Rosyjska propaganda od paru dni przygotowywała się do tego uderzenia i w końcu ogłosiła: Ukraińcy to ludobójcy, którzy planowo likwidowali rosyjskojęzycznych mieszkańców wschodniej Ukrainy.
Podobny taktykę Moskwa zastosowana w 2008 roku po zaatakowaniu Gruzji. Prezydent Miedwiediew absolutnie poważnie twierdził, że Gruzini dopuścili się ludobójstwa na mieszkańcach Osetii Południowej i dlatego rosyjska armia wkroczyła. Przez kilkanaście tygodni trąbiono o ludobójstwie, aż okazało się, że ofiary były, ale w ludobójstwo nie uwierzy nawet przeciętny Rosjanin, który wiedzę o świecie czerpie jedynie z rządowych rosyjskich mediów.
W przypadku Ukrainy taktykę udoskonalono. Najpierw separatyści znajdowali groby, które pokazywano obserwatorom OBWE. W mogiłach znaleziono po kilka ciał miejscowych mieszkańców. Od razu ogłoszono, że bez wątpienia, to ofiary egzekucji dokonywanych przez siły ukraińskie. O dowody nikt w Rosji nie pytał. Obecnie separatyści twierdzą, że znaleziono już 350 ciał ofiar i natychmiast rosyjski Komitet Śledczy, całkowicie podporządkowany prezydentowi Putinowi oskarżył Ukrainę o ludobójstwo i celową likwidację ludności rosyjskojęzycznej. Rosyjskie władze twierdzą, że mają prawo do takiego śledztwa, a wpływowa deputowana Irina Jarowaja twierdzi, że fakt ludobójstwa jest oczywisty. Rosyjscy śledczy zamierzają prowadzić śledztwo w Donbasie bez zgody ukraińskich władz.
Rosyjski Komitet Śledczy, to temat na osobną historię. Ma tyle wspólnego z dochodzeniem do prawdy, co sławne "trojki", czyli trzyosobowe trybunały skazujące za Stalina wrogów ludu, najczęściej na śmierć lub lata w gułagu, czyli w rosyjskim pierwowzorze obozów koncentracyjnych. Komitet Śledczy to obecnie główne narzędzie Kremla do walki z opozycją, czy z niepodporządkowanymi władzom przedsiębiorcami. Uznano, że można go również użyć do walki z Ukrainą. Nie bez powodu już dawno szef Komitetu Aleksandr Bastrykin groził Ukraińcom, że dopadnie ich wszystkich.
Czy ginęli cywile w Donbasie, niestety tak. Czy możemy wierzyć Rosji, że ginęli w Donbasie jedynie z rąk ukraińskich oddziałów, a kule i pociski separatystów żadnych ofiar nie spowodowały? Oczywiście, że nie, chociaż właśnie taką propagandową narrację próbuje wcisnąć nam Moskwa. Przykładem lotnisko w Doniecku, gdzie walki trwają od maja i pociski jednej i drugiej strony cały czas spadały na cywilne domy, osiedla wokół lotniska.
Wróćmy do ludobójstwa, którym to terminem tak lekko szafuje Kreml. Wojny w Czeczeni jednak, gdzie zginęło ponad 200 tysięcy ludzi ludobójstwem w Rosji się nie nazywa. Rozstrzelania polskich oficerów, policjantów i urzędników w 1940 roku strzałami w tył głowy rosyjskie władze nie tylko nie chcą nazwać ludobójstwem, ale nawet nie przyjmują do wiadomości, że to zbrodnia wojenna. Według rosyjskiej prokuratury w Katyniu, Miednoje, Piatychatkach doszło jedynie do przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy NKWD wobec polskich jeńców.