Po zwycięstwie nad Wyspami Owczymi 2:0 w eliminacjach Euro 2024 nasi piłkarze jeden po drugim powtarzali, że kluczowe i najważniejsze są trzy punkty. Zgoda. Punkty są ważne, ale po tym spotkaniu trudno znaleźć jakikolwiek inny punkt zaczepienia, który dawałby powody do optymizmu. Trudno też w jakiś szczególny sposób cieszyć się ze zwycięstwa nad Farerami.
To był trudny mecz. Na pewno trudny do oglądania. Trochę jak wyjazd na urlop samochodem bez klimatyzacji w upale. Silnik szwankuje, resory nie reagują na nierówności na drodze, ktoś z rodziny rozlał sok, ale jedziemy. Po drodze jakaś mała radość - może otwarta bramka na autostradzie. Dojeżdżamy do celu, ale jesteśmy zmęczeni i już wiemy, że pierwszy dzień urlopu to będzie rekonwalescencja po podróży. Z tym meczem było podobnie.
Radości z grania chyba Biało-Czerwoni nie mieli za dużo. Męczyli się na murawie, a wraz z nimi męczyli się kibice na trybunach. Nie mieliśmy pomysłu, jak rozmontować nieźle ustawioną obronę rywali. Mało było pojedynków jeden na jeden. Mało krótkich, szybkich podań z pierwszej piłki. Nic dziwnego, że schodzącą na przerwę drużynę pożegnały gwizdy.
W drugiej połowie dwa trafienia Roberta Lewandowskiego załatwiły sprawę. Była też sytuacja, w której zawodnik FC Barcelony miał otwartą drogę do bramki rywali, ale dał się dogonić i osaczyć trzem obrońcom rywala. Nie oddał nawet strzału. To było dla nas naprawdę bolesne 90 minut...
Biało-Czerwoni w strefie wywiadów byli zaskakująco zgodni w ocenie spotkania.
Wiedziałem, że jak strzelimy pierwszą bramkę to będzie łatwiej. Pewnie jak byśmy szybciej strzelili, to mecz byłby dużo łatwiejszy - mówił Robert Lewandowski. To był mecz do pierwszej bramki - dodawał Karol Świderski.
Jakub Kamiński: Wiedzieliśmy, że to jest kwestia strzelenia pierwszej bramki, żeby ten mecz rozkręcić. Bardzo późno udało się to niestety zrobić. Szkoda, bo łatwiej by nam się grało. Dopisujemy trzy punkty i tylko to się dla nas liczy.
Był to silny rywal. Tego typu spotkania są najważniejsze do pierwszej bramki. My ją dość późno strzeliliśmy i nie było łatwo, ale najważniejsze, że na koniec dnia mamy trzy punkty - podsumował Grzegorz Krychowiak. Jednak sformułowanie "silny rywal" trzeba uznać za lekko zaskakujące, bo przecież na murawie doświadczeni zawodowcy spotkali się z zawodnikami, którzy w większości trenują po pracy...
Ta pierwsza bramka rodziła się w niewiarygodnych bólach. Chyba nieadekwatnych od naszego ofensywnego potencjału. Dobrze, że jest zwycięstwo, dobrze, że są trzy punkty. Jednak w takim spotkaniu to naprawdę obowiązek do odpracowania. Oczywiście futbol na Wyspach owczych się rozwija, idzie do przodu. To jednak nie tłumaczy długich minut przeciętnej gry Polaków.
W Tiranie czeka nas starcie z mocniejszym rywalem. Paradoksalnie na murawie może być łatwiej, bo będzie więcej wolnych przestrzeni i otwartej gry. Trudno jednak mówić o jakimś poważnym zastrzyku optymizmu przed niedzielnym spotkaniem.