„Takich danych (dot. liczby upadłych firm) nie ma, ale słyszymy, że trudności są duże w tych branżach, które były zamknięte na wiosnę, a teraz są ponownie zablokowane” – mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców Adam Abramowicz. Dodał, że w połowie roku sytuacja nie wyglądała źle – liczba zgłoszonych upadłości była porównywalna do poprzedniego roku. „Te pierwsze tarcze finansowe przyniosły tyle pieniędzy dla firm, że udało się zapobiec bezrobociu” – mówił. „Niestety, ten jesienny lockdown dla tych branż, które już były wtedy zamknięte, może być gwoździem do trumny, a tym bardziej teraz, gdy ogłoszono, że do 17 stycznia w zasadzie wszystko będzie zamknięte” – podkreślił. Wyliczał, że najgorzej mają się: gastronomia, turystyka, branża ślubna i branża fitness.

To będzie bomba z opóźnionym zapłonem. Te 140 mld zł, które popłynęło na wiosnę (na pomoc firmom) pomogły przejść trudny okres. Teraz widzimy, że te pieniądze są zdecydowanie mniejsze. Poza tym do tej pory firmy nie mogły ich otrzymać, więc już się zamykają i to ciągnie za sobą inne branże - mówił Adam Abramowicz. Gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM podkreślił, że jego zdaniem tarcza branżowa nie jest dobrym pomysłem, gdyż nie obejmuje wszystkich potrzebujących pomocy.

Abramowicz przyznał, że jako rzecznik MŚP nie rozmawia w ogóle z premierem Mateuszem Morawieckim. Rozmawiamy dosyć często z ministrem Gowinem i ministerstwem rozwoju - powiedział.

Pytany o przedsiębiorców, którzy próbują unikać nowych regulacji, Abramowicz powiedział, że można byłoby uniknąć tych sytuacji, gdyby rząd chciał z nimi rozmawiać. Gdyby ten dialog był prowadzony, że przedsiębiorcy byliby przekonani do stosowanych obostrzeń, to wszystkim nam byłoby łatwiej. Moglibyśmy wydawać osądy dot. tych przedsiębiorców, którzy chcieli obchodzić regulacje. Przypomnę, że mijają 2 miesiące i jeszcze złotówki nie dostali przedsiębiorcy. Jak ktoś nie ma na zapłacenie czynszu, to co on ma robić? - pytał.

Nasze środowisko uważa, że cała gospodarka powinna działać, tylko w reżimie epidemiologicznym - zaznaczył. 

Rzecznik MŚP: Wśród doradców premiera ds. pandemii są sami lekarze, a nie ma żadnego ekonomisty

Widzę strukturę rządu i tych organizacji pomocniczych, doradczych pana premiera, jak one są zorganizowane. I widzę w tym ciele doradczym radę składającą się z 16 czy 17 lekarzy, epidemiologów głównie, a nie widzę tam ekonomistów. I uważam, że ci ekonomiści powinni tam być - mówił Adam Abramowicz w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM.

Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorstw odpowiedział też na pytanie, czy mamy do czynienia z dyktatem medyków. Dyktat może nie, ale na pewno mamy przechył lekki. Bo z punktu widzenia lekarza, który nie musi się znać na ekonomii, całkowite zamknięcie jakiejś branży jest dla dobra powstrzymania epidemii, my to rozumiemy. Ale zamknięcie jakiejś branży na długi okres czasu powoduje skutki ekonomiczne - mówił.

Zdaniem Abramowicza koronawirus wcale najbardziej nie rozprzestrzenia się w tych branżach, które zostały zamknięte. Rozprzestrzenia się najbardziej w rodzinach, tam, gdzie są spotkania towarzyskie i w dużych zakładach pracy. Dlaczego nie zamykamy produkcji? Dlaczego nie zamykamy wielkich budów? Dlatego, że widocznie nas na to nie stać - mówił Rzecznik MŚP.

Abramowicz w programie przedstawił też propozycję reformy składek ZUS dla przedsiębiorców. Wprowadźmy tylko reformę "małego ZUS-u+", czyli usuńmy te bariery, które uniemożliwiają firmom, które maja dochód poniżej 6 tys., a obrót większy niż 120 tys. zł rocznie. Im umożliwmy zapłacenie niższej składki. I to nie będzie kosztowało dużo - 1-1,5 mld zł w skali roku - mówił Rzecznik MŚP.

Marcin Zaborski, RMF FM: Panie ministrze, ile małych i średnich firm w Polsce w tym roku upadło?

Adam Abramowicz: W tej chwili jeszcze takich danych nie ma, ale słyszymy, że trudności są duże w tych branżach, które najpierw były zamknięte na wiosnę, a w tej chwili są ponownie zablokowane.

Ale wiemy, czy to będzie liczba dużo większa niż w zeszłym roku, przed pandemią?

Gdybyśmy się zatrzymali, panie redaktorze, na 1 lipca 2020 roku mógłbym stwierdzić, że byłaby to liczba porównywalna, może nawet mniejsza. Dlatego, że ta pierwsza tarcza finansowa i tarcze, które zadziałały, przyniosły tyle pieniędzy dla firm, że udało się przenieść ich substancję, a także zapobiec bezrobociu.

Ale jesień nas dobiła? Dobiła te firmy w dużej mierze?

Niestety ten lockdown jesienny dla tych branż, które już były wtedy zamknięte, może być gwoździem do trumny. No a tym bardziej teraz, kiedy ogłoszono, że do 17 stycznia w zasadzie wszystko będzie zamknięte.

To gdzie jest najgorzej? Gdzie są te branże, które wychodzą z kryzysu najbardziej pokiereszowane?

Przede wszystkim gastronomia. Już widzimy na ulicach naszych miast pozamykane lokale. Oczywiście to są naczynia połączone, to nie tylko gastronomia, bo jeżeli gastronomia wynajmuje lokal od dewelopera, to deweloper też nie otrzymuje w tej chwili pieniędzy, nie otrzymują pieniędzy samorządy. To na pewno będzie też pączkowało dalej, tak? Ale także turystyka, przewozy turystyczne. Nie było przecież w ogóle wycieczek szkolnych, nie było wyjazdów. Nowych. W tym czasie, kiedy zostało to od 1 lipca odmrożone, trochę odbiliśmy jeśli chodzi o turystykę krajową. Ale to też nie wszystkie firmy miały swoje hotele na Wybrzeżu czy w górach, więc to jest bardzo zróżnicowana sytuacja.

Mówi pan: "Będzie to pączkowało dalej". I tu pojawia się takie pytanie, czy to jest bomba z opóźnionym zapłonem? Inaczej mówiąc, czy jeśli chodzi o biznes, najgorsze jest już za nami czy dopiero tak naprawdę przed nami?

Jeszcze wymienię dwie branże, bo będą przedsiębiorcy mieli do mnie pretensje, że jako ich rzecznik tego nie powiedziałem. Branża ślubna z całą otoczką, która temu towarzyszy, niezwykle mocno została uderzona. No i branża fitness - baseny, sauny, tutaj jest dokładnie to samo.

A czy będzie to bomba z opóźnionym zapłonem?

Oczywiście, że tak. Dlatego, że tak, jak powiedziałem, te 140 miliardów złotych, które popłynęło na wiosnę, - oczywiście to też kiedyś będziemy musieli spłacić, bo to jest z obligacji, które państwo wypuściło, PFR wypuścił, ale PFR jest państwową spółką - pomogły rzeczywiście ten trudny okres przejść. Ale teraz widzimy, że już te pieniądze są zdecydowanie mniejsze. Poza tym jeszcze do tej pory firmy nie mogły ich otrzymać, więc już się zamykają. I pociągną za sobą inne branże, bo to tak niestety jest. Mamy system naczyń połączonych. Im szybciej teraz te pieniądze z PFR-u, bo ta druga transza z PFR-u ma też nastąpić, w tej chwili wicepremier Jarosław Gowin powiedział, że w Brukseli już rozmowy są zakończone, no więc to już powinna być kropka nad i, już powinny być zasady przekazywania tych pieniędzy, już powinny one płynąć. Ale poza tym mamy jeszcze jeden problem, bo wtedy dawano wszystkim, którzy mieli spadek obrotów, nawet dosyć niewielki, bo 15 proc., 25 proc., już była rekompensata i pomoc, tak teraz przyjęto tę zasadę branżową.

Jak często dzwoni do pana premier Morawiecki?

Nie dzwoni.

Nie dzwoni? Nie pyta pana o zdanie, które branże należałoby zamknąć? Nie pyta o radę?

Rozmawiamy dosyć często z ministrem Gowinem i z Ministerstwem Rozwoju, tym ministerstwem, które wprost odpowiada za to, co się dzieje. Myśmy przedstawiali Ministerstwu Rozwoju, premierowi Gowinowi tę sytuację, że określenie branż, które zostały zamknięte to nie jest całość wszystkich firm. Będzie niezwykle niesprawiedliwe, jeżeli Jan Kowalski dostanie pomoc, ma zamkniętą firmę, a Ewa Nowak nie dostanie, a też ma zamkniętą firmę.

Panie ministrze, rozmawiał pan z premierem Gowinem np. o tym, dlaczego kasyna są dzisiaj wciąż otwarte?

Panie redaktorze, ja się cieszę, jak jest otwarte. Ja się tylko smucę, jak jest zamknięte.

Czyli pana zdaniem kasyna dzisiaj powinny działać, podczas gdy np. biblioteki są zamknięte, muzea są zamknięte?

Panie redaktorze, ja jako rzecznik i nasze środowisko uważa, że cała gospodarka powinna działać, tylko w obostrzeniach epidemiologicznych.

No jasne, ale jeśli kasyna działają, a inne firmy nie działają, to pan jako rzecznik małych i średnich firm nie widzi w tym problemu?

Widzę problem, żeby otworzyć wszystkie firmy, jak najszybciej to będzie możliwe, dlatego działam w tym zakresie. Ja się cieszę jak coś jest otwarte i niestety uważam, że niedobrze jest, jak jest coś zamknięte. Dlatego wystąpiliśmy o uzupełnienie tych PKD.


To momencik, bo pan przez 10 lat był posłem Prawa i Sprawiedliwości. Wie pan, jak działa polityka, na czym to wszystko polega. Czy pan wierzy w to, że ktoś po prostu przeoczył tę sprawę? Jakoś tak wyszło, zabrakło uwagi, że rząd nie zauważył, że kasyna mogą działać?

Panie redaktorze, jeszcze raz powtarzam, ja się zajmuje tym, co jest zamknięte. Jeżeli kasyna, a to też jest działalność gospodarcza, są otwarte, mam nadzieję, że...

Panie ministrze, jest pan samodzielnym organem ochrony prawa. Samodzielna pana ocena tej rzeczywistości jest tutaj bardzo pożądana. Śmiało.

Chciałbym, żeby otwarte były np. fitnessy, gdzie jest udowodnione, że nie ma tam takiego dużego zagrożenia epidemiologicznego, a one są zamknięte.

Czyli jak fitnessy np. panie ministrze korzystały z pewnego fortelu, żeby jednak działać, mimo rozporządzeń rządowych, bo to było możliwe do tej pory, to pan w tym widział po prostu przedsiębiorczość czy jednak pewien rodzaj takiego cwaniactwa, cynizmu?

Wie pan, panie redaktorze, gdyby ten dialog był prowadzony w ten sposób, że społeczeństwo byłoby przekonane, przedsiębiorcy byliby przekonani do tych obostrzeń, które są stosowane, to byłoby nam wszystkim łatwiej i wtedy moglibyśmy wydawać osądy tych przedsiębiorców, którzy próbowali obchodzić czy ratować się. Ja przypomnę, że mija już dwa miesiące, ani jeszcze złotówki nie dostali przedsiębiorcy. Więc jak ktoś nie ma na zapłacenie np. po pierwszym miesiącu czynszu, to co on ma robić, jeżeli np. nie może już wziąć kredytu, bo banki tym właśnie branżom odmawiają kredytów?

I ktoś taki, kto patrzy na to, że kasyna wciąż działają, panie ministrze, myślę sobie, jest wściekły, jest wkurzony. Patrzy na to, że on działać nie może, a tutaj, proszę bardzo, kasyna działać mogą, chociaż już miesiąc temu przedstawiciele rządu mówili, że o nie, chyba trzeba będzie to zmienić. Przez miesiąc nic się nie wydarzyło.

Panie redaktorze, jeżeli w kasynach są zachowane zasady bezpieczeństwa epidemiologicznego, to że działają tylko może nas cieszyć.

Przy grze w ruletce da się zachować zasady reżimu sanitarnego?

Nie wiem. Ja nie chodzę do kasyn. Nigdy nie byłem.

To może warto zajrzeć zanim się oceni, jak to wygląda?

Te kasyna to jest naprawdę drobny ułamek naszej gospodarki. Zajmijmy się tą gospodarką realną, która zatrudnia ludzi.

Może i drobne, ale duże pieniądze przepływają przez te kasyna z całą pewnością, panie ministrze.