Z radością odkryłem, że do obrońców demokracji dołączył dzisiaj bibliotekarz z zawodu i biurokrata unijny Matrin Schulz. Ten przewodniczący Parlamentu Europejskiego zapowiedział dyskusję nad wydarzeniami w Polsce, które mają charakter "zamachu stanu".
Obrońcy demokracji w Polsce mogą więc z radością zanucić sobie hymn EU pod nosem, bo Teutonowie pomogą zwalczyć koszmar kaczyzmu. Ton niemieckiej prasy też nie pozostawia złudzeń, zbliża się bratnia pomoc. Zresztą ujadanie frustratów z pewnej redakcji warszawskiej, tej co jej nie jest wszystko jedno, przekroczyło już poziom akceptowalnego chamstwa i agresji. Oni już toczą pianę z pyska w nadziei na europejskie wsparcie.
Wracając do bratniej pomocy. Nie życzę sobie, by Niemiec uczył mnie demokracji, zwłaszcza w porozumieniu z Moskwą, co czynili w latach 1939-1945, ale pewnie jestem zacofany i nie rozumiem postępu.
W końcu w szeregu obrońców stoją takie znakomitości jak Cimoszewicz nigdy nic nie mający wspólnego z komuną, Kwaśniewski ojciec konstytucji i prezydent co tańczył na grobach w Charkowie oraz cała masa pomniejszych autorytetów absolutnie nic wspólnego nie mająca z donoszeniem służbom specjalnym PRL i stażem w PZPR. Ktoś kiedyś nazwał ich układem.
Nawet ich rozumiem. Wiedzieli, że wygra PiS, ale zakładali, że będzie musiał dokooptować koalicjanta i będzie słaby, targany koalicyjnymi sporami jak dekadę temu. Kiedy zobaczyli wynik wyborów, zrozumieli, że dotychczasowy świat przywilejów i koterii, dojenia kasy, wzajemnych układzików może runąć. Przerażeni zobaczyli, że jak oni mówią "polski cham", dobierze się do władzy.
Przyjdzie polski prowincjusz nieobyty na europejskich salonach i zawłaszczy tę ich władzuchnę i tę ich demokracyjkę, którą sobie tak wypieścili.
Wracam ponownie do bratniej pomocy. Kaczyński powinien Schulzowi wysłać bukiet róż. Nic tak nie pomoże PiS jak germańskie połajanki. Jak Niemiec zacznie nas uczyć, to w następnych wyborach PiS zgarnie 50 procent. Podpowiadam także obrońcom demokracji, by napisali na Kreml, tam też chętnie im pomogą.