„Cieszę się – z jednej strony – że pan prezydent Andrzej Duda w tym obszarze, czyli w zabieganiu o obecność stałą amerykańską w Polsce, realizuje politykę opartą o zasadę kontynuacji (…). Ale mam zastrzeżenia do samego pomysłu fortu, bo wie pan, są jakieś granice dobrego smaku w podlizywaniu się” – ocenił pomysł stworzenia Fort Trump w Polsce gość Popołudniowej rozmowy RMF FM Bronisław Komorowski. Prezydent dodał też, że pomysł Andrzeja Dudy „mu się nie spodobał”.
Były prezydent RP był również pytany przez Marcina Zaborskiego o istotność deklaracji podpisanej przez Andrzeja Dudę i Donalda Trumpa w Waszyngotnie. Uznał, że "treści tam specjalnie nie ma". Doprecyzował, że według niego nowy dokument to "powtórzenie tego, co było podpisane w 2008 roku". Powtórzenie nie jest żadną sensacją, chyba się pan zgodzi - stwierdził Komorowski.
Marcin Zaborski pytał również swojego gościa o kwestię dołączenia Barbary Nowackiej do Koalicji Obywatelskiej. To jest bardzo mądry ruch, uważam, że to świetnie robi. Byłoby bardzo dobrze, gdyby Grzegorz Schetyna kontynuował ten ruch - stwierdził.
Uznawany za osobę o konserwatywnych poglądach Komorowski opowiedział się za pełnym rozdziałem państwa i kościoła. W moim przekonaniu jest absolutnie niezbędny, pełny rozdział kościoła i państwa. Byleby był to rozdział przyjazny, a nie wrogi - stwierdził były prezydent RP.
Polityk był również pytany o walkę o fotel prezydenta Warszawy. Patryk Jaki jest zagrożeniem dla Warszawy, a niedawno stworzył bardzo poważne zagrożenie dla Polski - mówił były prezydent Bronisław Komorowski w Popołudniowej rozmowie w RMF FM o kandydaturze Patryka Jakiego. Były prezydent przypomniał nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej autorstwa Patryka Jakiego, która okazała się być poważną przeszkodą w relacjach na linii Polska - Izrael i Polska - USA. Patryk Jaki zamiast siedzieć cicho w domu i wycofać się z polityki startuje na prezydenta Warszawy. Po tym co zrobił Polsce ustawą o IPN, nie życzę, żeby miał okazję robić też złe rzeczy w Warszawie - podsumował polityk.
Marcin Zaborski, RMF FM: Pomoże pan prezydentowi Andrzejowi Dudzie w budowie "Fort Trump" w Polsce?
Bronisław Komorowski, b. prezydent: Cieszę się - z jednej strony - że pan prezydent Duda po prostu w tym obszarze, czyli zabiegania o obecność stałą amerykańską w Polsce, realizuje politykę opartą o zasadę kontynuacji. Bo pierwsi żołnierze amerykańscy zostali uzgodnieni w 2014 roku.
Rozumiem, że pan użyje swoich kontaktów i swoich doświadczeń, żeby prezydentowi pomóc?
Ale mam zastrzeżenia do samego pomysłu fortu. Wie pan, są jakieś granice dobrego smaku w podlizywaniu się. Chyba nie potrzeba tak się podlizywać...
Prezydent Duda się podlizuje?
Myślę, że taka sugestia w obecności prezydenta Stanów Zjednoczonych, żeby nazwać w ogóle w Polsce jakiekolwiek instalacje amerykańskie fortem, wbrew polskiej tradycji. A amerykańska tradycja z fortami - może warto przypomnieć - jest taka, że budowano i nadawano trwałe nazwy fort, taki czy inny, jak zdobyto jakieś tereny Indian. Wtedy tam budowano tam fort, który reprezentował nowych Stanów Zjednoczonych. Mnie to się nie podoba.
Ale gdybyśmy zostawili uszczypliwość. Przyjąłby pan zaproszenie na Radę Bezpieczeństwa Narodowego, żeby o tym rozmawiać i podpowiedzieć prezydentowi, jak negocjować, jak o to walczyć?
Nie ma na co przyjąć zaproszenia, bo Radę Bezpieczeństwa Narodowego, i to z udziałem opozycji, ja zafundowałem Polsce. Ale niestety mój następca ją zlikwidował. W takich sprawach jak obecność wojsk amerykańskich, które jednak są istotnym elementem gwarantującym na jakimś poziomie bezpieczeństwo naszego kraju, nie ma sensu toczenie żadnych bojów.
Tylko że na razie pan mówi, że to są polityczne czary-mary, jeśli chodzi o cały ten pomysł. To nie brzmi jako pochwała całego przedsięwzięcia?
A czy chodzi o to, żeby chwalić, czy żeby uzyskać efekt trwały w postaci...
Żeby może współpracować.
Ano widzi pan. Trafił pan w sedno. Wydaje się bardzo często, że chodzi o to, żeby chwalić obecną władzę, że ona o to zabiega, czyli rozgrywa niektóre kwestie PR-owsko, medialnie, a nie zawsze chodzi, albo bardzo często w ogóle nie chodzi o to, aby załatwić realne problemy bezpieczeństwa naszego kraju. I tak jest z wieloma kwestiami, które były także przedmiotem działania pana prezydenta, ale nie ma sensu się obrażać. Ja życzę panu prezydentowi, żeby uzyskał jakiś dalszy postęp na tej drodze trwającej przecież od wielu lat - wzmacniania obecności militarnej Stanów Zjednoczonych.
Czy jako były prezydent poczuł pan tak zwyczajnie, po ludzku, jakiś rodzaj solidarności z prezydentem Andrzejem Dudą, gdy zobaczył pan jego zdjęcie z Gabinetu Owalnego przy biurku prezydenta Donalda Trumpa?
Nie, nie poczułem, wręcz odwrotnie: poczułem się potwornie źle. Zrobiło mi się strasznie smutno, bo jednak to głowa państwa polskiego, prezydent Polski, no został w sposób nieładny potraktowany przez prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Dlatego pytam o tę solidarność.
To jest prezydent mojego kraju, więc muszę powiedzieć, że zrobiło mi się...po prostu dominującym uczuciem było poczucie przykrości.
Za panem ciągnęła się ławeczka z japońskiego parlamentu, a za prezydentem Dudą ciągnąć się będzie to krzesło z Gabinetu Owalnego, którego nie było.
Wie pan, różnica polega na tym, że krzesła w parlamencie japońskim w ogóle nie było, to była czysta manipulacja sztabu wyborczego pana prezydenta Dudy, w moim przekonaniu, bo tam było miejsce do robienia zdjęć. Ja zrobiłem zdjęcie, jak każdy inny japoński turysta, no a ta scena z gabinetu prezydenta Trumpa - to niestety nie została chyba ani wymyślona, ani złośliwie wyinterpretowana, tylko po prostu była. Mówię o tym z przykrością.
Prezydenccy ministrowie mówią, że najważniejsza jest sama treść w tej deklaracji która została podpisana, a opozycja robi wszystko, żeby umniejszyć dzisiaj to wydarzenie.
Wie pan, treści tam specjalnej nie ma, tak popatrzmy, to jest powtórzenie tego, co było podpisywane bodajże w 2008 roku.
I wtedy nie było tam żadnej treści?
Nie no, była. Powtórzenie nie jest żadną sensacją. Chyba się pan zgodzi, że jeżeli się powtarza połowę treści z deklaracji sprzed 10 lat, to to nie jest żadna sensacja i trudno na to zwrócić uwagę opinii publicznej. Natomiast prezydenccy ministrowie mają po prostu taki obowiązek - bronienia swojego szefa. Ja ich rozumiem. Ja nie mam złośliwej satysfakcji z tego, co tam na tym zdjęciu było widać, raczej dominujące jest uczucie przykrości.
Panie prezydencie, nie ma pan problemu z tym, że Platforma Obywatelska dokleiła sobie ostatnio skrzydło Barbary Nowackiej?
Nie, no nie Platforma Obywatelska. To jest Koalicja Obywatelska.
W której prym wiedzie Platforma Obywatelska.
No, oczywiście, że tak. To jest bardzo mądry ruch. Uważam, że to świetnie robi. Byłoby bardzo dobrze, gdyby Grzegorz Schetyna kontynuował ten wysiłek i - powiedziałbym - na przykład w obszarze bardziej konserwatywnych środowisk politycznych. Bo największe sukcesy Platforma Obywatelska miała wtedy, kiedy miała szeroko rozpięte te dwa skrzydła - takie bardziej liberalno-lewicujące i właśnie konserwatywne, w którym ja się odnajdowałem na przykład znakomicie.
No właśnie, dlatego pana o to pytam, bo czy wyobraża pan sobie, że po wyborach Platforma Obywatelska realizuje postulaty, które nie od dziś głosi Barbara Nowacka? Czyli na przykład liberalizacja prawa aborcyjnego z jednej strony, a z drugiej strony ustawa oddzielająca Kościół od państwa.
Wie pan, ja sądzę, że na tym polega właśnie koalicja. Nie sądzę, żeby nastąpiło jakieś zjednoczenie. Ja myślę, że nastąpi zjednoczenie Platformy i Nowoczesnej. To byłoby naturalne, bardzo potrzebne, praktycznie użyteczne. Sojusze polityczne mają to do siebie, że można budować pewną wspólnotę programową, ale nie we wszystkich obszarach. Niedawno miałem przyjemność, mój instytut organizował konferencję z udziałem Grzegorza Schetyny, pani Lubnauer, pani Nowackiej i PSL, na temat polityki prorodzinnej w kontekście trwającego kryzysu demograficznego. I co się okazało? Że startując z różnych pozycji, można dojść do podobnych wniosków co do potrzeby realizowania intensywnej polityki prorodzinnej. Można na to patrzeć z punktu widzenia wolności gospodarczej, żeby więcej ludzi pracowało, a można patrzeć z punktu widzenia perspektywy zatroskanego lewicowca o to, żeby ludziom zapewnić lepszą egzystencję, nawet najbiedniejszym. I efekt polityczny jest taki sam.
Tylko że wcześniej czy później można się zderzyć w kwestiach światopoglądowych. Barbara Nowacka jeszcze niedawno mówiła dużo o tym, że potrzebna jest ustawa oddzielająca Kościół od państwa, popierała projekt dotyczący między innymi finansowania religii w szkołach, świeckości szkół, urzędów i opodatkowania Kościoła. I Katarzyna Lubnauer też tego chce.
W taki sposób myśli wielu ludzi w Polsce.
I Platforma Obywatelska też tak myśli?
Ale nie myślą tak wszyscy. Nie myślą szczególnie tak samo, jak PiS, w związku z tym robi się jedną partię wtedy, jeżeli ma się daleko posuniętą jedność poglądów. Jeśli nie ma tej jedności, to robi się sojusz polityczny. Tu jest koalicja wyborcza, bardzo się z niej cieszę i uważam że ona zostanie przez Polaków doceniona.
Donald Tusk też kiedyś obiecywał "prace nad odłączeniem tej niezdrowej finansowej pępowiny państwa od Kościoła". Z tego potem niewiele wyszło.
Nie wiem, czy pan chce rozmawiać o tym, jak politycy podchodzą do relacji państwa z Kościołem, czy też o samych relacjach. Wiele wydarzeń skłania wiele środowisk politycznych, także konserwatywnych, do myślenia o tym, jak te relacje ułożyć najlepiej. W moim przekonaniu jest absolutnie niezbędny pełny rozdział Kościoła i państwa, byle był to rozdział przyjazny, a nie wrogi.
(nm, ł, bs)