​Pracownicy mówią, że tego co udało się przez lata zgromadzić wystarczyłoby do utworzenia sporego muzeum. Tymczasem unikatowe eksponaty po prostu ozdabiają ściany na korytarzach, a miejsce to skrywa najprawdziwsze potwory z głębin. Budynek Wydziału Nauk o Żywności i Rybactwa Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego jest dziś Twoim Niesamowitym Miejscem w RMF FM.

Już na wejściu studentów wita wielki rekin polarny. Wygląda trochę jak sztuczny, to jednak prawdziwa, wypreparowana ryba. Trafiła na ZUT z Akademii Morskiej. Po odnowieniu prezentuje się imponująco, ale to dopiero przedsmak tego, co czeka na wyższych piętrach. Tam w gablotach na korytarzach aż roi się od ryb, skorupiaków i muszli. To największa w Polsce kolekcja wypreparowanych ryb. Trafiły tu w większości w latach świetności polskiego rybactwa. Statki z absolwentami uczelni na pokładach poławiały ryby w najdalszych zakątkach świata. Gdy w sieci znalazł się nietypowy okaz, w chłodni przypływał do Polski i trafiał do naukowców. W piwnicach wydziału mieści się preparatornia.

Studenci przywożą nam ryby z praktyk, czasem wędkarze przynoszą swoje trofea. Doktor Sławomir Keszka zajmuje się preparowaniem tych ryb, ich malowaniem, a czasami po prostu ich odświeżaniem - mówi prof. Adam Tański z Katedry Hydrobiologii, Ichtiologii i Biotechnologii Rozrodu. Na stołach leży teraz: olbrzymia ryba piła, wielki sum, żaglice i rekin. Po odnowieniu wrócą na ekspozycję.

Żebro wieloryba, znalezione na plaży obok nieczynnej już faktorii wielorybniczej

Część eksponatów przywiózł ze swoich wypraw prof. Juliusz Chojnacki, uczestnik pierwszych polskich ekspedycji na Antarktydę. Obok jego gabinetu na ścianie wisi certyfikat z jego nazwiskiem, zaświadczający, że opłynął przylądek Horn. Zrobił to dwukrotnie. Certyfikat daje mu prawo siedzieć w jednej z tawern z nogami na stole. Profesor Chojnacki w zimnych wodach koło Antarktydy zajmował się badaniem krylu. To niewielkie skorupiaki, którymi żywią się wieloryby. Oczywiście trafiły też na szczecińską uczelnię. Profesor przywiózł też ryby oraz m.in. żebro wieloryba, znalezione na plaży obok nieczynnej już faktorii wielorybniczej. Na ścianie prezentowane jest obok 5-6 metrowej kości żuchwy wieloryba i fragmentu fiszbiny. Naukowiec ma opinię człowieka, który głaskał wieloryby. Wzięło się to z prawdziwej historii. Któregoś dnia profesor wypłynął ze studentami na połów kryla, niedaleko czoła lodowca.

Słyszałem, że pod czołem lodowca żeruje wieloryb. Był w odległości jednej mili. Ten odgłos jest niesamowity. Jakby otwierały się skrzypiące wrota starej stodoły. Ten dźwięk to efekt ocierania się o siebie zwisających fiszbinów. W pewnym momencie zobaczyłem, że z prawej burty zbliżał się do nas jakiś cień. Myślałem, że może fala czy coś. A to podpłynął do nas bardzo blisko humbak. Był prawdopodobnie sprowokowany tym, że coś się dzieje. Wyciągnąłem rękę i poczułem, że to ruszający się zwierzak. Muszę powiedzieć, że prześlizgnął się pod moją ręką, zanurkował pod nasz kuter, ale nie uderzył płetwą ogonową, tak jak to zwykle robią. Wtedy byśmy się pewnie wszyscy na tym kuterku potopili. Czułem, że to ktoś inteligentny, zachowywał się wobec nas bardzo delikatnie. Nie wiem czy łypnął nad powierzchnią, czy spod wody nas obserwował. To był dla mnie magiczny moment - opowiada profesor Chojnacki.

Król... rekin

Wśród eksponatów spore zbiory dotyczą rekinów. Są całe okazy rekinów młotów, kosogon z charakterystycznie wydłużonym górnym płatem płetwy ogonowej. W gabinecie prof. Beaty Więcaszek są też charakterystyczna piła ryby piły i prawdziwe szczęki rekinów - żarłaczy białych, zwanych ludojadami. Wystarczy wziąć je do ręki, by zrozumieć, że te ryby nie bez powodu dorobiły się tej ponurej opinii. Wystarczy popatrzeć na kształt tych zębów. Są one trójkątne, zróżnicowane na obu szczękach. Na górnej są silniejsze, przystosowane do odgryzania, natomiast dolne służą do przytrzymywania swojej ofiary - tłumaczy prof. Więcaszek. Zęby są ostre jak żyletka. Co ważne, rekin nigdy nie jest szczerbaty. Za pierwszym garniturem uzębienia, przy dziąśle czekają następne. Gdy jeden ząb się złamie, zastępuje go kolejny.

Na swoją nazwę zasłużył też inny gatunek ryby, którą udało się jako eksponat pozyskać dla uczelni. To maszkara grenlandzka. Ryba, która żyje w głębinach oceanów, gdzie nie dociera światło słoneczne. Swoje ofiary wabi świecącym wyrostkiem, który znajduje się tuż nad najeżoną zębami paszczą. Nie są to piękne ryby, ale spełniają ważną rolę w ekosystemie. Często na dno oceanu spadają ryby, które są na przykład poranione i maszkary zjadają takie osłabione osobniki - mówi prof. Więcaszek. Jak te przedziwne stworzenia emitują światło? Okazuje się, że potrzebują do tego fluoroscencyjnych bakterii, które zamieszkują wnętrze charakterystycznie zwisającego wyrostka. To te bakterie świecą, a nie sama ryba. Maszkarom nie jest prosto znaleźć partnera. Nie tylko dlatego, że nie należą do piękności. Na dnie oceanu, w ciemnościach trudno jest samicy znaleźć samca. Natura znalazła na to sposób. Aby nie zgubić partnera, mniejsze samce po prostu przyczepiają się do większej samicy. Ta potrafi mieć dwóch, a nawet trzech zalotników, którzy z czasem mogą wręcz otworem gębowym przyrosnąć do samicy. Ona ma za zadanie karmić całe towarzystwo, oni - zapładniać ikrę.

Wrażenie robi też inny eksponat. To ponad dwumetrowa samica jesiotra. Tę olbrzymią rybę złowiono jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku w Wiśle, niedaleko Tarnowa. Została złowiona nielegalnie, w tym czasie jesiotry były pod ochroną. Rybak, który ją wyciągnął trafił do więzienia. Karę mu jednak darowano w zamian za przekazanie jesiotra naukowcom. Ryba trafiła najpierw do Olsztyna, a następnie do Szczecina - opowiada prof. Tański.

Wydział Nauk o Żywności i Rybactwa to nie tylko wypreparowane ryby, ale też żywe osobniki, zamieszkujące liczne akwaria w podziemiach uczelni. Są tu zarówno popularne rybki akwariowe, jak i bardzo żywiołowe znane raczej ze stoisk rybnych w marketach tilapie. W akwariach są też ryby, które zostały złowione w Odrze, ale nie mogą wrócić na wolność. Są to bowiem gatunki inwazyjne. Widzimy tu pływające karasie srebrzyste, sumy karłowate, a także bardzo powszechne w rejonie Dolnej Odry basy słoneczne - mówi prof. Tański.

Trafiają tu też ryby niechciane. Gdy ktoś likwiduje akwarium często przynosi jego mieszkańców na uczelnię. Ryby te mogą dożyć tu swoich dni, ale mogą je otrzymać też ci, którzy o akwarium dopiero marzą.

Poza rybami swoją przystań znalazły też skorupiaki. W sporym zbiorniku żyją kraby wełnistorękie. To gatunek pochodzący z Chin, który przywędrował do Europy w wodach balastowych statków. Jego nazwa pochodzi od charakterystycznego "futerka" na szczypcach. To gatunek bardzo ekspansywny, dziennie krab może przejść nawet 10 km. Te skorupiaki występują w jeziorze Dąbie. Stamtąd właśnie wyłowione zostały osobniki z uczelni. Takiego kraba złapać można tylko od góry za pancerz na tułowiu. Zbliżanie palców od przodu stworzenia grozi bolesnym uszczypnięciem.

Pracownicy Wydziału Nauk o Żywności i Rybactwa bardzo chętnie opowiedzą grupom uczniów o zgromadzonych przez lata eksponatach. Podwodny świat jest niezwykle różnorodny, często okrutny, albo tak dziwaczny, że aż trudno uwierzyć, co kryje się w głębinach mórz.

Opracowanie: