Są jaja na miękko, jaja faszerowane, „Jaja w tropikach” i jaja jak berety. My dziś serwujemy jaja na sportowo. W wielkanocnym koszyczku lądują zatem zabawne i zdumiewające, sportowe i okołosportowe wydarzenia, którymi w ostatnich tygodniach ŻYŁA nie tylko Polska.
Słowo się rzekło, Żyła u progu. Tak jak kiedyś Polacy gromadzili się przed telewizorami w oczekiwaniu na skoki Małysza, tak teraz czekają na... wywiady z Żyłą. Choć oddajmy skoczkowi sprawiedliwość: już nie tylko gada, ale i skacze po mistrzowsku. Czapki - te "w jamajskim stylu, od cioci Joli" i wszystkie inne - z głów!
Tam, gdzie pojawia się nasz skoczek, zawsze jest wesoło. A czasem również goło. Podczas ostatniego konkursu w Planicy, do Piotra Żyły podbiegł nagi kibic. Ok, nie całkiem nagi: miał na sobie akredytację z napisem Team Poland i skarpetki. To tekstylne niedopatrzenie szybko go zgubiło - poślizgnął się na reklamie i został zatrzymany przez ochronę.
Pozostańmy w kategorii Nadzy i Dowcipni. Jej przedstawicielem jest również Emil Hegle Svendsen, jedenastokrotny mistrz świata w biathlonie. Podczas zawodów w Chanty-Mansyjsku zaczaił się w krzakach, a gdy tylko zobaczył nadciągające norweskie biegaczki ... ściągnął spodnie. Ten interesujący moment został uchwycony przez telewizyjne kamery. Jak się później okazało, wyczyn był zemstą za podobny incydent sprzed 3 lat. Wtedy to Norweżki zaskoczyły Svendsena na zakręcie - strojami topless. Wielu zachowanie biathlonisty rozśmieszyło, innych oburzyło, ale jedno mu trzeba przyznać: pokazał, że ma jaja.
A tymczasem nasi piłkarze nieustannie serwują nam jaja w koszulkach. Dodajmy - w koszulkach reprezentacji Polski. Co prawda udało nam się w cudowny sposób pokonać San Marino, ale, jak to określił przed meczem niezastąpiony Jacek Gmoch: Przeciwnik jest dla nas o tyle dobry, że jest słaby. A skoro już o Gmochu mowa...
Tym razem jednak nie będziemy obrabiać "czterech liter" Koseckiemu. W końcu przecież pomocnik Legii strzelił swojego pierwszego gola w reprezentacji! I, podwójny szacunek, nie był to rzut karny.
Nie tylko Kosecki cieszy się, że wreszcie mu się udało. Cristiano "Wciąż Drugi" Ronaldo po czterech latach doczekał się Złotej Piłki. I...właśnie, że jest o wiele lepsza od Złotej Piłki Messiego! A najważniejsze, że pasuje do fryzury - bo podobnie jak ona fajnie się klei. Jako że jest z ciasta. Drożdżowe trofeum upiekły, specjalnie dla Cristiano, pracownice jednej z portugalskich cukierni. Sympatyczny gest. Choć złośliwi mówią, że taką Złotą Piłką Ronaldo może się... zwyczajnie wypchać.
Powoli rozkręca się też sezon w F1, a z nim żarciki i wygłupy kierowców. Największym dowcipnisiem w Malezji okazał się Sebastian Vettel, który wbrew team orders ryzykownie wyprzedził Marka Webbera, w ostatniej chwili zabierając koledze z zespołu zwycięstwo. Niestety, Webber w ogóle nie poznał się na tym żarcie i był tak wściekły, że podczas tradycyjnego marnotrawienia szampana nawet nie spojrzał na Niemca. Także Lewis Hamilton zrobił swój zespół w jajo: zapomniał sobie, że już nie jeździ w McLarenie a w Mercedesie i postanowił odwiedzić dawnych kumpli w pitstopie. Cóż, jak mawiają najstarsi konstruktorzy bolidów: przyzwyczajenie drugą naturą kierowcy...
Drodzy Kibice. Niech te Święta będą dla Was radosne jak Kamil Stoch w Val di Fiemme, piękne jak Kryształowa Kula Justyny Kowalczyk i ciut spokojniejsze od Roberta Kubicy na Wyspach Kanaryjskich. I niech zaskoczą Was czymś tak miłym, że aż Wam wypadną koszyki z ręki. Tak, jak Kirsten Flipkens rakieta: