„Tam, gdzie nie ma działań wojennych, ludzie chcieliby zostać. Tylko, że tam nie ma nic (…). W Aleppo są gruzy, nie ma wody, prądu, gazu. Oni potrzebują pomocy na miejscu” - mówił w Porannej rozmowie w RMF FM Dariusz Malejonek - muzyk i wolontariusz Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego zaangażowanego w pomoc ludności syryjskiej. Poruszono także temat odwołanego festiwalu piosenki w Opolu. „Wydaje mi się, że powinno coś innego na to miejsce - może fajniejszego - być stworzone” - ocenił Malejonek. Muzyk był również pytany o budzący kontrowersje spektakl „Klątwa”, wystawiany w warszawskim Teatrze Powszechnym. „To jest skandal. To uderzanie w bardzo bezpieczne punkty. Bo gdyby uderzyli na przykład w półksiężyc, a nie krzyż, to konsekwencje byłyby zupełnie inne” - ocenił Malejonek.
Robert Mazurek: Ma pan jeszcze kontakt z ludźmi, których spotkał pan w Aleppo?
Dariusz Malejonek: Tak, mamy cały czas kontakt. Czekamy na sygnał, żeby tam wrócić. Mamy zebraną kolejną pokaźną sumę. Po pierwsze jest zbiórka na Salezjański Wolontariat Misyjny "Młodzi światu", którego jestem członkiem, jestem wolontariuszem od 10 lat.
Jego honorowym młodym, młodym duchem.
Tak jest, młodym duchem, jak mówi papież Franciszek, wszyscy możemy być młodzi duchowo.
Co zawieziecie do Syrii?
Już mamy 80 tysięcy złotych na Allegro "Charytatywni". Trzeba tam po prostu wpisać "Projekt nieśmiertelni". Jest płyta-cegiełka, którą wydaliśmy na Aleppo. Na tej płycie oprócz mnie i zespołu Maleo Reggae Rockers, są goście, tacy jak Muniek Staszczyk, Sebastian Karpiel-Bułecka, bracia Golcowie, Natalia Niemen i młodzi.
Co zawieziecie do Syrii? Bo rozumiem, że nie pieniądze.
Właśnie pieniądze, bo tam nie ma teraz żadnego bankowego transferu.
Ale za te pieniądze coś kupicie.
Nie, tam trzeba tylko zawieźć pieniądze. Tam wszystko można kupić. My byśmy musieli zrobić jakiś transport, tiry, itp. - a tego się nie da zrobić.
Mówisz "my", czyli kto?
Właśnie stała ekipa z Wolontariatu Misyjnego, którą tam jeździmy: Michał Król i Roman Sikoń.
Zacytuję Dariusza Malejonka, który powiedział w wywiadzie: "Moje rozmowy w Syrii i Iraku pokazują, że oni wcale nie chcą tu przyjeżdżać. Potrzebują pomocy tam, nie tutaj".
To jest taki skrót myślowy. Tam, gdzie jest wojna, tam ludzie nie mogą być. Tam, gdzie wchodzi ISIS, tam gdzie wchodzi Al-Kaida, tam chrześcijan albo wyrzynają, albo wypędzają. Po prostu chrześcijanie wcześniej uciekają. Jeśli chodzi o chrześcijan, tam sytuacja jest dramatyczna. W Iraku przed wojną było ok. 1 mln 600 tys. chrześcijan. Teraz jest już tylko 250 tys. W Syrii nie jest to policzone, ale też jest to ok. 200 tys.
Ludzie stamtąd uciekają, przemieszczają się głównie do obozów w Jordanii i Turcji, w Libanie.
Tam, gdzie nie ma działań wojennych, ludzie chcieliby tam zostać, tylko że tam nie ma nic, nie ma żadnych możliwości do życia. W Aleppo są po prostu gruzy, nie ma wody, prądu, gazu. Oni potrzebują pomocy na miejscu, chcą tam zostać. Jeżeli chcemy, żeby zostali tam jacykolwiek chrześcijanie, to musimy im pomóc. Oni mają takie podstawowe warunki: dach nad głową, kościół albo meczet - w zależności od religii, i szkoła dla ich dzieci. To są takie naprawdę podstawowe potrzeby.
W Polsce, w Europie temat uchodźców stał się tematem politycznym, tematem ostrej walki. W Polsce wygląda to w bardzo prosty sposób, według przewidywalnej reguły, według której PiS mówi: "Nie, nie przyjmujemy uchodźców, bo nie jesteśmy w stanie ich sprawdzić, w ogóle ich tutaj nie potrzebujemy, oni zresztą tu nie chcą przyjeżdżać, pomagamy na miejscu", a Platforma mówi: "Przyjmijmy 7 tys. uchodźców, a może - jak będzie trzeba - to jeszcze kogoś".
Ja się na tym nie znam, ale wiem, że trzeba pomagać. Włączyłem się w pomoc tam, na miejscu i uważam, że to jest najlepsza forma pomocy, bo wiem, że te pieniądze trafiają do tych, do których trzeba. Ktoś policzył, że bardzo niewielka część ludzi, którzy tutaj trafiają, jest z terenów objętych wojną.
Czyli nie pomagajmy uchodźcom tu w Europie, ale wysyłajmy pieniądze tam?
Nie, jeżeli już pukają do twoich drzwi, to chrześcijańskim obowiązkiem jest wpuścić takich ludzi, nakarmić, napoić. Natomiast ktoś otworzył tę puszkę Pandory i jak wszyscy wiemy, tych prawdziwych uchodźców jest bardzo mało. Nie wiem, kto jest taki mądry, żeby tych ludzi sprawdzić, kto jest kim. Ktoś tutaj zrobił błąd.
I jak widać, uchodźcy stali się tematem politycznym. Tematem politycznym staje się też sztuka, np. sztuka "Klątwa" w Teatrze Powszechnym w Warszawie znów wywołuje emocje, pod teatrem są nieustające demonstracje, z jednej strony narodowcy, z drugiej anarchiści. Sztuka jest, jak wszyscy wiemy, mocno kontrowersyjna. Paweł Łysak, dyrektor teatru, mówi: "Nie może być zgody na cenzurę. To jest cenzura, to że wy chcecie nam tego zakazać, krytykujecie, etc.".
Wiadomo, że nie może być zgody na cenzurę, bo cenzurę mieliśmy już właśnie w PRL-u. Natomiast kto powiedział, że takie rzeczy, które godzą w podstawowe uczucia religijne - bo tam są rzeczy po prostu obrzydliwe - kto powiedział, że to ma być płacone z naszych podatków. Jeżeli ktoś chce sobie wystawiać jakieś takie rzeczy obrazoburcze, to niech to robi za swoje pieniądze, a nie za pieniądze...
W prywatnym teatrze?
Na przykład. Uważam, że każdy ma do tego prawo,. Natomiast, dlaczego ci ludzie, którzy na przykład nie zgadzają się z tym, mają płacić na taki teatr.
No tak, ale można to odwrócić mówiąc, że zawsze znajdzie się grono niezadowolonych, i w takim razie z publicznych pieniędzy nie należałoby dawać grosza na nic.
Jako człowiek, który wywodzi się z tej takiej kontestacji w latach 80. mogę tylko powiedzieć, że to nie jest żadna kontestacja, to nie jest żaden bunt. To jest tylko skandal. Dlaczego ci ludzie uderzają w takie rzeczy bardzo bezpieczne?
"Klątwa" to nie jest sztuka, tylko skandal?
To jest skandal. Uważam, że to jest po prostu uderzanie w bardzo bezpieczne punkty. Wiadomo, że gdyby uderzyli na przykład w półksiężyc, a nie krzyż, to wtedy konsekwencje byłyby zupełnie inne. To jest bardzo bezpieczny bunt. Oni tylko czekają na takich ludzi, którzy będą im robić darmową reklamę, jak ONR przypuśćmy.
Mówisz o buncie. Zbuntowali się artyści popowi, którzy powiedzieli: nie będziemy dłużej występować w Opolu, nie chcemy tam śpiewać. Festiwalu w Opolu nie będzie, w Kielcach nie będzie. Żal ci tych festiwali?
Ale jaki festiwal w ogóle?
Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu, słyszałeś o czymś takim?
Mogę powiedzieć tak, że moi koledzy do tej pory, wszyscy z tego środowiska punkowego i reggae’owego i w ogóle kontestującego, mieli głęboko w czterech literach zawsze ten festiwal. Nagle wszyscy stali się obrońcami. Myślę, że to też jest taka obłuda, to jest tak zwany shitstorm na parę dni takich facebookowych utarczek.
Czyli jak mniemam, Tobie nie żal tego, że nie będzie Opola, bo i tak nie oglądałeś, nie słuchałeś, nie występowałeś.
Czasami oglądałem, ale nigdy nie byłem fanem.
Raczej dla beki, jak słyszałem wcześniej.
No trochę tak. Myślę, że to nie była sztuka wyższych lotów. Wydaje mi się, że coś innego - może fajniejszego - na to miejsce powinno być stworzone.