„Ostatnio na naszych uroczystościach 40-lecia ‘Solidarności’ powiedziałem bardzo wyraźnie premierowi, że unijne srebrniki dotyczące likwidacji miejsc pracy nas nie interesują. Zdajemy sobie sprawę, że cały region i górnictwo będzie pewnie w kontekście zaostrzenia szaleńczej polityki klimatycznej UE podlegać transformacji. My na taką transformację jesteśmy gotowi, ale nie zgodzimy się na blitzkrieg klimatyczny” – powiedział w Popołudniowej rozmowie w RMF FM przewodniczący Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ „Solidarność”.
Dotychczasowe rozmowy z przedstawicielami rządu - czy to te pod przewodnictwem pana premiera Sasina, czy te pod przewodnictwem pana ministra Sobonia - prowadzą donikąd (...) Premier jest posłem ze Śląska, w końcu tutaj, w tych miastach robotniczych, w których funkcjonuje górnictwo i przemysł ciężki, dostał najwięcej głosów. Zobowiązaniem nie tylko premiera, ale i posła jest m.in. to, żeby o przyszłości Śląska rozmawiać - tłumaczył wezwanie premiera do rozmów ze związkowcami Dominik Kolorz, przewodniczący Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ "Solidarność".
Związkowiec stwierdził, że sytuacja na Śląsku jest bardzo napięta. Niestety wszystko to, co usłyszeliśmy od rządu, to metoda faktów dokonanych, bo jeżeli słyszymy o tym, że polityka energetyczna Polski już jest przyjęta, słyszymy, że plan klimatyczny dla Polski, który jest przedstawiony Unii, już jest przyjęty i być może będą jakieś korekty i nie słyszymy o żadnych twardych deklaracjach, że te dwa kluczowe dokumenty dla funkcjonowania nie tylko górnictwa, ale generalnie dla przemysłu funkcjonującego na Śląsku już chyba nie zostaną zmienione, to nie zostaje nam nic innego tylko zawnioskować i wezwać premiera, żeby on przewodniczył dalszym rozmowom.
Kolorz zaznaczył też, że na razie nie ma jakichkolwiek sygnałów, że rozmowy z premierem do 21 września się odbędą.
Taką szczodrość kiedyś górnikom i ludziom pracującym na Śląsku w zakładach ciężkiego przemysłu oferował rząd pod przewodnictwem pana premiera Buzka (...). Za tę szczodrość ludzie kupili sobie po matizie, ewentualnie po motocyklu i potem byli bezrobotnymi - tak propozycję ministra Sobonia dotyczącą wsparcia dla górników skomentował w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Dominik Kolorz.
Jeżeli do rozmów nie dojdzie do poniedziałku i nie posuniemy się przynajmniej o dwa, trzy kroki do przodu w dwóch, trzech systemowych kwestiach i nie zrobimy pisemnych ustaleń, to jest możliwe, że strajk na Śląsku zacznie się od poniedziałku, wtorku przyszłego tygodnia - powiedział Dominik Kolorz w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM.
Szef śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" zdradził też, jak może wyglądać planowany strajk. Te akcje protestacyjne i strajkowe będą bardziej przypominać to, z czym mieliśmy do czynienia w 2015 r., czyli wtedy jak pani premier Kopacz wyszła i powiedziała ludziom na Śląsku, że likwiduje pięć kopalń. Przypomnę, że wtedy były strajki na dole, masowe protesty na ulicach, protesty w Warszawie. To może być taka formuła - mówił.
Zdaniem gościa Popołudniowej rozmowy w RMF FM kopalnie, zwłaszcza te najbardziej deficytowe, wymagają restrukturyzacji. Ale nie zamknięcia. My już mamy opracowania, które mówią że one mogą się bardzo mocno wewnętrznie naprawić. I ten proces naprawczy też pewnie może boleć pracowników. Ale to nie znaczy, że trzeba je od razu zlikwidować - powiedział Kolorz.
Marcin Zaborski zapytał też, czy górnicy nie obawiają się, że rząd pozostanie nieugięty, jak w przypadku protestu lekarzy czy nauczycieli. Środowisku nauczycielskiemu brakuje normalnego przywództwa związkowego. My jesteśmy na zupełnie innej płaszczyźnie. Nie chcę być chwalipięta, ale tej skuteczności wielu ludzi w Polsce nam trochę zazdrości. Mamy świadomość, że być może nie wygramy tego strajku, że to będzie pierwsza od wielu lat akcja protestacyjna, w której polegniemy. Ale ja mam to do siebie, biorąc pod uwagę to wszystko, co się szykuje dla ludzi tu mieszkających, że wolę polec z honorem niż wziąć unijne srebrnik i dać komuś, żeby się nimi nacieszył przez trzy, cztery miesiące, a potem szukał chleba w śmietniku - opowiedział przewodniczący śląsko-dąbrowskiej "Solidarności".
Marcin Zaborski, RMF FM: Dlaczego wzywacie premiera Morawieckiego na Śląsk? Nie będzie już rozmawiać, negocjować z wicepremierem Sasinem, z wiceministrem Soboniem, odpowiedzialnym za górnictwo?
Dominik Kolorz: Panie redaktorze, dotychczasowe rozmowy z przedstawicielami rządu - czy to te pod przewodnictwem pana premiera Sasina, czy to te pod przewodnictwem pana premiera pana ministra Sobonia - prowadzą na razie donikąd. Stąd nasze wezwanie, żeby premier przyjechał. W końcu jest posłem ze Śląska, w końcu tutaj, w tych miastach robotniczych, w tym gdzie funkcjonuje górnictwo i przemysł ciężki, dostał najwięcej głosów. Tak że zobowiązaniem, nie tylko premiera, ale posła, jest m.in. to, żeby o przyszłości Śląska rozmawiać.
Pod koniec lipca też chcieliście, żeby przyjechał. Ba, napisaliście to nawet na papierze. Nie przyjechał.
Tak, tych wyzwań, takich wniosków, takich wezwań, tak to określę - pokojowych - było bardzo, bardzo wiele. Natomiast w tej chwili sytuacja jest dosyć napięta...
To już nie jest wezwanie pokojowe?
...z czego wielu Polaków sobie zdaje sprawę na Śląsku. Bo niestety to wszystko, co usłyszeliśmy od rządu, to taka metoda faktów dokonanych. Bo jeżeli słyszymy o tym, że polityka energetyczna Polski już jest przyjęta, jeżeli słyszymy o tym, że plan klimatyczny dla Rzeczpospolitej, który jest przedstawiony Unii już jest przyjęty i być może będą jeszcze jakieś korekty, i nie słyszymy o żadnych twardych deklaracjach, że te dwa kluczowe dokumenty dla funkcjonowania, nie tylko górnictwa, ale generalnie rzecz biorąc przemysłu funkcjonującego na Śląsku już chyba nie będą zmienione, to nie zostaje nic innego tylko zawnioskować i wezwać tak naprawdę premiera, żeby on przewodniczył teraz dalszym rozmowom. Bo my mamy też takie rozdwojenie jaźni...
No dobrze, wzywacie premiera, panie przewodniczący, dajecie mu czas do najbliższego poniedziałku. Jest jakaś reakcja ze strony Mateusza Morawieckiego? Kiedy siadacie do negocjacji z premierem?
Na dzisiaj, na środę, na godzinę 18:05 nie mamy jakichkolwiek sygnałów od jakiegokolwiek członka rządu, że te rozmowy do poniedziałku się odbędą.
Panie przewodniczący, wiceminister Soboń mówi tak: "Żaden górnik, który będzie wychodził z górnictwa, nie zostanie bez wsparcia państwa. Państwo będzie tu szczodre, bo będzie to albo przeniesienie do innej kopalni, która jest rentowna, na przykład w ramach Jastrzębskiej Spółki Węglowej, albo jednorazowa, duża odprawa lub urlop górniczy. Warunki finansowe będą jak najlepsze". Co jest nie tak w tej propozycji?
Wie pan, taką szczodrość kiedyś górnikom i ludziom pracującym na Śląsku w zakładach ciężkiego przemysłu oferował też rząd AWS-u, pod przewodnictwem pana premiera Buzka. To było zgoła dwadzieścia parę lat temu, czyli już ponad dwie dekady. I za tę szczodrość to ci ludzie kupili sobie po matizie, ewentualnie po motocyklu i potem byli bezrobotnymi - szukali pracy w Czechach albo w krajach ościennych, a większość z nich wyjechała do Niemiec. Ta szczodrość polegała niestety na tym, że kupiono wtedy trochę spokoju społecznego. Ja ostatnio premierowi na naszych uroczystości 40-lecia "Solidarności", na których był, bardzo wyraźnie powiedziałem, że unijne srebrniki dotyczące likwidacji miejsc pracy nas nie interesują. My zdajemy sobie sprawę z tego, że cały region i górnictwo będzie pewnie w kontekście zaostrzenia szaleńczej polityki klimatycznej Unii Europejskiej podlegać transformacji. I my na taką transformację jesteśmy gotowi, ale nie jesteśmy i nie zgodzimy się na blitzkrieg klimatyczny. Bo ja pragnę zauważyć, że Niemcy prawdopodobnie zrezygnują z energii węglowej w 2038 r., a my chcemy to tak naprawdę zrobić już dwa lata wcześniej od Niemiec.
Ale czyta pan dokumenty rządowe. I czyta pan np. tym najnowszym dokumencie ministerstwa klimatu, że transformacja na Śląsku da możliwość stworzenia nawet 300 tys. miejsc pracy - nowych miejsc pracy. W takich branżach jak odnawialne źródła energii, energetyka jądrowa, infrastruktura sieciowa, cyfryzacja, termomodernizacja budynków i innych. Pan w to nie wierzy?
Panie redaktorze, zapytaliśmy na ostatnich rozmowach. Ja osobiście pytałem pana ministra Kurtykę, żeby przedstawił jakieś analizy, że te 300 tys. miejsc pracy powstanie.
Nie ma takich analiz?
Takich analiz nie ma. Wydaje mi się, że te 300 tys. miejsc pracy to jest taka zasada ze słynnego skeczu kabaretu Tey - zależy, dla kogo ten wywiad? Ja mogę powiedzieć, że może i powstać 800 tys. miejsc pracy. Ale to jest póki co science-fiction. Póki co, tak naprawdę zaoferowano nam możliwość powstania dwóch fabryk. Jednej - motoryzacyjnej i drugiej - paneli fotowoltaicznych. Te dwie fabryki dają nam w porywach około 4-5 tys. miejsc pracy. Natomiast my w najbliższym czasie jesteśmy przed widmem likwidacji kilkudziesięciu tysięcy miejsc pracy, a w perspektywie długofalowej kilkuset tysięcy miejsc pracy. Zresztą ja dzisiaj słyszałem w RMF-ie doskonały reportaż jednego z reporterów funkcjonujących na Śląsku. I tam wyraźny obraz od rozmówców był taki, że jak nie będzie kopalni, nie będzie huty, nie będzie elektrowni, to nie będzie sprzątaczki, nie będzie Żabki, może nie być Biedronki.
Tak, Marcin Buczek był w Rudzie Śląskiej i rozmawiał z mieszkańcami, pracownikami kopalń m.in. Ale, panie przewodniczący, na nowo uruchamiacie międzyzakładowy komitet protestacyjno-strajkowy. Ogłaszacie pogotowie strajkowe na Śląsku, a przecież wciąż trwają rozmowy. I słyszę, że te rozmowy, jeśli chodzi o specjalny zespół roboczy ,mają trwać do połowy października. Dlaczego nie czekacie na finał tych rozmów?
Ponieważ tak, jak powiedziałem przed chwilą, niestety, panie redaktorze, wydaje się, że w związku z tym, że przez ostatnie pięć lat rząd był szczodry pod względem socjalnym i realizował, bo to tak trzeba powiedzieć, też wiele postulatów związkowych, wiele postulatów "Solidarności", to tak naprawdę żadne negocjacje się nie odbywały, tak że rząd też nie jest przyzwyczajony do negocjacji. Bo negocjacje nie polegają na tym, że jakakolwiek ze stron przyjeżdża już ze swoim opracowaniem i praktycznie mówi, że to opracowanie jest jedno jedyne i nie zrobi ani kroku w tył. Niestety taka jest póki co postawa rządu na nasze propozycje, związane chociażby ze zmianą PEP-u. Bo tutaj nasuwa się wręcz pytanie, czy tak naprawdę polityka klimatyczna ma polegać na zmniejszeniu emisji czy na biznesie? Według nas, według mnie na biznesie. A jeżeli na zmniejszaniu emisji, to przecież naprawdę istnieją technologie niskoemisyjne lub prawie zeroemisyjne, które można zastosować w energetyce pochodzącej z węgla kamiennego. Polska jako jeden z nielicznych krajów unijnych z tych technologii nie chce skorzystać. A te to jest m.in. technologia CCS, to jest technologia, która już jest stosowana masowo w Japonii. My chcemy iść w konwencjonalne źródła energii, w stacjonarne źródła energii, korzystając z gazu. Pomnę, że nie polskiego gazu absolutnie i wiemy o tym, że gazu z Baltic Pipe na taką dywersyfikację, stacjonarną, przejściową energetyki do tego roku 2050 nam nie wystarczy. A węgiel chce się po prostu wyeliminować ze wszystkiego.
Panie przewodniczący, za chwilę o tym porozmawiamy, ale króciutko jeszcze, zanim skończymy tę część rozmowy. Bo mówicie tak: "Do poniedziałku czekamy na rozpoczęcie rozmów z premierem. Jeśli ich nie będzie, będziemy zmuszeni do podjęcia radykalnych akcji protestacyjnych w całym regionie". Na czym te akcje miałyby polegać?
Panie redaktorze, ja jestem ostatnim człowiekiem, który posuwa się do elementów radykalnych akcji protestacyjnych. Ale powiem panu w ten sposób - jak my w poniedziałek podejmowaliśmy decyzję o pogotowiu strajkowym na razie, to już musieliśmy na niektórych kopalniach wręcz prosić górników, żeby do takiej akcji nie przystępowali.
Górnicy w kopalniach chcą już teraz strajkować?
Atmosfera, szczególnie w tej Rudzie Śląskiej, w której był pan Marcin Buczek i na kopalni Wujek, i na tych kopalniach typu Bolesław Śmiały, które pierwsze pójdą do likwidacji, jest bardzo napięta. I coraz bardziej napięta robi się też w polskich stalowniach i w polskich hutach. Bo mówi się tylko węglu, ale tutaj, jeżeli cele redukcyjne będą na takim poziomie, jak dzisiaj zapowiedziała Ursula von der Leyen, to czeka nas jeszcze większy być może dramat, niż na tych kopalniach, które wymieniłem.