Dron na tle bezchmurnego nieba. Filmujący go są zaskoczeni – w rosyjskim w Nowoszachtyńsku jeszcze takich nie widzieli. Niewielka maszyna zniża lot i spada na ziemię. To nie awaria - pod dronem znajduje się spora rafineria. Należy do oligarchy, Wiktora Medwedczuka. Putin jest ojcem chrzestnym jego córki. Taki dron to żadna latająca zabawka. Mówią na niego kamikaze, bo dociera do celu i niszczy go, unicestwiając siebie. Ukraina otrzymała samobójców z Ameryki. Obrońcy potrzebują więcej takich darów. Sami też modyfikują komercyjnie dostępne drony, w specjalnym zatrzasku podwieszając granat. Jest uwalniany, gdy znajduje się pionowo nad czołgiem. Rosjanie nienawidzą dronów. Drony nienawidzą Rosjan.
Są jedną z przyczyn, dlaczego tego lata wojna zbiera obfite plony - przybywa oznaczonych pośmiertnie bohaterów Rosyjskiej Federacji. Zginęło już ponad 35 tys. żołnierzy. Bóg wie, ilu zostało pojmanych, a ilu zdezerterowało. Powstała nawet rosyjska jednostka, walcząca u boku Ukraińców. Ma własną flagę - dwa białe pasy i jeden niebieski w środku. Jeśli para brytyjskich żołnierzy skazana została na śmierć przez sąd kangurowy w Doniecku, tym ludziom grozi ona do kwadratu. Są wśród nich też Rosjanie, którym udało się cudem przedostać do Ukrainy - nienawidzą Putina bardziej niż Ukraińcy. To postacie z greckiej tragedii - w potrzasku między umiłowaniem ojczyzny a nienawiścią do despoty.
Skąd wracali Litwini? Z nocnej wracają wycieczki, ale nie są nawet w połowie drogi. Jeśli nie odblokują handlu między Rosją a Kaliningradem, może ich spotkać gniew cara. On głośno krzyczy i straszy "surowymi konsekwencjami". Najwyraźniej Moskwa nie słyszała o sankcjach. Strzela więc z biodra w cudzysłowie i sypie niedopowiedzeniami, żeby wystraszyć Litwinów. A wystarczy zerknąć do Wikipedii i sprawdzić listę państw członkowskich NATO. Pod literą "L" znajduje się była radziecka republika ze stolicą w Wilnie. Nie pojadą więc towary z Kaliningradu do Rosji ani w odwrotnym kierunku. Sankcje są po to, żeby utrudniać bandytom życie. Moskale, możecie zacząć kopać tunel, ale i to się nie uda.
Litwini jako pierwsi zrobili zrzutkę narodową i kupili Ukraińcom tureckiego Bajraktara. Zebrali sześć milionów dolarów. Teraz wysyłają do Ukrainy coś zupełnie odwrotnego: Sky-wipera. Niby to karabin, niby wyrzutnia. Wygląda jak rekwizyt z "Gwiezdnych Wojen", choć niczym nie strzela. Potrafi natomiast zagłuszyć sygnał, jaki drony otrzymują z ziemi. Bez niego są jedynie kawałkiem plastiku z czterema śmigłami. Leci sobie taki dron, Rosjanin obserwuje go na ekranie komórki. Nagle hokus-pokus i maszyna spada. Film się urywa, Rosjanin się wścieka. Twórcami tego technologicznego cudu są właśnie Litwini. Wrócili z nocnej wycieczki przed czasem, w dodatku wypoczęci i wymyślili Sky-wipera.
Równie imponującą technologią mogą się pochwalić Białorusini. Na granicy z Ukrainą pojawiły się czołgi zrobione z drewna. Atrapy mają przekonać świat o tym, jak potężną armią dysponuje prezydent Łukaszenka. Nie jest to nowa metoda wprowadzania w błąd wroga. Ale przy poziomie technologii, jaka unosi się nad ziemią, Białorusini mogli równie dobrze postawić strachy na wróble. Wyszłoby na to samo. To fascynujący kraj, z niezwykłym prezydentem. Zamiast pastwić się nad jego służalczym genem i wyśmiewać bełkotliwe przemówienia, spieszę dodać, że w Ukrainie włączy także jednostka złożona z białoruskich żołnierzy - wrogów reżimu. Sława Ukraińcom, Rosjanom i Białorusinom!
W zajętym na początku wojny przez Rosjan Chersoniu trwa czerwona orgia. Nie tylko funkcjonuje tam kolaborancka administracja. Chętnym wydawane są rosyjskie paszporty, a niedawno okupacyjny gubernator regionu zaapelował o postawienie w mieście pomnika carycy Katarzyny. Nie wiem, czy pytał o zdanie obecnego cara?! Chersoń do niedawna był jedynym większym miastem jakie Rosjanom udało się zdobyć. Potem dołączył do niego Mariupol, zmieciony z powierzchni ziemi przez "wyzwolicieli". Siewierodonieck już się nie broni. Wojenna machina Putina porusza się na swych gaśnicach niezwykle wolno, ale zmierza na zachód. Zajęte tereny trudno będzie Ukraińcom odbić. Dlatego tak zaciekle walczą i giną.