„Wczorajsza prezentacja sprawiała wrażenie chaotycznej. Była nierówna – niektórzy ministrowie zrobili to lepiej, niektórzy gorzej. Potraktowałbym to jako czysto polityczne wydarzenie – przychodzi kolejna ekipa i rozlicza poprzednie rządy” – mówi o audycie rządów PO-PSL gość „Dania do Myślenia” w RMF Classic, politolog z UW Bartłomiej Biskup. „Może to jest trochę za późno. Mamy pół roku rządów Beaty Szydło i można to było zrobić kilka miesięcy temu” – uważa politolog. Jego zdaniem w niektórych momentach pojawiały się całkiem poważne zarzuty. „Szczególnie te dotyczące niegospodarności, środków unijnych, koszty budowy dróg. Było też trochę ciężkich zarzutów jeśli chodzi o służby specjalne” – komentuje Biskup. Dodaje, że „niektóre osoby, które to przedstawiały, powinny pamiętać o swoim życiorysie i rozliczyć się”.
Tomasz Skory: Rozmawiamy dzień po trwającej kilkanaście godzin, skończonej głęboko w nocy debacie na temat tzw. audytu rządów PO-PSL - przedstawionego przez rząd Beaty Szydło. Według pana to, co przedstawili ministrowie, to jest rzetelny raport o tym, jaka Polska była pół roku temu? Rzetelny, sumienny, solidny?
Bartłomiej Biskup: Myślę, że to są za duże słowa, dlatego że to jest przede wszystkim raport polityczny. Tak zazwyczaj się robi, że kolejna przychodząca ekipa stara się rozliczyć poprzednie rządy. Aczkolwiek ta wczorajsza prezentacja sprawiała wrażenie chaotycznej, dlatego że była nierówna. Niektórzy ministrowie zrobili to lepiej, niektórzy gorzej.
Była i publicystyka i efekciarstwo...
Tak. Zależy, co chcemy osiągnąć, co chcemy mówić. Ja bym to potraktował jako czysto polityczne wydarzenie. Przychodzi kolejna ekipa i rozlicza poprzednie rządy. Wiadomo, że to rozliczenie nie wypadnie dobrze.
Swojego rodzaju rytuał polityczny...
Zresztą Platforma też rozliczała rządy PiS, to trzeba przypomnieć.
Ale nie tak obszernie, nie tak obficie.
Nie przez cały dzień, nie w taki sposób oczywiście. Natomiast mam wrażenie, że to jest troszkę za późno. Mamy już prawie pół roku rządów Beaty Szydło, więc można to było zrobić kilka miesięcy temu.
Tym bardziej dziwi chaotyczne przygotowanie. Taka niejednolita metodologia.
Może to była rzeczywiście - jak niektórzy sądzą - decyzja w ostatniej chwili, żeby takiego rozliczenia dokonać.
Kończąc te tezę, trzeba dodać, że to miałoby wynikać z sukcesu, jakim była demonstracja 7 maja.
Można taki scenariusz zakładać. Niestety dzisiaj polityka polega na tym, że jedni chcą przykryć drugich. Chociaż do pewnych wątków tego quasi raportu trzeba się odnieść, bo w niektórych momentach pojawiły się całkiem poważne sprawy.
A które się panu wydają najistotniejsze? Bo do zapamiętania są np. "złoty mercedes", "horoskopy dla psów", "tsunami niegospodarności" - kilka takich efekciarskich tez, które wydają się naprawdę poważnymi zarzutami.
Myślę, że szczególnie te zarzuty dotyczące niegospodarności - niewykorzystania środków unijnych, albo złego wykorzystania. Zarzuty dotyczące budowy dróg. Jest kilka wersji - za ile myśmy budowali te drogi, więc trzeba by ustalić, która z tych wersji jest prawdziwa.
Najwyraźniej zależy kto ustala...
Było trochę ciężkich zarzutów, jeśli chodzi o służby specjalne, ale to też trzeba by było zweryfikować. Z kolei służby specjalne lubią ciszę, więc nie wiem, czy to się da w ogóle zweryfikować... A te, o których pan mówi, bardziej medialne, "złote mercedesy" itd. - to jest wszystko do sprawdzenia. To były takie nierównoważne, nierównoległe byty.
Co najmniej różnej rangi. Pan uważa stawiane zarzuty za wiarygodne? Bo dość często dzisiejsza opozycja odnosi się w sprawie tej debaty do samych postaci, które ją przedstawiają. I rzeczywiście można się zastanawiać, czy wiarygodne są zarzuty stawiane przez: skazanego prawomocnie, chociaż ułaskawionego szefa służb specjalnych, przez byłego ministra rządu Platformy, przez ministra, który piętnując działania w spółkach skarbu, sam takie działania prowadzi, przez ministra mówiącego o niegospodarności, chociaż sam pobierał, przez ministra finansów chociaż sam pobierał niezupełnie należne świadczenia z powodu zasiadania rzekomo w Sejmie, chociaż był za granicą, przez wicepremiera wskazującego na zagraniczną własność banków, chociaż wszyscy wiemy, że przez kilkanaście lat w takim właśnie banku zagranicznym pracował... To troszkę odbiera wiarygodność...
Niektóre osoby, które to przedstawiają, powinny pamiętać o swoim życiorysie. Tym bardziej ten raport mógł być odbierany jako mniej wiarygodny, jeżeli takie osoby go przedstawiały. A zwłaszcza, że - nie czarujmy się - Polskę mamy taką, jaką mamy. Jak przychodzi nowy rząd, to w spółkach skarbu państwa nastaje nowe i nastają nowi ludzie. Nie wiem, czy to jest dobrze czy źle. Po prostu tak jest. Więc trudno jest zarzucać poprzednikom to, że zatrudniali swoich. Każda ekipa zrobi to samo, bo chce mieć swoich zaufanych ludzi - np. w spółkach skarbu państwa, żeby one tak funkcjonowały, jak sobie życzą właściciele, czyli skarb państwa. A skarb państwa to są po prostu politycy. Więc trudno tutaj te zarzuty czynić. Z drugiej strony opozycja też ma prawo się bronić i będzie się bronić różnymi sposobami. Musimy wziąć pod uwagę to, że opozycja będzie szukać haków.