Po przerwie na boiska wraca Lotto Ekstraklasa. Już w pierwszej kolejce czeka nas starcie pierwszej Jagiellonii z drugą Lechią. Stefan Majewski w rozmowie z RMF FM przyznaje, że jest pod wrażeniem tego, co zbudowano w Białymstoku i Gdańsku. Dodaje, że jego zdaniem do walki o mistrzowskie trofeum na pewno włączy się też Legia Warszawa. Były piłkarz i selekcjoner kadry narodowej ocenia też przygotowania poszczególnych zespołów i zachęca: oglądajmy mecze na żywo na stadionach – to zupełnie inna rzeczywistość. Z Dyrektorem Sportowym Polskiego Związku Piłki Nożnej rozmawiał Jan Kałucki.



Jan Kałucki, RMF FM: Przebiera pan nogami przed pierwszymi gwizdkami drugiej części sezonu Ekstraklasy? Czekaliśmy na nie 53 dni.

Stefan Majewski: Oczywiście. Dla trenerów, ale też dla wszystkich, którzy kochają piłkę nożną każdy kolejny dzień przerwy rozbudzał coraz większe oczekiwania. Myślę też, że po trochu zżera nas ciekawość, ale wreszcie zobaczymy nowe wizje trenerów i to, w jakiej formie są poszczególni piłkarze.

Z zazdrością patrzyliśmy na kibiców Bundesligi, Premier League czy Serie A.

To prawda, ale trzeba zaznaczyć, że pierwszą cześć sezonu gramy do połowy grudnia, a potem rozgrywki wznawiamy w połowie lutego. Kiedyś grało się do listopada, a następnie kontynuowało się dopiero w marcu. Wtedy to był naprawdę bardzo długi czas. Niestety z warunkami atmosferycznymi nie wygramy, ale z drugiej strony to mamy napięcie, dzięki czemu kibice z dużą wiarą podchodzą drugiej części sezonu. Fani mają nadzieję i oczekują, że ich ulubiona drużyna będzie grała dużo lepiej.

No to zacznijmy od samej góry - Jagiellonia Białystok. Zimą udało się utrzymać skład i wzmocnić rywalizację na dwóch pozycjach. Doszedł skrzydłowy Arvydas Novikovas oraz prawy obrońcę Ziggy Gordon. Czy pana zdaniem białostocczanie będą do końca sezonu poważnym kandydatem do mistrzowskiego tytułu?

Co do tego nie mam wątpliwości. To, że udało się zachować skład na pewno zaprocentuje - ta drużyna się bardziej skonsoliduje i będzie bardziej zgrana. Oczywiście Jagiellonia nie ma takiego zaplecza i możliwości jak Legia Warszawa czy Lechia Gdańsk, ale myślę, że to drużyna z Białegostoku zrobiła w pierwszej rundzie świadczy o tym, że przed tą ekipą trzeba mieć dużo respektu.

Dużo na pewno pokaże pierwszy mecz z wiceliderem, Lechią Gdańsk.

Lechia była tą drużyną, która w okresie przygotowawczym wypadła bardzo dobrze - wygrywała mecze i strzelała dużo goli. Poza tym gdańszczanie się wzmocnili - Kuciak, Mak, Borysuk, van Kessel.... Każdy wynik w Gdańsku pokaże, jak dane drużyny są przygotowane. Dzień wcześniej zagra Legia - ciekawe też, jak Lechia i Jagiellonia zareagują na wynik warszawian. W ogóle myślę, że to właśnie trzy drużyny będą walczyć do końca o tytuł mistrza Polski.

Skoro już mowa o Legii - tam doszło do wielu zmian. Kibice powinni bać się tych wszystkich roszad czy wręcz przeciwnie. W Warszawie wymagania są bardzo duże.

Legia ma bardzo mocny skład. Co prawda odeszło pięciu zawodników, ale porównamy dzisiejszą Legię i tę z początku sezonu -  obecna jest mocniejsza, najmocniejsza w Polsce. Wszystko będzie zależało od tego, w jaki sposób będą grać i czy dopisze im szczęście. Pamiętajmy, że w piłce nożnej nie zawsze wygrywa ten, który jest najsilniejszy. Futbol uczy pokory i szczęście ma ogromne znaczenie.

Pierwsze mecz Legii zostanie rozegrany w Gdyni z miejscową Arką. Pamiętamy pierwszy mecz między tymi drużynami w Warszawie. Wówczas ekipa z Trójmiasta wygrała 3:1. Tym razem o podobny wynik będzie ciężko, choć Arka zapowiada, że jest gotowa na 20 meczów. Chce się utrzymać w Ekstraklasie oraz wygrać Puchar Polski.

Głównymi atutami Arki to młody trener - Grzegorz Niciński, absolwent naszej szkoły trenerskiej. Stworzył drużynę, która potrafi do każdego meczu przygotować się w inny sposób. W Arce nie ma wybitnych nazwisk, ale oni mają swój sposób grania, swój charakter - to ich wizytówka. Tej drużyny w żadnym wypadku nie można lekceważyć.

Na czwartym i piątym miejscu mamy Bruk-Bet Termalikę Nieciecza i Lecha Poznań. Te drużyny spotkają się ze sobą w piątek, ale cele są zupełnie inne. W Niecieczy mówią przede wszystkim, że chcą zakończyć rozgrywki w górnej połowie tabeli, a Lech Poznań liczy na europejskie puchary. Myśli pan, że te założenia da się wypełnić?

Lech nie ma innego wyjścia jak walczyć o europejskie puchary. Takie są wymagania właścicieli i kibiców z Bułgarskiej. Inny priorytet bardzo by mnie zdziwił. Jeśli chodzi o klub z Niecieczy to jestem pod wrażeniem, jak on jest poukładany. Ma świetne zaplecze i ten cel, jakim jest gra w pierwszej ósemce jest jak najbardziej realny. Minęły już czasy drwin - Termalika zrobiła olbrzymie postępy. Może wygrać z każdym i należy się z nią liczyć.

Najwięcej roszad było w Wiśle Kraków. Nowy trener, ośmiu nowych piłkarzy... Myśli pan, że ten eksperyment może wypalić?

Wielka niewiadoma. Nie znam warsztatu Kiko Ramíreza. Tego typu ruchy czasami bywają strzałami w dziesiątkę. Trzeba jednak poczekać. Nie pokuszę się o jakiekolwiek prognozy. Trudno określić, jaką siłę stanowi Wisła Kraków.

Roszada trenerska była też w Śląsku Wrocław - Mariusz Rumaka zastąpił Jan Urban. Myśli pan, że od tego momentu Śląsk zacznie się piąć w górę? Te puste trybuny na stadionie we Wrocławiu mówią bardzo dużo o formie tej drużyny.

Na pewno puste trybuny zawsze o czymś świadczą. Trudno określić jakimikolwiek słowami to, co się dzieje na Śląsku. Przyszedł tam Jan Urban, który  Ekstraklasę zna doskonale - jestem ciekaw, jak to będzie dalej wyglądało. Trudno jest powiedzieć, czy trener jest tu głównym problemem, jednak z biegiem czasu na pewno dostrzeżemy jego rękę i jego warsztat. Mam nadzieję, że Śląsk będzie z każdym tygodniem robił postępy.

Mówiliśmy o meczu ze szczytu tabeli, ale rok 2017 w Ekstraklasie zaczniemy od spotkania z przeciwnego bieguna - ostatni w tabeli Ruch Chorzów zagra z trzecią od końca Cracovią. Drużyna z Krakowa sprawiła nam wszystkim taką niemiłą niespodziankę - sezon temu grali miły dla oka, widowiskowy futbol. W obecnym  coś się wyraźnie zacięło.

Czasami tak bywa. Poodchodziło kilku zawodników (m.in. Bartosz Kapustka), ale mimo wszystko Cracovia cały czas ma bardzo dobry zespół. Stać ją na to, aby grała wyżej. Znam trenera Jacka Zielińskiego - on głęboko wierzy w swój zespół i mam wielką nadzieję, że "Pasy" się podniosą z tego kryzysu.

"Czerwone latanie" ligi to wciąż Górnik Łęczna i Ruch Chorzów?

Zawsze ten, kto jest na końcu jest inaczej postrzegany - przez kibiców, dziennikarzy, ale też zawodników z innych drużyn.  Teraz dla tych drużyn każde spotkanie będzie meczem o życie. Każdy punkt będzie na wagę złota. Ciekaw jestem jak te drużyny wejdą w drugą część sezonu. Czy udźwigną presję i sobie poradzą.

A czy inne kluby poradzą sobie bez kilku piłkarzy? Nie zobaczymy już Nikolicia, Prijovicia, Arajuuriego, Bereszyńskiego, Jovicia... to są duże straty dla ligi?

Na pewno tak, bo byli to zawodnicy, którzy się wyróżniali. Jeśli ligę opuszcza król strzelców to zostawia po sobie puste miejsce. Ale jestem daleki od rozpaczania. Nie ludzi niezastąpionych. Poczekajmy - może nowi zawodnicy będą godnymi następcami i nowymi gwiazdami ekstraklasy. Wydaje mi się jednak, że powinniśmy patrzeć przede wszystkim na tą środkową część drużyny. Aby  nie było przepaści między tymi najlepszymi a najgorszymi. Oczywiście - gwiazdy świadczą o sile naszej ligi, ale jeśli najwięcej dobrych zawodników będzie w tej średniej części to Ekstraklasa będzie bardziej stabilniejsza.

Czy stabilność mogą zapewnić piłkarze, którzy wracają do Ekstraklasy? Ariel Borysiuk, Dušan Kuciak, Semir Stilić, Michał Mak?

Każda liga charakteryzuje się tym, że zawsze kiedy po kilku latach piłkarze wracają na jakieś boiska to również automatycznie przyciągają kibiców. Fani mają już wyrobione zdania na temat konkretnych zawodników - pamiętamy w końcu jak w Legii bronił Kuciak, czy jak w Lechu i Wiśle grał Stlić. Tego typu powroty były zawsze i od kiedy pamiętam dodawały lidze pikanterii.

To wszystko o czym mówiliśmy sprawia, że oczekiwania odnośnie tej drugiej części sezonu są ogromne.

To prawda. Ja myślę, że na pewno nie będziemy mogli narzekać na brak emocji. Wystarczy spojrzeć na różnicę punktową między drużynami, które zajmują miejsca 1-4 i 13-16. To zwiastuje walkę do samego końca. A jeśli chodzi o kwestię mistrzostwa Polski  - o trofeum będą się bić Jagiellonia, Lechia i Legia.

Dlatego warto przyjść na stadion?

Kibice, którzy naprawdę kochają piłkę widzą tę różnicę między oglądaniem meczu w telewizji a na żywo na stadionie. To jest naprawdę fantastyczne przeżycie. Dlatego wydaje mi się, że powinno się chodzić na te wspaniałe obiekty. Nasza liga jest naprawdę ciekawa, a salon w dużym pokoju nie odda tego co dzieje się na stadionie. To są dwa różne światy.