"Wojna wkracza w nową fazę, pewnie jeszcze gorszą i nie widać perspektywy na jej zakończenie" - mówił w Porannej rozmowie w RMF FM wiceszef PO i były szef MON Tomasz Siemoniak. Proponowaną przez PO podwyżkę dla pracowników budżetówki "oszacowano na 30 mld zł rocznie" - powiedział gość Roberta Mazurka.
Informacje o ofensywie w Donbasie, nowej fazie wojny, przekreślają cały wypoczynek i całą radość ze świąt - nie ukrywał Siemoniak. Wojna wkracza w nową fazę, pewnie jeszcze gorszą i nie widać perspektyw na jej zakończenie - dodał.
Rozmów pokojowych nie ma. Prezydent Zełenski wyraźnie powiedział, że po masakrze w Buczy, po tym, co się wydarzyło, Ukraińcy nie widzą możliwości rozmowy z Rosjanami. Rosjanie chyba od początku, skoro zaczęli wojnę, nie widzieli możliwości rozmów. Mimo wysiłków różnych przywódców na świecie, Turków, Austriaków, Francuzów, nie widać perspektywy. Ta wojna pokazuje, że żadne przewidywania się nie spełniają. Mam jak najgorsze przypuszczenia - nie ukrywał były szef Ministerstwa Obrony Narodowej.
Czy Platforma Obywatelska szykuje się na przedterminowe wybory? Opozycja zawsze powinna być gotowa. Opozycja i Platforma robi swoje, zgłasza różne propozycje, recenzuje rządzących, a tam, gdzie trzeba, wspiera rządzących. Nie mamy na to wpływu, kiedy będą wybory. Uważam, że wybory będą w terminie konstytucyjnym - zaznaczył Siemoniak.
Platforma proponuje 20 proc. podwyżki płac dla pracowników budżetówki. Wiceszef PO powiedział, że ta podwyżka "szacowana jest w Platformie na 30 mld zł rocznie".
Sytuacja budżetu w warunkach inflacji jest znacznie lepsza dzięki temu, że skoro rosną ceny, to rośnie też VAT od produktów i po prostu rząd powinien to skompensować tym, którzy są w tym wszystkim najsłabsi - mówił w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM Tomasz Siemoniak.
Donald Tusk, mówiąc o tej podwyżce, powiedział o takim kręgosłupie państwa, bo jeżeli mówimy o uchodźcach, z czego jest kilkaset tys. dzieci, które pójdą czy już poszły do szkoły to nauczyciele muszą pracować więcej i powinni zarabiać więcej. To samo dotyczy urzędników w ministerstwach, urzędników w różnych urzędach samorządowych, różnych służbach. To państwo polskie musi obsłużyć to wszystko, to państwo musi się tym zająć, to państwo daje PESEL-e - przekonywał Siemoniak i dodał, że jeżeli "nie podwyższymy pensji w sferze budżetowej, to państwo polskie będzie działało znacznie gorzej".
Robert Mazurek pytał swojego gościa również o głosowanie nad immunitetem marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego. Pierwszy wniosek Prokuratura Regionalna w Szczecinie złożyła 22 marca 2021. Senat uznał, że wniosek prokuratury nie jest zadowalający. Miał do tego prawo. Senat pewnie w swoim czasie się tym zajmie, w międzyczasie Senat głosował wniosek o odwołanie marszałka Tomasza Grodzkiego bo PiS taki wniosek złożył - mówił Siemoniak.
Robert Mazurek: Dzień dobry państwu, witam po świętach. Witam również mojego gościa: Tomasz Siemoniak, Platforma Obywatelska, dzień dobry.
Tomasz Siemoniak: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.
Jak atmosfera poświąteczna, już opadła, czy trudno wstać rano?
Przede wszystkim informacje od wczorajszego wieczora o ofensywie w Donbasie, nowej fazie wojny, przekreślają właściwie cały wypoczynek i całą radość ze świąt, bo niewątpliwie wojna wkracza w nową fazę, pewnie jeszcze gorszą, nie widać perspektyw na jej zakończenie, więc myślę, że te święta były szczególne.
Trudno nawet mówić teraz o tym, kto się czym objadł itd. No dobrze, pan mówi: nie widać perspektyw na zakończenie. Nie widać rzeczywiście?
Nie widać i to jest jakaś upiorna informacja, która towarzyszy tej wojnie. Rozmów pokojowych nie ma. Prezydent Zełenski wyraźnie powiedział, że po masakrze w Buczy, po tym, co się wydarzyło, Ukraińcy nie widzą możliwości rozmowy z Rosjanami. Rosjanie chyba od początku, skoro zaczęli wojnę, nie widzieli możliwości rozmów. Mimo wysiłków różnych przywódców na świecie, Turków, Austriaków, Francuzów, nie widać perspektywy.
Ale czymś to się musi skończyć. Nie będzie to trwało wiecznie, no więc czymże się może skończyć w takim razie?
Nie chcę spekulować. Wiele było takich głosów, że coś się wydarzy w trzy dni, w dziesięć dni, wiele przewidywań... Ta wojna pokazuje, że żadne przewidywania się nie spełniają i że fakty są takie: blisko dwa miesiące już ta wojna trwa, są tysiące ofiar, ogromne zniszczenia, zbrodnie, więc ja mam jak najgorsze przypuszczenia. To znaczy oczywiście ta bitwa, która się rozpoczyna, ma bardzo duże znaczenie. Jest z pewnością tak, że Rosjanie nazywają w ogóle to wszystko operacją specjalną w Donbasie. Chcą sięgnąć po wschodnią Ukrainę i można przypuszczać, że o to teraz się toczy wojna i tak naprawdę na polu bitwy, na froncie, który wygląda tak, jak w czasie drugiej wojny światowej, czego nie widzieliśmy od kilkudziesięciu lat w Europie, będą się rozstrzygały losy Ukrainy i wschodniej Ukrainy.
No nie tylko chyba Ukrainy, rzeczywiście nawet z naszej perspektywy... trzymanie Rosji jak najdalej od nas jest bezcenne. Panie ministrze, dobrze, wojna wojną, z drugiej strony w Polsce trwa jakaś batalia polityczna i pytanie, czy Platforma szykuje się do przedwczesnych wyborów?
Opozycja zawsze powinna być gotowa - to jest taka dyżurna odpowiedź. Opozycja i Platforma robi swoje, zgłasza różne propozycje, recenzuje rządzących, tam, gdzie trzeba, wspiera rządzących, np. w ustawie o obronie ojczyzny. Nie mamy na to wpływu, kiedy będą wybory, jako opozycja.
Ale nie szykujecie się do nich, nie stawiacie na to, że to będą na pewno wcześniejsze wybory?
Ja uważam, że nie, że tu będzie to w terminie konstytucyjnym. Nie wyobrażam sobie, żeby PiS, prezes PiS-u w takiej sytuacji wojennej chciał wyborów i konfliktu politycznego, jeszcze ostrzejszego w Polsce. Natomiast słyszę różne głosy, różne spekulacje, więc... wybory są możliwe, chociaż do tego potrzeba, może warto to słuchaczom przypomnieć, albo decyzji Sejmu o samorozwiązaniu, albo niemożności sformowania rządu. Te ścieżki są tutaj dość konkretne, to nie jest tak, że ktoś pstryknie i są wybory.
Panie ministrze, Platforma zgłosiła trzy swoje propozycje programowe. Pierwsza z nich, ta, która odbiła się największym echem, to 20 proc. podwyżki dla budżetówki. No i pan Leszek z Warszawy, dokładnie pan Leszek Balcerowicz pyta, ile miliardów z budżetu będzie kosztować obiecane 20 proc. podwyżki dla sfery budżetowej i skąd PO weźmie na to pieniądze - pytam publicznie, proszę nie kręcić.
Cieszę się, że pan redaktor cytuje prof. Leszka Balcerowicza, ale spodziewałem się takiego pytania...Wczoraj wieczorem...
No może proszę od razu o odpowiedź.
Konferowałem z naszą poseł Izabelą Leszczyną, która odpowiada za programy ekonomiczne Platformy, więc ...
Pan też, co warto przypomnieć naszym słuchaczom, choć był ministrem obrony, jest absolwentem. Właściwie nie wiem z SG PiS-u czy już SGH?
Zacząłem Szkołę Główną Planowania i Statystyki, a skończyłem Szkołę Główną Handlową, w międzyczasie zmieniła nazwę. Tak ta nazwa się zmieniła, a właściwie wróciła do nazwy tradycyjnej, bo taka była nazwa tradycyjna. Odpowiadając krótko: bez sfery budżetowej, która jest w samorządzie, szacowana ta podwyżka jest na około 30 mld zł.
A jak to żeście wyszacowali na 30 mld?
Na podstawie, znaczy ja tego nie szacowałem, posługuje się, przywołam tutaj posłankę Izabelę Leszczynę, która takie symulacje i wyliczenia zrobiła.
Po pierwsze, należałoby najpierw powiedzieć, co to jest budżetówka, bo mówicie o podwyżkach dla budżetówki i nie ma jednego klucza co to jest budżetówka w sferze, a pan w ogóle wie ile Polaków pracuje w tzw. budżetówce, w sferze publicznej?
To zależy czy wliczać do nich tych, którzy pracują w spółkach skarbu państwa, jeśli nie, nie wliczać, to zależy, czy wliczać w tę kategorię tych, którzy...
Czy pan zna te liczby czy pan ich nie zna?
Wczoraj dodawałem sobie, patrząc na to, że te kryteria są do końca niejasne, więc w szeroko rozumianej sferze budżetowej bez tych, którzy są zatrudnieni przez samorządy. Tam jest ok 1,5 mln
Ale dlaczego bez tych? Razem z samorządami, bo samorząd to jest też sfera publiczna. W sferze publicznej pracuje prawie 1/4 Polaków, pracujących Polaków od razu dodajmy, nie w ogóle Polaków. To jest to jest około 3,8 mln osób.
Tak, ale jeśli pan redaktor wlicza, pewnie trzeba tu wliczać pracowników miejskich spółek, kierowców autobusów itd.
Ale Donald Tusk mówił na przykład o ciężkiej doli nauczycieli, którym chciałby ulżyć.
No bo akurat zgłaszaliśmy poprawkę w Senacie w tej sprawie.
Tak, ale przypomnę panu, że nauczyciele np. szkół podstawowych są zatrudniani, ich pracodawcą jest samorząd, i teraz, chcecie ich w to wliczać czy nie chcecie?
Chcemy.
30 mld na tyle to wyliczyliście. Tzn. pani Leszczyna to wyliczyła, nie pan.
No nie ja, ale mam całkowite zaufanie do pani Leszczyny. Ja staram się interesować i znać się na bezpieczeństwie i obronie, a ona się zna na ekonomii.
30 mld miesięcznie czy rocznie?
Rocznie.
30 mld rocznie. To się nijak nie spina z tymi liczbami, o których mówiliśmy, ale dobrze, na tyle to wyliczyliście, rozumiem, że pani Leszczyna ma jakieś konkretne wyliczenia. To znaczy wie przynajmniej ile osób, bo...
Była to pytana, zresztą ona odpowiadała panu prof. Balcerowiczowi...
Ale panie ministrze, czy pan wie... Tak, i odpowiedziała, że W takim ona nie wie, bo ona nie jest główną ekspertką, ona jest polityczką, która zajmuje się wytyczaniem kierunków. To ja zadaje dwa konkretne pytania. Po pierwsze, nie wiecie, rozumiem ile osób pracuje w budżetówce, a wiecie chociaż...
No to przecież sam pan powiedział...
To są dane szacunkowe, a ile zarabiają ci ludzie? Bo wtedy będziemy wiedzieć, co oznacza 20 proc. podwyżki
No różnie w różnych kategoriach. Są pracownicy urzędów wojewódzkich czy Inspekcji przy urzędach, którzy zarabiają bardzo mało, niewiele ponad minimum. I są ludzie, którzy w sferze budżetowej zarabiają dużo.
Ale panie ministrze, jeśli ja dobrze rozumie to Platforma nie policzyła ile osób pracuje w budżetówce, oraz nie wie ile oni zarabiają, dlatego 30 mld rzuciliście ot tak.
Policzyliśmy to wszystko, mówię o tej kwocie jako efekcie końcowych wyliczeń. Zgłaszamy propozycje.