Ostatnio "Berliner Zeitung" i "Frankfurter Rundschau" ostro zaatakowały nowy rząd na Łotwie. O rządzie premiera Wałdisa Dombrowskisa z wrodzoną niemiecką delikatnością napisały "Neonaziści doszli do władzy w Rydze". Powodem tej oceny będącej kalką kremlowskiej propagandy jest udział w koalicji rządowej partii Narodowe Zjednoczenie. Po artykułach interweniował łotewski ambasador w Berlinie.

Rzecz idzie jednak nie o jednorazowy, tendencyjny artykuł, ale o szeroką ofensywę jaką rozpoczęli Rosjanie. Na odcinku niemieckim, w sumie na europejskim chodzi o " dorobienie gęby"  Łotwie, a  w następnej kolejności Estonii.

W końcu to  Niemcy grają pod każdym względem pierwsze skrzypce w Unii Europejskiej są strategicznym partnerem Rosji w Europie. Mimo krytyk dotyczących naruszania praw człowieka przez Moskwę, zgodnie realizują biznesowe projekty kremlowskie. Nie tylko zresztą biznesowe. To Berlin był przeciwny zbliżeniu Ukrainy z NATO. To Berlin planuje z Moskwą utworzenie z obwodu królewieckiego  / kaliningradzkiego/ pierwszej "europejskiej enklawy rosyjskiej". Polska ma tylko zapewnić ruch bezwizowy. Aktywnie zabiega o to minister Sikorski i jest skuteczny, bo pomysł popierają przecież nasi zachodni sąsiedzi. Pytanie tylko jaki ma w tym interes Polska? Chyba nie chodzi o to,  że  na ruchu bezwizowym parę groszy  zarobią mieszkańcy przygranicznych  wsi i miasteczek.

Wracajmy jednak na Łotwę, za którą Berlin przecież umierać nie będzie. 

Rosyjska mniejszość zbiera podpisy, by doprowadzić  do  referendum w celu wprowadzenia rosyjskiego jako drugiego języka oficjalnego. Teoretycznie nie ma na to szans, bo mniejszość rosyjską szacuje się w tym kraju na około 30 procent, a 60 procent Łotyszy jest temu zdecydowanie przeciwnych, ale kto kuje żelazo ten w końcu zbierze owoce.

W Moskwie Dmitrij Rogozin ambasador przy NATO, nacjonalista typowany na nowego ministra obrony proponuje , by rosyjski stał się oficjalnym językiem Unii Europejskiej. Natychmiast poparła go partia Putina "Jedna Rosja".  Wystarczy zebrać milion podpisów i  gdy wejdą w kwietniu 2012 nowe regulacje unijne wnieść  sprawę na forum Parlamentu Europejskiego. Jako, że w UE żyje kilka milionów Rosjan, zdaniem Rogozina  sukces jest możliwy.  Jak przekonuje status rosyjskiego jako języka oficjalnego w Unii rozwiąże problem Rosjan w republikach bałtyckich.

Tuż po wojnie w Gruzji byli tacy co przewidywali, że kolejne będą Ukraina i państwa bałtyckie. Z Ukrainą Rosja ma problemy ale kapitał rosyjski stale i nieprzerwanie zwiększa tam stan posiadania.  Na Łotwie celem jest doprowadzenie do udziału w rządzie rosyjskiej mniejszości. "Centrum Zgody" rosyjskojęzyczna partia  w łotewskich wyborach otrzymała 30 procentowe poparcie, ale na razie Łotysze nie wyobrażają sobie dopuszczenia jej do koalicji. Jednak przecież istnieje tzw. "nacisk z Brukseli" i europejska poprawność. Jeszcze parę artykułów o neonazistach u władzy w Rydze i cywilizowana Europa zacznie wyjaśni młodej łotewskiej demokracji jakże  niestosowne są  takie koalicje. Może nawet zasugeruje, że Łotwa mogłaby poprawić swój wizerunek dopuszczając do władzy przedstawicieli rosyjskiej mniejszości.

 

P.S.

Nie warto dodawać, że te sprawy jak zresztą inne ważne wokół Polski naszego rządu nie zajmują. Płyniemy przecież w głównym europejskim nurcie i jesteśmy najbardziej bezpieczni od stuleci. A taki  Łukaszenko na Białorusi ogłosił tworzenie nowej  120 tysięcznej armii obrony terytorialnej podległej gubernatorom.