Marcin Szamborski wraz z resztą załogi kontynuuje podróż dookoła świata śmigłowcem. Teraz czas spędza w Las Vegas. Później w planach są krótkie wizyty w Los Angeles i San Francisco. Na horyzoncie niebawem pojawi się Kanada, a później Alaska i wschód Rosji.
Patryk Serwański, RMF FM: Kiedy ostatnio rozmawialiśmy mieliście w planach dotarcie na Islandię. Teraz jesteście w Nevadzie w Las Vegas. Przez ten czas wszystko przebiegało zgodnie z planem? Sprzęt spisuje się bez zarzutu?
Marcin Szamborski: Sprzętowo wszystko jest super. Śmigłowiec jest w świetnym stanie. Przeszedł dwudniowy przegląd w Montrealu. Wszystko przebiega zgodnie z planem, ale mieliśmy kilka przestojów. Pierwszy właśnie już w Reykjaviku. Utknęliśmy tam na dwie noce z powodu pogody. W drodze z Islandii czekał nas długi przelot nad Atlantykiem. Musieliśmy czekać, żeby bezpiecznie dotrzeć na Grenlandię. Do samej wyspy dolatywaliśmy w niepewnej pogodzie. Później już w Nuuk - stolicy Grenlandii znów zatrzymała nas aura. Stamtąd lecieliśmy do kanady ponad 4,5 godziny. To był nasz najdłuższy przelot jak na razie. Na miejscu było 13 stopni mrozu. Dotarliśmy do Iqaluit to jest lotnisko, na którym producenci samolotów i śmigłowców przewożą sprzęt by certyfikować go w najzimniejszych warunkach. Teraz jesteśmy już w Las Vegas.
Przed podróżą wspominałeś, że przelot przez USA może wiązać się z kłopotami natury proceduralnej.
Istotnie. Nie byliśmy pewni, czy zostaniemy wpuszczeni do Stanów. Udało się, ale musimy latać bardzo wysoko według przepisów latania na przyrządy, ale ma to też swoje zalety. Wczoraj lecieliśmy z Nowego Meksyku przez Arizonę do Nevady i naprawdę księżycowe pejzaże, czerwona ziemia, Wieki Kanion - widoki były niesamowite. Za parę dni w internecie pojawi się film z tej części podróży.
USA, choć nie są po drodze, od początku były na waszej trasie?
Tak, choć akurat Vegas to trochę przypadek. To po prostu punkt na mapie. Ja nie jestem fanem tego typu miast. Trasa przez Stany Zjednoczone przebiega jednak zgodnie z planem. Najpierw dotarliśmy do Pittsburgha, następnie do Karoliny Południowej. Byliśmy już blisko Florydy. Polecieliśmy jednak na zachód do Dallas. Tam mieści się centrum szkoleniowe Bella, a właśnie śmigłowcem tej firmy lecimy. Z Vegas lecimy do Los Angeles i San Francisco. W Seattle zwiedzmy dwie fabryki Boeinga. Mamy to już potwierdzone. Dalej Vancouver, Alaska i Rosja.
Przed wami piękne rejony. Kanada to kraj ciągle pełny dziewiczych terenów. Podobnie Alaska no i wschód Rosji.
Widokowo każdy dzień odkąd opuściliśmy Europę to wielka przygoda i przyjemne zaskoczenie. Nie byłem jeszcze w zachodniej Kanadzie. Nie wiem czego się spodziewać. Nawet niczego nie planujemy bo tyle się dzieje, że trudno wręcz poradzić sobie z ogromem wrażeń.
Przed wami ciągle najdłuższy przelot w Rosji. 1000 kilometrów. Zanim to nastąpi będziecie jeszcze dokładnie sprawdzać śmigłowiec?
Tak. Mamy trzydniowy postój w Pietropawłowsku Kamczackim. Dolecimy tam w czwartek i będziemy musieli czekać, bo lotnika w tamtej części Rosji będą akurat zamknięte. Wtedy zajmiemy się przeglądem śmigłowca. Nie mogę się doczekać Kamczatki. To koniec świata - praktycznie pewnie nie miałbym innego powodu, by tam polecieć. Poza tym jest tam 19 czynnych wulkanów. Podobno jeden kopci w ciągu dnia. Mamy tam trzy mam nadzieję, że będą super zdjęcia i wrażenia.
Jesteście już zmęczeni?
Mieliśmy ostatnio trochę wolnego. Zatrzymaliśmy się u znajomego Rosjanina z naszej załogi. Odespaliśmy, zrobiliśmy pranie, był czas na wspólnego grilla. ostatnie trzy dni znów były intensywne, zastanawialiśmy się nad kolejną krótką przerwą, ale wstrzymamy się i odpoczniemy w Pietropawłowsku.
(łł)