W Polsce narzekamy zimą na niewłaściwie odśnieżone drogi, parkingi czy chodniki, na zbyt dużą ilość soli i tak dalej… W Norwegii z kolei do śniegu są przyzwyczajeni, ale pomyłka pewnego nadgorliwego kierowcy pługa spowodowała poważne kłopoty dla organizatorów zawodów narciarskich.
Pechowiec został poproszony o odśnieżenie parkingu, by uczestnicy zawodów w jeździe na nartach i w rzucaniu lassem mogli ze spokojem zaparkować swoje samochody. Niby wszystko proste i klarowne. Niestety zamiast parkingu niewymieniony z nazwiska pracownik firmy zajmującej się odśnieżaniem zajął się... stadionem narciarskim.
Tym samym zniweczył długie przygotowania obiektu do zawodów i włożone w to pieniądze. Członkowie klubu i wolontariusze poświęcili kilka ładnych tygodni, by przygotować wszystko na tip-top. Do norweskiego Porsanger miało przyjechać 400 zawodników. Teraz powstaje pytanie, czy będą mieli po co przyjechać. Ostatnia nadzieja jest taka, że spadnie śnieg.
Właściciel firmy zajmującej się odśnieżaniem chciał wyjść z całej sytuacji z twarzą, bo za usługę nie wystawił rachunku, a pół żartem pół serio dodał, że na szczęście jego pracownik nie zdążył wysypać na stadionie soli.
I niech będzie to małe pocieszenie, że barejowskie klimaty to nie tylko polska domena. Zapewne wieści o wielu absurdach, które codziennie mają miejsce na całym świecie, po prostu do nas nie docierają. Być może nie jesteśmy pod tym względem tacy wyjątkowi. I może to nawet dobrze...