Oba filmy są czarno-białe. W obu jest motyw powrotu do ojczyzny, do własnych korzeni, a w tle jest historia kraju. U Pawła Pawlikowskiego - polska, u Alfonso Cuarona - meksykańska. W ostatni weekend kilka kół amerykańskich krytyków przyznało swoje nagrody. "Roma" zgarnęła ich najwięcej i to nie tylko za "najlepszy film zagraniczny", ale także w głównej kategorii - "najlepszy film". Wcześniej dostała też nominację do Złotego Globu.

"Zimną wojnę" nagrodzono na ostatnim festiwalu w Cannes za najlepszą reżyserię. "Roma" jest laureatem Złotego Lwa, najważniejszej nagrody na festiwalu w Wenecji. To produkcja Netfliksa. Filmy z tej platformy nie mogły walczyć w tym roku o Złotą Palmę w Cannes.

"Zimna wojna" zabiera widza do lat 50. i 60. XX wieku i do stalinowskiej Polski. "Roma" dotyczy lat 70., czasów podziałów i niepokojów w Meksyku.

"Roma" to kameralny film. Historia bardzo osobista. Cuaron mówi, że 90 procent scen wyciągnął z własnej pamięci (...) to również delikatna opowieść o więzach rodzinnych, list miłosny do kobiety, która Cuarona wychowała, do gosposi. Piękny film - mówi mi krytyk filmowa Barbara Hollender, która zachwyciła się "Romą" po pierwszej projekcji w Wenecji.

Przypomina też, że Cuaron jest przyjacielem Pawlikowskiego i że mówi o nim "mój polski brat". Jak podkreślił w jednym z wywiadów: godziny rozmów, które toczyli, nie mogły pozostać bez echa.

W ostatni weekend kilka kół amerykańskich krytyków przyznało swoje nagrody. Ci z Los Angeles i Toronto uznali, że "Roma" to najlepszy film. Ci z San Francisco, Filadelfii i Chicago zdecydowali, że to nie tylko "najlepszy film", ale jednocześnie "najlepszy film zagraniczny". Krytycy z Nowego Meksyku docenili zdjęcia Łukasza Żala do "Zimnej wojny". A krytycy internetowi z Nowego Jorku "Romę" wybrali najlepszym filmem, a "Zimną wojnę" najlepszym filmem zagranicznym.

W nominacjach do Złotych Globów "Zimna wojna" przepadła. "Roma" je dostała: nie tylko w kategorii "najlepszy film zagraniczny", ale też za reżyserię i za scenariusz.

Nowy film twórcy oscarowej "Grawitacji" to bez wątpienia największy faworyt w kategorii obrazów nieaglojęzycznych. Ale są przecież jeszcze: libańskie "Kafarnaum" Nadine Labaki, japońskie "Shoplifters" Hirokazu Koreedy - film nagrodzony w maju Złotą Palmą w Cannes, no i "Płomienie" - dreszczowiec z Korei Południowej, który nagle, po nagrodach części krytyków, wyrósł na jednego z faworytów.

Wydaje się, że o ile "Zimna wojna" może liczyć na oscarową nominację, o tyle o samą nagrodę będzie wyjątkowo trudno. Na razie to "Roma" skradła więcej serc.


(e)