"Jako trener wychodzę z założenia, że nie można nic odkładać na później. Jeśli jedziesz na Igrzyska, to walcz o medal. Trzeba łapać szansę. Cały nasz wysiłek jest skupiony na tym, by ten medal zdobyć, bo judo na taki sukces czeka od 1996 roku. Czas już zakończyć ten okres smuty" – mówi w rozmowie z RMF FM trener kadry judo Mirosław Błachnio, który opowiedział nam o dobiegających końca kwalifikacjach olimpijskich.
Kwalifikacje olimpijskie w judo wkraczają w decydującą fazę. Właściwie zostało już tylko kilka najwyżej punktowanych turniejów. To będą imprezy w Rosji i Azerbejdżanie. To będą turnieje rangi Grand Slam - najwyżej punktowane oraz dwa turnieje nieco niższej rangi Grand Prix.
System kwalifikacji w judo jest długotrwały i wymaga bardzo dużej odporności fizycznej i psychicznej. Liczy się sześć wyników z pierwszego roku kwalifikacji i do rankingu olimpijskiego zalicza się 50 procent wywalczonych punktów. Do tego dolicza się sześć wyników z drugiego roku kwalifikacji i tu już chodzi o pełną pulę punktów. Turnieje najwyżej punktowane Grand Slam i Grand Prix odbywają się właściwie na całym świecie. Ten system wymaga też dużych środków finansowych - mówi trener kadry judo Mirosław Błachnio.
Czy Igrzyska w Tokio mogą okazać się przełomowe dla polskiego judo?
W Rio wystąpiło czworo polskich judoków. W tym jedna zawodniczka, która wywalczyła kwalifikację w ostatnim turnieju i ostatniej walce. Jak u Hiczkoka. Na dzień dzisiejszy na premiowanych miejscach mamy pięć osób, więc na razie możemy mówić o jakimś progresie. Mamy w tym gronie medalistkę mistrzostw świata - bardzo młodą zawodniczkę - Julię Kowalczyk. W poprzednim roku na turnieju w Tokio wywalczyła brązowy medal co było sensacją na rynku judo, bo startowała z odległych miejsc rankingowych i nikt na nią nie stawiał. Dużo pracy przed nią by ustabilizować formę na tym wysokim poziomie, bo dopiero od niedawna startuje w zawodach seniorskich. Jako trener wychodzę jednak z założenia, że nie można nic odkładać na później. Jeśli jedziesz na Igrzyska to walcz o medal. Trzeba łapać szansę. Cały nasz wysiłek jest skupiony na tym, by ten medal wywalczyć, bo judo na taki sukces czeka od 1996 roku. Czas już zakończyć ten okres smuty - dodaje.
W Tokio za kilka miesięcy zadebiutuje nowa konkurencja jaką będzie rywalizacja drużyn mieszanych. Trzeba jednak zakwalifikować na Igrzyska zawodników i zawodniczki w każdej z sześciu kategorii wagowych, by móc powalczyć w tej specjalności o medale.
Jest ot bardzo atrakcyjna konkurencja. To przypomina trochę mecz piłkarski. Sześć walk, rywalizacja o każdy punkt. Jeśli końcowy wynik meczu będzie remisowy 3:3 to następuje losowanie jednej kategorii i ten jeden wynik zostanie uznany za rezultat całego meczu. Pierwszy raz taki turniej odbywał się na Mistrzostwach Świata w Tokio i tych remisów było dużo. Teoretycznie dużo mocniejszy zespół wychodzi na mecz i przegrywał. Losowanie to oczywiście czysty przypadek - można wylosować na przykład walkę, w której jeden z zawodników dostał dyskwalifikację i z tego powodu można przegrać - wyjaśnia Błachnio.
Trener podkreśla, że bez względu na to, ile ostatecznie zawodników i zawodniczek wywalczy bilety do Tokio, to ostatni etap przygotowań do Igrzysk jest szczegółowo zaplanowany: Plan rozpisany jest w najdrobniejszych szczegółach - na nuty. Doskonale wiemy, nad czym kiedy będziemy pracować. Podobnie wygląda kwestia aklimatyzacji. Przed rokiem wybraliśmy się do miasta Takasaki, które wspiera judo. Byliśmy tak w kwietniu na treningach i później przed Mistrzostwami Świata. To się sprawdziło, bo zdobyliśmy medal więc będziemy chcieli powtórzyć ten plan przygotowań i mamy nadzieję, że uda się także zdobyć miejsce na olimpijskim podium.