"To był prawdziwy kataklizm, to było tsunami. Jesteśmy zrujnowani; zarówno gmina Lądek-Zdrój, jak i gmina Stronie Śląskie. Padliśmy na kolana i będziemy z tych kolan wstawać" - powiedział w Porannej rozmowie w RMF FM burmistrz Lądka-Zdroju Tomasz Nowicki. "Lądek przez dwie doby był całkowicie odcięty od świata, nie mieliśmy wody, gazu, było ciemno (...). Drżałem o życie mojej rodziny" - dodał gość Roberta Mazurka.

Dziś powódź, kiedyś protesty przeciwko budowie zbiorników

Robert Mazurek pytał Tomasza Nowickiego o rezolucję rady miejskiej Stronia Śląskiego z kwietnia 2019 roku. To właśnie tam radni miejscy protestowali przeciwko budowie dwóch kolejny zbiorników, bo uznali, że nie są im potrzebne. Gospodarz Porannej rozmowy w RMF FM pytał, czy tak samo było w Lądku-Zdroju.

Podobne protesty były w naszej gminie - w miejscowości Radochów. One wiązały się z niepokojem mieszkańców – że miałyby prowadzić do wysiedlenia niemal całej wsi. Z perspektywy mieszkańca jest to jak najbardziej zrozumiałe. Ludzie pobudowali sobie nowe domy, bali się o swój dobytek - powiedział burmistrz. 

Ale teraz nie mają domów, nie mają dobytku i nie będą mieli odszkodowań - zauważył gospodarz Porannej rozmowy w RMF FM.

To prawda. My jesteśmy topograficznie położeni w dolinie, natomiast większość wsi to wsie lokowane na prawie niemieckim, łańcuchówki, które były osadniczo zakładane wzdłuż koryta rzeki Białej. Ta zabudowa osadnicza była budowana przez wieki, również w wieku XX i XXI. Powiedzenie „mądry Polak po szkodzie” jest więc jak najbardziej zasadne - stwierdził Tomasz Nowicki. 

Burmistrz Lądka-Zdroju: Moja żona wyszła z psem na rękach

Byłem cały czas w sztabie, potem zajmowaliśmy się ewakuacją. Mój dom jest nad rzeką, podobnie jak moich rodziców. Nie miałem z nimi przez jakiś czas kontaktu. Drżałem o życie mojej rodziny. Liczyłem na to, że żona została ewakuowana lub że rzeka jakimś cudem ominie nasz dom. Również dom rodziców jest położony na terenie zalewowym. W 1997 widziałem, jak wygląda fala i liczyłem się z najgorszym. Moja żona została ewakuowana z domu, wyszła z psem na rękach - powiedział Nowicki. 

Robert Mazurek zwrócił uwagę, że mówi się, że Lądek wygląda, jak po wojnie jakby przejechały czołgi.

Tak, miasto wygląda dramatycznie, zniszczona jest cała infrastruktura gazowa, wodno-kanalizacyjna, domy rozpadają się na pół, są porywane asfalty, powyrywana jest kostka brukowa, wszystko jest całkowicie pozalewane. My natomiast staraliśmy się wyłączyć emocje i ustaliliśmy w sztabie, że skupiamy się na organizowaniu pomocy. Mieliśmy tu zadania i musieliśmy zadbać o ewakuację mieszkańców. Nocleg udało się zorganizować dzięki bazie pensjonatowo-hotelowej. Ponad 100 osób z tego skorzystało, pozostali udali się do swoich rodzin i do znajomych - powiedział Tomasz Nowicki. 

Chylę czoła przed wszystkimi mieszkańcami Lądka, przed służbami, przed ochotniczymi strażami pożarnymi. Mamy tu nowego komendanta policji. To jest człowiek, który praktycznie nie śpi i cały czas jest z nami. Chylę czoła przed wolontariuszami, ochotnikami i innymi, którzy - co najważniejsze - nie spanikowali - dodał. 

Czy szabrownicy to poważny problem?

Natura ludzka bywa okrutna. Nawet przy największych tragediach, pojawiają się źli ludzie, kanalie, które chcą na biedzie ludzkiej się wzbogacić. W gminie Lądek nie było tych przypadków dużo, ale zaczęliśmy od razu alarmować służby. Podjęliśmy szereg kroków, by zapobiec szabrownictwu. Lądek przez dwie doby był całkowicie odcięty od świata, nie mieliśmy wody, gazu, było ciemno, osoby samotne czuły się zagrożone - powiedział gość Roberta Mazurka. 

Krajobraz po katastrofie. Co jest teraz najbardziej potrzebne?

Jestem przekonany, że się podniesiemy, ale apeluję do pana premiera o rozwiązania systemowe i celowaną pomoc, która będzie skierowana najpierw na sprzątanie miasta. Na odbudowę infrastruktury potrzebne będą setki milionów o ile nie miliard złotych. Potrzebne są więc pieniądze. Jestem bardzo wdzięczny samorządom polskim, które odzywają się do nas już od kilku dni oferując pomoc. Kontaktują się z nami fundacje - powiedział burmistrz. 

Czy polskie służby przespały ostrzeżenia?

Burmistrz przypomniał, że tam wielka woda przyszła już w sobotę. 

Też uważam, że ten początek został przespany i można było szybciej pomyśleć o pomocy, która nie zapobiegłaby katastrofie, ale ją zminimalizowała. Pierwsza doba była dla nas bardzo trudna - stwierdził. 

Robert Mazurek pytał także, kiedy do Lądka wrócą turyści, bo z nich głównie "żyje" miasto.

My żyjemy głownie z turystów, natomiast stery przejęły tak profesjonalne służby i jest tak duże zaangażowanie służb, sił i środków, że liczę, że proces odbudowy będzie krótki i intensywny. Na szczęście część pensjonatów jest położona wysoko, w części zdrojowej, na zboczu. To są bezpieczne miejsca, które za chwilę będą mogły funkcjonować, jak zapewnimy infrastrukturę - podsumował z nadzieją Tomasz Nowicki.

Opracowanie: