"Wróciłem do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Będę wspierał kolegów w przywracaniu w MSZ profesjonalizmu i bardzo się z tego cieszę" - mówi w Popołudniowej rozmowie w RMF FM były ambasador RP w USA, były wiceminister spraw zagranicznych Ryszard Schnepf. Na pytanie, czy są ambasadorzy, których należałby odwołać, odpowiada: No to jest oczywiste". Proszony o komentarz dotyczący osiągniętego porozumienia w UE ws. pomocy dla Ukrainy podkreśla: "Myślę, że jest nowa sytuacja związana z postawą części elit politycznych w Stanach Zjednoczonych, która bardzo mocno popycha Unię do jedności i do większej stanowczości wobec Rosji. Europa się przestraszyła i chce pokazać, że jest zjednoczona".

Czy w resorcie dyplomacji potrzebne są jakieś strukturalne zmiany? "To jest i struktura MSZ-u i częściowo też postawienie nowych kryteriów oceny i angażowania nowych osób. Te kryteria były stanowczo zaniżone. (...)" - ocenia rozmówca Marka Tejchmana podkreślając, że nastąpi powrót to merytokacji, a w MSZ znajdą miejsce osoby, które "mają wiedzę na temat świata, ale też znają języki i prawo międzynarodowe". "To będzie nowa kategoria zawodowa" - podkreśla Schnepf. 

Były ambasador RP w USA był również pytany o komentarz dot. dzisiejszego ustępstwa Viktora Orbana - Unia Europejska osiągnęła porozumienie, dzięki któremu Ukraina otrzyma wsparcie finansowe z budżetu UE.

"Orban wykonał ruchy, których oczekiwała Bruksela. Został wynagrodzony, ale to nie była wielka nagroda jak na skalę państwa i to nastąpiło już wcześniej. A mimo to były duże obawy, czy Orban nie będzie wetował" - mówi gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM. I dodaje: "To jest kwestia oczywiście oceny moralnej: czy w polityce stosuje się szantaż finansowy lub zachęty finansowe? Oczywiście, że tak i to jest od zarania dziejów. Natomiast czy powinniśmy być z tego powodu szczęśliwi? Dzisiaj powinniśmy się cieszyć, że jest jednomyślność. Być może to nie jest bardzo trwała sprawa, ale Ukraina potrzebowała tej kroplówki - 50 miliardów euro to jest ogromna suma" - ocenia Ryszard Schnepf. Czy Viktor Orban się dziś przestraszył? "Myślę, że jest nowa sytuacja związana z postawą części elit politycznych w Stanach Zjednoczonych, która bardzo mocno popycha Unię do jedności i do większej stanowczości wobec Rosji" - uważa były wiceminister spraw zagranicznych dodając, że "Europa się przestraszyła i chce pokazać, że jest zjednoczona".

Czy Amerykanie przekażą Ukrainie 60 miliardów dolarów? "Należę do tego grona, który wierzył, że do świąt będą te pieniądze. A teraz może być bardzo, bardzo ciężko, ponieważ Partia Republikańska kształtuje swoją postawę w zależności od sukcesu, od powodzenia Donalda Trumpa. I to on jest sprawcą de facto tego, że Partia Republikańska idzie pod jego dyktando. A więc: zanegować wszystko, co robi Biden i Partia Demokratyczna" - odpowiada były wiceminister.

Pytany o to, czy można prowadzić efektywną politykę zagraniczną w sytuacji konfliktu pomiędzy prezydentem a rządem odpowiada: "Prawie wszystkie instrumenty są w ręku Prezesa Rady Ministrów, czyli premiera. To, co posiada prezydent w swoim zakresie oddziaływania, to są ozdobniki de facto. (...) Przecież prezydent nie wybiera ambasadora, nie proponuje, nie opiniuje, a jedynie podpisuje" - podkreśla gość Marka Tejchmana. 

Schnepf: Część ambasadorów powinna zostać odwołana

"No to jest oczywiste" - tak w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Ryszard Schnepf odpowiedział na pytanie, czy są ambasadorzy, których należałby odwołać. "I precyzował, że "są to ambasadorzy, którzy nie wykonywali swoich obowiązków, jest wiele sygnałów o mobbingu w placówkach dyplomatycznych, o stosowaniu środków, które są z punktu widzenia prawa pracy zabronione, niemoralne". Zaznaczył, że nie ma na razie żadnych decyzji. "To dopiero podlega ocenie, także bym nie ferował wyroków. Wskazywanie kogokolwiek na tym etapie byłoby działaniem pochopnym. Natomiast z całą pewnością szereg nominacji nie ma charakteru profesjonalnego. Są też tacy ambasadorowie, którzy nie spełniają kryteriów, których wymaga się od najwyższego de facto przedstawiciela RP w innym kraju" - mówił.

Poproszony o wskazanie stolic, gdzie zostaną wymienieni ambasadorzy odpowiedział: "I tutaj zapadło milczenie z mojej strony. Oczywiście nie powiem gdzie, ale jesteśmy obserwatorami: albo są to nielojalne działania, albo nastawione na promocję konkretnych wartości. Jeżeli były to nadania wyłącznie o charakterze partyjnym, niepowiązane w żaden sposób z umiejętnościami, to tacy ambasadorowie powinni powrócić do kraju".

Prowadzący Popołudniową rozmowę w RMF FM Marek Tejchman zapytał swojego gościa o kilku ambasadorów, m.in. Marka Magierowskiego, który jest na placówce w Waszyngtonie, czyli tam, gdzie tę samą funkcję sprawował Schnepf.

"Najtrudniej jest oceniać tych ambasadorów, którzy pracują w tym samym miejscu, w którym ja pracowałem. Jest dobry obyczaj, że moich poprzedników i następców nie oceniam, bo nie wypada. Jest to wbrew zasadom niezapisanym nigdzie w regulaminie, etycznym zasadom" - odpowiedział gość RMF FM.

Czy zmieni się ambasador w Pekinie, którym teraz jest Jakub Kumoch? - zapytał dziennikarz.

"Z tego, co wiem ambasador Kumoch zna język mandaryński. Ma przygotowanie merytoryczne, wiedzę, umiejętności. Znajomość języka mandaryńskiego jest ponadstandardowa. Natomiast pytanie jest o to w jaki sposób realizuje się interes Polski. I to będzie przedmiotem, ale jednoosobowej oceny, tylko przede wszystkim ministra spraw zagranicznych, który będzie decydował o tym, czy taka osoba powinna kontynuować (swoją misję - red.) czy nie" - odpowiedział Schnepf.

A co z Kijowem, gdzie od niedawna ambasadorem jest Jarosław Guzy?

"Nie byłem członkiem delegacji ministra Sikorskiego w Kijowie. Nie rozmawialiśmy o tym, ale myślę, że pan minister ma już wyrobione zdanie na temat funkcjonowania działań pana ambasadora Guzego w tym niezwykle ważnym kraju, w którym mamy wiele spraw do uregulowania i wiele spraw na przyszłość" - powiedział Schnepf.

Czy zmiany dotkną także ambasadę RP w Berlinie?

"Zamiana w stosunkach z naszym zachodnim sąsiadem wymaga innego zupełnie kierowania placówką, reprezentowania niż czynił to poprzednik obecnego ambasadora. To z całą pewnością mogę powiedzieć. My nie jesteśmy w stanie konfliktu i wojny. Mamy swoje problemy jak każdy kraj ze swoim sąsiadami, ale mamy przyjazne stosunki. Republika Federalna Niemiec to jest nasz największy partner handlowy, a do tego sojusznik w NATO i kraj kluczowy wręcz dla wspierania Ukrainy" - powiedział gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM.

Afera wizowa: kumoterstwo, łapczywość i chciwość niektórych urzędników

W przyszły wtorek na posiedzeniu zbierze się sejmowa komisja śledcza, która ma zbadać aferę wizową za czasów rządów PiS.

"Wszystko wskazuje na to, że to jest bardzo poważna afera, gdzie decydowało kumoterstwo, ale także łapczywość czy chciwość niektórych urzędników, którzy nigdy nie powinni być urzędnikami" - powiedział Schnepf.

Czy ta sprawa może się skończyć wyrokami więzienia? - zapytał Tejchman. "Myślę, że tak może być. Te oskarżenia są bardzo poważne" - usłyszał od dyplomaty.

Michelle Obama kandydatką Demokratów w wyborach w USA?

"Dzisiaj Donald Trump ma spore szanse wygrania" - powiedział były ambasador RP w Waszyngtonie. Zaznaczył jednak, że "Demokraci jeszcze nie rozpoczęli kampanii wyborczej. Jeżeli kandydatem po stronie Republikanów będzie Trump to jego najlepszym przeciwnikiem będzie Joe Biden. I Joe Biden jest w stanie z nim wygrać".

Schenpf przypomniał, że wielką niewiadomą dla Trumpa są konsekwencje procesów, w których jest oskarżonym.

"Donalda Trumpa czekają procesy, które się zaczną w marcu. Niektóre są dosyć poważne, niektóre umacniają ten rdzeń protrumpowski. Ale są takie, które zagrażają jego uczestnictwu w wyborach. To jest oskarżenie o insurekcję, czyli o udział i inspirowanie wydarzeń na Kapitolu" - powiedział.

A czy jeżeli Trump w listopadzie przegra, Amerykę czeka powtórka ze szturmu na Kapitol? "Sądzę, że to się już nie powtórzy. To doświadczenie buntu, ataku na Kapitol było niezwykle upokarzającym doświadczeniem dla większości Amerykanów" - powiedział gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM.

Zagrożeniem dla Trumpa, w ocenie Schnepfa, jest wciąż jego konkurentka w walce o nominację Republikanów, Nikky Haley: "osoba młoda jak na polityczkę, kobieta, z etnicznymi korzeniami, różniąca się (z nim - red.) w wielu poglądach".

"Jeżeli Nikky Haley zostałaby jakimś zbiegiem okoliczności kandydatką Partii Republikańskiej to wówczas, być może, Joe Biden zrezygnowałby z kandydowania i to byłaby kobieta po stronie Demokratów. Być może Michelle Obama, to byłby hit. Kiedyś była bardzo przeciwna angażowaniu się w politykę, ale wszyscy mają swój czas. Być może pracują nad nią. Myślę, że to byłaby bomba!" - przewidywał Schnepf.