„Dzisiaj jest już po decyzji. Będziemy chcieli stworzyć silną partię, która będzie reprezentowała interesy zwykłych ludzi, która nie pozwoli na oszukiwanie nas i mówienie, że decyzje ma za nas podejmować ktoś inny” – powiedział w Popołudniowej rozmowie w RMF FM lider ruchu Agrounia Michał Kołodziejczak. „Mamy zebrane podpisy, gotowy statut, czekamy na ostatnie podpisy tych, którzy w tej partii będą. Na dniach będą złożone dokumenty” – dodał.
PiS jest podstępnym, chytrym lisem. Po tych dwóch latach, które za chwilę miną od wyborów widać, że oszukali. Nie spełnili praktycznie żadnej obietnicy, która dotyczyła wsi i to nie tylko rolników, ale mówimy o szeroko pojętej prowincji - mówił Kołodziejczak.
Na uwagę, że większość rolników wciąż głosuje na PiS, Kołodziejczak wskazał, że jest to jedyna partia, która w ostatnich latach upomniała się o polską wieś. Nikt o niej nie mówił. Jarosław Kaczyński zrobił jeden chytry ruch: dał polskim rolnikom, mieszkańcom polskiej wsi podmiotowość. Mówiąc o niej, obiecując podkreślając jej wagę, przywiązanie do tradycji, do produkcji żywności, nikt tego nie robił. Na mówieniu się skończyło i bardzo szybko czas to zweryfikował. Mówimy jasno: odbijamy polską wieś i nie damy takim ludziom decydować o naszym życiu codziennym, byśmy byli dalej eliminowani i wykluczani z normalnego życia - powiedział.
Lider Agrounii tłumaczył, że rolnicy głosowali w wyborach prezydenckich na Andrzeja Dudę, bo uznali, że nie mają alternatywy. Ja osobiście rozmawiałem z ludźmi ze sztabu (Rafała) Trzaskowskiego. Mówiłem, że jeżeli nie zrobią nic, by upomnieć się o wieś, to niech nie liczą na głosy rolników. Jeśli nie będzie podpisana umowa społeczna między rolnikami a kandydatem Trzaskowskim, to przed drugą turą może się pożegnać z prezydenturą. Ja tę rozmowę miałem dwa dni po pierwszej turze, kiedy wszystko było możliwe. Sztab Trzaskowskiego nie zrobił nic, by zawalczyć o rolników, więc rolnicy zagłosowali na tych, którzy o nich mówili, obiecywali, którzy dawali podmiotowość - mówił gość Marcina Zaborskiego.
Dzisiaj myślę o tym jak skutecznie zbudować struktury w całym kraju, jak skutecznie nakłonić Polaków do tego, by ci którzy mieszkają na wsi nie uwierzyli PSL-owi, ani PiS-owi - powiedział w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Michał Kołodziejczak. Lider Agrounii dodał, że liczy na sukces wyborczy swojego ugrupowania. Wierzę w to, że uda mi się samodzielnie wprowadzić Agrounię w przyszłych wyborach do parlamentu - mówił. Na pytanie, czy rozważa współpracę z PSL-em, odpowiedział: Władysław Kosiniak-Kamysz jest politykiem całkowicie przegranym, przegrał wszystkie wybory, w których startował (...) Jedyne wybory, które wygrał, to wybory na prezesa PSL. Ja uważam, że jest dzisiaj czas na młodych, skutecznych ludzi, którzy pokazali, że w tej polityce mogą się sprawdzić.
Kołodziejczak stwierdził także, że Unia Europejska nie jest korzystna dla rolników. Co to za interes, kiedy my mamy w Polsce 220 euro dopłaty do hektara, Niemcy mają prawie 300 euro, a Francuzi prawie 400 euro, a na Malcie prawie 600 euro. Czy to jest sprawiedliwe i uczciwe? - pytał. Lider Agrounii przekonywał, że w takiej sytuacji lepiej by dopłat nie było. Polscy rolnicy poradzą sobie lepiej od innych, jeśli dopłaty zostaną zniesione w całej Unii - mówił.
Marcin Zaborski, RMF FM: Od kiedy pan marzy o tym, żeby być posłem?
Michał Kołodziejczak: Ja marzę o tym, żeby decydować i mieć wpływ na to, co dzieje się w moim kraju. W kraju, który kocham i tak bym mógł spokojnie myśleć o dniu jutrzejszym.
Chce pan decydować i dlatego pan tworzy partię polityczną?
Do tej pory o tym nigdzie nie mówiłem, nie wypowiadałem się na ten temat. Ma pan rację, dzisiaj jest już tak naprawdę po decyzji. Będziemy chcieli stworzyć silną partię, która będzie reprezentowała interesy zwykłych ludzi, która nie pozwoli na oszukiwanie nas i na mówienie, że decyzje ma ktoś za nas podejmować ktoś inny.
Czyli składa pan wniosek o rejestrację partii politycznej Agrounia?
Tak jest. Mamy zebrane podpisy, mamy gotowy statut, czekamy na ostatnie podpisy tych, którzy w tej partii będą, którzy będą ją zakładać. Na dniach będą złożone dokumenty.
Mówicie dzisiaj chociażby tak: "Odbijamy wieś PiS-owi". Skoro jest tak źle, jak pan mówi to dlaczego ponad połowa mieszkańców wsi w Polsce głosowało w wyborach na Prawo i Sprawiedliwość. Dlaczego 2/3 rolników głosowało na PiS w ostatnich wyborach?
Bo PiS oszukał.
Ale w 2019 roku głosowali w większości rolnicy i mieszkańcy wsi na Prawo i Sprawiedliwość po 4 latach rządów. Rolnicy się nie zorientowali, że co jest nie tak?
PiS jest tak podstępnym, chytrym lisem, że faktycznie ciężko było się zorientować. Ale po tych 2 latach, które za chwilę miną wyborów, widzimy, że oszukali, nie spełnili praktycznie żadnej obietnicy, która dotyczyła wsi i nie tylko rolników, ale mówimy tutaj o szeroko pojętej prowincji. Dlatego mówimy, że nie będziemy takim ludziom więcej razy powierzać decydowania o nas.
Pytanie, czy rolnicy rzeczywiście się z tym zgadzają. Pan mówi: "PiS nie zrobił dla polskiej wsi nic poza mówieniem, głoszeniem haseł i opowiadaniem głupot na temat tego, jak dobrze nam się żyje. My dzisiaj żyjemy w strachu niepewności, nie wiemy jak spłacić zobowiązania, które są rosnące". Jak to jest, że w tym strachu przed długami rolnicy w zeszłym roku zagłosowali na Andrzeja Dudę, człowieka Prawa i Sprawiedliwości, w wyborach prezydenckich? Panie prezesie, nie rozumiem tego...
Nikt inny poza PiS-em nie upomniał się o polską wieś. Nikt o niej nie mówił. Jarosław Kaczyński zrobił jeden chytry ruch - dał polskim rolnikom mieszkańcom polskiej wsi podmiotowość, mówiąc o niej, obiecując, podkreślając jej wagę, przywiązanie do tradycji, do produkcji żywności. Nikt inny tego nie robił, nie mówił. Jednak na mówieniu się skończyło. Bardzo szybko czas to zweryfikował. Dlatego mówimy jasno - odbijamy polską wieś, nie damy takim ludziom decydować o naszym życiu codziennym i o tym byśmy byli dalej wykluczani i eliminowani z normalnego życia.
Rozumiem, że niecały rok temu 72 proc. rolników, którzy oddali głos na Andrzeja Dudę, to oni jeszcze nie wiedzieli wtedy, że coś jest nie tak. Wtedy jeszcze dawali się nabrać zgodnie z pana diagnozą?
Nie jest tak. Ja sam osobiście rozmawiałem z ludźmi ze sztabu Rafała Trzaskowskiego i mówiłem: jeżeli nie zrobicie nic, by upomnieć się o wieś, chociażby nie wspomnicie o tym wszystkim, to nie liczcie na głosy rolników. Jeżeli nie będzie napisana jakakolwiek umowa społeczna między rolnikami, a kandydatem Trzaskowskim, to może się przed drugą turą pożegnać z prezydenturą. I ja tę rozmowę miałem 2 dni po pierwszej turze, kiedy wszystko było tak naprawdę jeszcze możliwe. Sztab Trzaskowskiego nie zrobił nic, żeby wtedy zawalczyć o rolników, więc rolnicy zagłosowali na tych, którzy o nich mówili, którzy im obiecywali, którzy dawali podmiotowość.
Pan mówi, że Prawo i Sprawiedliwość nic nie robi. PiS odpowiada tak: wynegocjowaliśmy dla polskich rolników 32 miliardy euro w ramach Wspólnej Polityki Rolnej. Polska eksportuje coraz więcej żywności. W latach 2015 - 2020 wzrost wyniósł 40 proc. - z 24 na 34 miliardy złotych.
I tutaj bardzo szybkie sprostowanie - nie polscy rolnicy, tylko pośrednicy, czyli międzynarodowe korporacje, na tym zarabiają. Dzisiejszy przykład ziemniaków jest bardzo dobry.
Ziemniaków, które rozdawaliście w Warszawie.
To nie rolnicy są eksporterami tych produktów, tylko firmy które zarabiają. Od rolników te produkty są wydzierane za półdarmo, co powoduje upadek polskiej wsi. Po drugie, mówimy o pieniądzach przeznaczonych na rolnictwo. Panie redaktorze, jeżeli Prawo i Sprawiedliwość te pieniądze na rolnictwo zalicza m.in. na pieniądze dla Orlenu, bo ten będzie skracał łańcuchy dostaw, to ja dziękuję za takie pieniądze dla polskich rolników i polskiej wsi. Będziemy za chwilę poza Biedronką tworzyli drugi monopol, który będzie dostarczał Polakom żywności i będzie się nazywał Orlen.
Panie prezesie, ile czasu poświęcił pan na czytanie Polskiego Ładu, czyli nowego programu Prawa i Sprawiedliwości?
Bardzo dobrze zapoznałem się z tym programem. Już 5 stycznia pisaliśmy o tym, że Prawo i Sprawiedliwość powinno nie tylko w programie, który przygotowuje, ale także w Krajowym Planie Odbudowy bardzo mocno upodmiotowić rolnictwo.
No i PiS kładzie na stole ten program. Jak pan mówi, pan przeczytał bardzo dokładnie i zna pan te propozycje. Są to np. seria radykalnych uproszczeń dla rolników, PiS mówi tak: "Przygotujemy ustawę, która uwolni wiejską działalność gospodarczą, zmniejszymy wymagania biurokratyczne w tym te dotyczące rejestracji urządzeń rolnych, będzie jedno cyfrowe okienko dla rolnika, żeby było mniej biurokracji, szybciej sprawdzało się załatwiać". Pochwali pan Prawo i Sprawiedliwość za ten ruch?
I to wszystko jest mówione wtedy, kiedy 21 kwietnia w życie weszło rozporządzenie, które nakazuje rolnikom w chlewniach mieć tak sterylne warunki, jakie są w szpitalach i rozbudowaną biurokrację przy hodowaniu zwierząt. Jak możemy wierzyć takie zapewnienia? Są to bajki i obiecuje nam się gruszki na wierzbie. My sprawdzamy czyny, a nie obietnice.
Będzie paszportyzacja polskiej żywności - to jest kolejna obietnica, zapowiedź z Polskiego Ładu. PiS mówi tak: "Zbudujemy cyfrowy system pozwalający na identyfikowanie żywności od pola, do stołu. System umożliwi mniejszym gospodarstwom zajęcie lepszej pozycji, konkurencyjnej w łańcuchu dostaw". Wy chcieliście czegoś takiego wcześniej. Chcieliście, żeby oznaczane były polskie produkty w naszych sklepach. To jest coś, co was zadowoli?
Mniejsze gospodarstwa w tej chwili na wielką skalę upadają. Już tylko od początku roku zlikwidowano 30 tysięcy stad świń w Polsce, bo ludzie już sobie z tym nie radzą, właśnie ze wspomnianą rosnącą biurokracją. Od małych rolników nikt nie chce kupować, niezależnie od tego, czy on ma paszporty, czy nie. Supermarkety i korporacje wymagają komercyjnych certyfikatów, które są bardzo drogie i powodują, że małe gospodarstwa rodzinne nie mają prawa bytu. Ja sam spotkałem się takim pytaniem, kiedy pokazywaliśmy problem jednego rolnika, który nie mógł sprzedać kilku tirów ziemniaków, Zadzwonił pośrednik, który sprzedaje do Lidla i mówi: "Odezwał się do mnie Lidl, ale pyta czy ten rolnik ma ten, ten i tamten certyfikat, który łącznie kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych". Czyli to, co on uzyskałby za ziemniaki, musi przeznaczyć na jeden certyfikat, który będzie mówił, że on dobrze produkuje. Polskie gospodarstwa produkują dobrą żywność, są dobrze prowadzone, a jednak do eliminacji ich wykorzystywane są jakieś nowoczesne metody, które powodują, że macie spełnić dodatkowe wymogi.