenie Kremla. Już wczoraj wiceminister obrony Rosji oskarżał Ukrainę, że nie powołuje komisji międzynarodowej, że nie zabezpieczyła miejsca katastrofy. Wcześniej Putin cynicznie stwierdził, że odpowiedzialny jest kraj nad terytorium, którego doszło do katastrofy. Cynicznie, bo rosyjska propaganda to terytorium nazywa Noworosją, ale jak widać, gdy to wygodne, ponownie staje się Ukrainą.
Separatyści nie tylko mataczą w sprawie czarnych skrzynek, ale twierdzą, że wpuszczą śledczych i komisję badającą przyczyny wypadku, gdy Ukraina przerwie wszelkie działania bojowe. W Moskwie Władimir Putin w rozmowie z Angelą Merkel wyraził chęć, by w skład komisji wyjaśniającej katastrofę wchodził przedstawiciel Rosji, co podobno niemiecka kanclerz przyjęła z zadowoleniem.
Gra Rosji polega na opóźnianiu rozpoczęcia prac na miejscu katastrofy, zacieraniu śladów i kompromitowaniu Ukrainy, przedstawianej jako państwo upadłe i niezdolne do sprawowania władzy nad swoim terytorium. Robią to rękami separatystów dowodzonymi przez rosyjskich oficerów wywiadu wojskowego. Czy miejsce katastrofy pod kontrolą ludzi podejrzanych o dokonanie tej zbrodni to nie absurd?
Jeżeli Europa opluwana z Kremla, po raz kolejny będzie udawać, że pada deszcz, to Putin uzyska ostateczne potwierdzenie i pewność, że pozwolić może sobie na wszystko, przynajmniej na terenach byłego ZSRR.
Nie jestem prorokiem, ale nie wykluczam, że wtedy wprowadzi oddziały rosyjskie w niebieskich hełmach dla zabezpieczenia miejsca katastrofy, może nawet wyśle tam Tatianę Anodinę ze swoimi specami.