Słowacja przechodzi największy kryzys służby zdrowia w historii. Niemal jedna trzecia lekarzy pracujących w szpitalach złożyła wypowiedzenie. Termin minął o północy. Żeby zapewnić pacjentom opiekę rząd wprowadził stan wyjątkowy w szesnastu największych placówkach medycznych i postawił protestującym ultimatum: albo powrót do pracy i 300 euro podwyżki od nowego roku, albo nakaz pracy za 70 procent wynagrodzenia. Połowa lekarzy ugięła się. Ale co piąty lekarz nadal protestuje.
Jak przekonał się reporter RMF FM Maciej Pałahicki, szpital w słowackim Popradzie pracuje normalnie.
Jak zapewnia dyrektor lecznicy Józef Tekacz, wszystkie oddziały przyjmują pacjentów i wykonywane są planowane wcześniej zabiegi. Z 46 lekarzy, którzy złożyli wypowiedzenia, tylko 15 nie zmieniło zdania. Jednak wszyscy stawili się dziś do pracy.
Nie, nie musiała ich doprowadzać policja. Wszyscy otrzymali urzędowe nakazy pracy i podporządkowali się im, sami przyszli - wyjaśnia dyrektor szpitala.
Są jednak lecznice, szczególnie w Bratysławie i Bańskiej Bystrzycy, gdzie ponad połowa lekarzy zrezygnowała z pracy, a część poszła na zwolnienia chorobowe. Wszystkie placówki udzielają jednak pierwszej pomocy.
Widać wyraźnie że słowacka służba zdrowia ciężko choruje, ale to z pewnością jeszcze nie zawał.