23-letni skoczek w końcu zdobędzie Kryształową Kulę za triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Do końca sezonu jeszcze sporo czasu, ale Słoweniec jest w wybornej formie i tylko powiększa przewagę nad rywalami. Peter Prevc zaczyna nową erę w skokach?
Wyniki Petera Prevca to można powiedzieć wynik żelaznej konsekwencji. W końcu od dwóch lat Słoweniec kończył Puchar Świata na miejscu drugim. W sezonie 2013/2014 stracił ponad 100 punktów do Kamila Stocha. Za to rok temu na zakończenie sezonu 2014/2015 miał tyle samo punktów co Severin Freund, ale Niemiec wygrał większą ilość konkursów i zabrał Prevcowi Kryształową Kulę sprzed nosa. A wszystko to działo się oczywiście w Planicy.
Teraz Prevc nie chce mieć podobnych kłopotów i zanosi się na to, że losy Pucharu Świata rozstrzygnie zdecydowanie wcześniej. Wygrał już w tym sezonie 11 konkursów: Niżnyj Tagił, Engelberg (2), Garmisch-Partenkirchen, Innsbruck, Bischofshofen, Willingen, Sapporo, Trondheim, Vikersund (2) - to na tych skoczniach Słoweniec triumfował. Tylko raz wypadł poza czołową "10". W Lillehammer na początku sezonie był 11. Poza tym tylko dwa razy lądował poza podium. Absolutna dominacja - tak trzeba to nazwać. Tym bardziej, że Prevc wygrał już po drodze Turniej Czterech Skoczni i Mistrzostwa Świata w lotach narciarskich w Bad Mitterndorf.
A warto pamiętać, że jeden z pierwszych międzynarodowych startów Prevc miał miejsce w Polsce. W sezonie 2007/2008 wystąpił w Pucharze FIS w Szczyrku, gdzie zajął nawet 4. miejsce.
Urodzony w Kranju skoczek ma dwóch braci, którzy również skaczą na nartach. Domen ma zaledwie 16 lat, ale już w tym sezonie zaczął skakać w Pucharze Świata i to z jakim skutkiem! Zajmuje 12. lokatę w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Zajmował drugie miejsca w Engelbergu i Sapporo. 20-letni Cene rzadko przebija się do zawodów najważniejszego cyklu. Co by jednak nie mówić drugiej takiej rodziny w świecie skoków narciarskich nie mamy.
Pewnie już niedługo cała rodzina Prevców zabierze się za świętowanie, bo Peter musi niebawem zapewnić sobie wymarzoną Kryształową Kulę. Zapewne postara się załatwić wszystko jeszcze przed kończącym sezon weekendem w Planicy, żeby u siebie skakać już bez presji i nerwów jak przed rokiem. Kibice w Słowenii też wolą świętować niż się denerwować - szczególnie, że na taki sukces czekają już 19 lat - od czasów Primoza Peterki, który Puchar Świata zdobył dwa razy z rzędu - w 1997 i 1998 roku.
Później słoweńskie skoki mocno spuściły z tonu - do czołowej "10" klasyfikacji generalnej Słoweniec przebił się ponownie dopiero w 2003 roku i ponownie był to Peterka (7.miejsce). Rok później 10. był Peter Zonta. Taką samą pozycję wywalczył w 2010 roku Robert Kranjec. W 2012 roku był 9. Przełomem był sezon 2012/2013, w którym Kranjec zajął miejsce 6., a Prevc 7. Od tego czasu znów trzeba na poważnie liczyć się ze Słoweńcami. Przez te wszystkie lata mieliśmy erę Małysza, mieliśmy świetnie skaczących Finów i Austriaków. Teraz Finowie praktycznie w ogóle nie istnieją - w tym sezonie tylko raz Lauri Asikainen przebił się do czołowej "10". Reszta rzadko zdobywa jakiekolwiek punkty. Finowie z zamienili się w światową trzecią ligę, którą mało kto się przejmuje. Austriacy też przeżywają regres. Poza Michaelem Hayboeckiem i Stefan Kraftem reszta skacze słabo. Trzecią siłą austriackiej kadry jest teraz Manuel Fettner, czwartą Manuel Poppinger. Nikomu już nie drżą nogi na myśl o Austriakach. O ile więc indywidualnie nadszedł czas Petera Prevca to drużynowo nachodzą rządy Norwegów. Po kilku chudych latach Wikingowie mają teraz nadmiar bogactwa. W poprzednim sezonie o honor norweskich skoków dbali Anders Fannemell i Rune Velta. Teraz tylko pierwszy z nich regularnie i skacze w Pucharze Świata. Drugi występuje tylko w Pucharze Kontynentalnym. Furorę robi Kenneth Gangnes, Johann Andre Forfang, Daniel Andre Tande, czy Andreas Stjernen.
I pewnie dużo więcej mówilibyśmy o odrodzeniu norweskich skoków gdyby nie Prevc. Bo Słoweniec zabrał w tym sezonie rywalom to co najważniejsze - zwycięstwa. Norwegowie wygrali tylko trzy konkursy indywidualne - Tande, Gangnes i Fannemell stali na najwyższym stopniu podium. Warto pamiętać, że sezon Norwegowie otworzyli tragicznie. W drużynówce w Klingenthal zajęli 9. miejsce. Później jednak okazało się, że kradną show wszystkim poza Prevcem.
To właśnie rywalizacja Prevca z koalicją Norwegów zapowiada się najciekawiej w kontekście końcówki sezonu. Niewykluczone, że ich walka przeniesie się i na kolejny sezon. Austriacy, Niemcy, Polacy, czy Japończycy z niesamowitym Noriakim Kasai mogą to tylko obserwować i co jakiś czas zaskoczyć świetnym wynikiem.