Dziwne to były mistrzostwa. Pierwsza część zupełnie nieudana, druga przynosząca nadzieję. Pozytywnie zaskoczyli zwłaszcza skoczkowie, którzy udowodnili, że na igrzyskach mogą wystąpić w głównych rolach. A co w Soczi zrobi Justyna Kowalczyk?
Aleksander Wierietielny pytany o to, jak przygotować się do mistrzostw świata w Falun w 2015 roku pokręcił głową i odpowiedział - najpierw jest Soczi, a potem już chyba wystarczy. To jasny sygnał, że przyszły rok może być datą graniczną dla trenera, a co za tym idzie dla samej biegaczki. Trudno bowiem wyobrazić sobie Polkę pracującą z kimś innym i to mimo częstego iskrzenia na linii Kowalczyk - Wierietielny.
A więc pytanie brzmi - co zrobić przed Soczi? Jak przygotować się do najważniejszej, być może ostatniej imprezy w karierze? Nie należą się Justynie oklaski za Val di Fiemme - powiedziała sama zainteresowana po zdobyciu srebrnego medalu na 30 kilometrów. Apetyty były dużo większe. Oczywiście błąd z finału sprintu zepsuł wiele, ale chyba nie wszystko. W Vancouver Polka walczyła z Bjoergen na 30 kilometrów i na ostatnich metrach to ona wydarła jej zwycięstwo. W Val di Fiemme mądrzejsza okazała się Norweżka.
Bjoergen zupełnie inaczej podchodzi do startów. Wybiera to, co najważniejsze i zazwyczaj zgarnia tam całą lub prawie całą pulę. Vancouver, Oslo, Val di Fiemme. Nie wygrała Tour de Ski, w ostatnich latach to Kowalczyk częściej zdobywała Puchar Świata, ale igrzyska i mistrzostwa to królestwo Bjoergen. Być może warto zrezygnować więc z niektórych startów, a może nawet większej części sezonu na rzecz przygotowań do igrzysk? Byłoby dobrze, ale Kowalczyk nie raz powtarzała, że ona szlifuje formę poprzez starty, a nie treningi. Co więc zrobić?
Na to pytanie odpowiedź znaleźli już chyba skoczkowie. Imponujący start drużyny, fantastyczny wystrzał Stocha. Łukasz Kruczek miał w tym sezonie bardzo trudne momenty. Po fatalnym początku przebąkiwano o dymisji trenera. Skoczkowie wzięli jego stronę i po jakimś czasie maszyna zaczęła dobrze funkcjonować. O tym jak dobrze świadczą wyniki konkursu drużynowego. Różnice w czołówce zrobiły się tak niewielkie, że kto wie, czy Polaków nie będzie stać nawet na olimpijskie złoto? Austriacy są najlepsi, ale nie wyprzedzają już rywali o kilka długości. Niemcy, Norwegowie - jak widać w zasięgu Polaków. Finów nie ma, Słoweńcy są nierówni, Japończycy solidni, ale bez błysku.
A co do Val di Fiemme to... powtórzę - dziwne mistrzostwa. Ale choćby dla tego jednego widoku warto było tam być...