"Musimy pilnować polskich granic. W ciągu ostatnich miesięcy przez dziurawy płot Kaczyńskiego przedostało się więcej uchodźców niż znajduje się na Lampedusie. Należy chronić polskie terytorium. Należy skupić się na tym, by nasza wschodnia granica stanowiła prawdziwą barierę" - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Andrzej Domański, doradca Donalda Tuska i współautor programu Platformy Obywatelskiej.
Świat obserwuje ostatnie wydarzenia na niewielkiej wyspie położonej między wybrzeżem Włoch i Tunezji. Codziennie przybywają tam setki uchodźców z Afryki, próbujących przedostać się dalej, w głąb Europy. Włoski rząd bezradnie rozkłada ręce i prosi państwa europejskie o pomoc. Sytuacja na Lampedusie pogarsza się z dnia na dzień i będzie wymagać radykalnych decyzji w łonie Unii Europejskiej.
Jakie kroki w tej sytuacji podjąłby rząd Platformy Obywatelskiej?
Przede wszystkim musimy pilnować polskich granic. W ciągu ostatnich miesięcy przez dziurawy płot Kaczyńskiego przedostało się więcej migrantów niż znajduje się teraz na Lampedusie. Należy chronić polskie terytorium. Należy skupić się na tym, by nasza wschodnia granica stanowiła prawdziwą barierę i abyśmy faktycznie wiedzieli, kto do nas przybywa. Przypomnę, że w ciągu ostatnich dwóch lat za rządów PiS wydano ponad 250 tys. wiz dla mieszkańców państw afrykańskich i azjatyckich. Nie wiemy, ile spośród tych wiz wydano z naruszeniem prawa, w jaki sposób te wizy były wydawane, kto i ile na tym zarobił - mówił Domański, dodając, że uchodźców w Polsce jest już bardzo wielu i teraz należy skoncentrować się na ochronie terytorium państwa.
Tymczasem rząd PiS przyjął specjalną uchwałę ws. polityki migracyjnej. Równocześnie Mateusz Morawiecki skrytykował Komisję Europejską i Platformę Obywatelską o podgrzewanie nastrojów w i tak niezwykle napiętej sytuacji na kontynencie.
Rząd Mateusza Morawieckiego ma nieczystą kartę. Nie zrobił niczego, aby przez naszą wschodnią granicę (nie przedostawali się migranci). Zbudowanie muru - to za mocne słowa. Widzimy codziennie filmy, na których dziesiątki i setki osób ten "płot" przekraczają - skwitował Domański.
Proceder, który miał miejsce w krajach azjatyckich i afrykańskich, będzie wymagał bardzo precyzyjnego zbadania przez niezależną prokuraturę. Morawiecki, rząd, straszyli straszyli (społeczeństwo migrantami), a w końcu wpuścili. To jest podsumowanie polityki Morawieckiego wobec uchodźców - dodał gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM.
Opinia publiczna w Polsce i za granicą wstrząśnięta jest doniesieniami o rzekomym procederze korupcyjnym, dzięki któremu nawet kilkaset tysięcy wiz dla obywateli krajów z Afryki, Azji i Bliskiego Wschodu, mogło zostać wydanych z naruszeniem procedur. To wydarzenie, w teorii, powinno wstrząsnąć polską sceną polityczną. Ale jakie będą realne skutki afery wizowej - dopytywała Anna Gielewska.
Już widzimy: dekompozycję obozu władzy, kolejne dymisje, widzimy zrywane umowy. To wszystko wygląda, jak próba odcięcia świadków, którzy mogliby zeznawać przeciwko politykom. Zrywane są umowy z agencjami, które pomagały w uzyskaniu wiz do Polski. Część z nich w sposób, prawdopodobnie, nielegalny. To wszystko działo się za rządów Mateusza Morawieckiego i oczywiście pana Wawrzyka. Myślę, że te konsekwencje będą bardzo istotne. My po wyborach, będziemy te konsekwencje wyciągać, ale jestem przekonany, że wyborcy również widzą, że mamy tu do czynienia ze zorganizowana grupą przestępcza działającą w sercu naszego państwa - tłumaczy doradca Donalda Tuska.
Czy jednak w nawale informacji o migrantach: tych nadchodzących z Białorusi, tych z Lampedusy i tych związanych z aferą wizową - wyborcy jeszcze się nie pogubili?
To jest największa afera, jestem przekonany, ostatnich 20 lat w Polsce. Oczywiście, zdaniem PiS wszystko jest winą Donalda Tuska. Ale patrzmy twardo na fakty: to działo się w ostatnich latach, w trakcie ostatniej kadencji Mateusza Morawieckiego i to oni są bezpośrednio odpowiedzialni za to, że polskie wizy - jak donoszą media - można było kupić na straganie pod polską ambasadą. To jest sytuacja nie do przyjęcia. Będziemy po wyborach sprawdzać, kto, ile na tym zarobi - przekonywał polityk.