Niesamowity mecz obejrzeli w Bełchatowie kibice piłki siatkowej. PGE Skra przegrywała w trzecim ćwierćfinałowym meczu Plus Ligi z Asseco Resovią Rzeszów już 0:2, ale odwróciła losy meczu i wygrała po tie-breaku. W rywalizacji do trzech zwycięstw, Skra przegrywa teraz 1:2.
Skra zdobywała tytuły mistrzowskie nieprzerwanie od 2005 roku. W poprzednim sezonie zespół z Bełchatowa stracił pierwsze miejsce na rzecz zespołu z Rzeszowa. Teraz obie drużyny spotkały się ze sobą już w ligowym ćwierćfinale. Na własnym parkiecie Asseco Resovia pokonała dwukrotnie Skrę. Najpierw 3:1, później 3:2.
Teraz siatkarze Asseco Resovi chcieli przypieczętować awans i ostro zabrali się do pracy. Od początku skuteczny był Jochen Schops, świetnie pracował rzeszowski blok. Gospodarze popełnili do tego kilka błędów i przy stanie 3:7 trener Nawrocki zareagował i poprosił o czas. Po pierwszej przerwie technicznej Skra starała się zmniejszyć przewagę, ale zawodził Aleksandar Atanasijević. Serb albo atakował po autach, ale nadziewał się na blok rywali, dopiero w drugiej części seta zaczął punktować, ale było już za późno. Na drugiej przerwie Asseco Resovia prowadziła 16:10. Oprócz Schopsa sporo punktów zdobywał też Białorusin Alek Achrem. Trener Nawrocki ratował się jeszcze zmianami Skra zmniejszała dystans, ale set zakończył się pewnym zwycięstwem gości 25:21.
Drugą partię lepiej rozpoczęli zawodnicy Skry. Wreszcie dobry blok, poparty kilkoma udanymi atakami i asem Michała Winiarskiego pozwolił odskoczyć na kilka punktów. Trener Asseco Resovii Andrzej Kowal jeszcze przed przerwą techniczną wziął czas, po chwili było jednak 8:4 dla Skry. Zespół Jacka Nawrockiego nie potrafił sobie zapewnić łatwej wygranej. Proste, wręcz szkolne błędy Skry w końcówce, do tego ataki Schopsa i na tablicy wyników zrobiło się po 19. W decydującym momencie dwa razy na bloku zatrzymały się ataki Mariusza Wlazłego, a partię zakończył autowy serwis Michała Winiarskiego. Zaowocowało to wynikiem 25:23 dla Asseco Resovii.
Trzeci set od początku był wyrównany. Tym razem żadna z ekip nie zdołała wypracować przewagi. Na przerwę prowadząc 8:7 zeszli siatkarze Skry, później zdołali wreszcie odskoczyć - zdobyli 4 punkty, rywale tylko 1, a trener Kowal musiał szybko poprosić o czas. Gospodarze złapali wiatr w żagle, skutecznie atakował Winiarski i Skra doczekała się najwyższego prowadzenia w meczu 16:11. Wreszcie znaleziono też sposób na Schopsa, który zaczął być skutecznie blokowany. Asseco Resovia ryzykowała zagrywką, ale w efekcie kolejne punkty zdobywała Skra. Skończyło się wysoką wygraną gospodarzy 25:16.
Pokrzepieni gospodarze zabrali się mocno do pracy. Czwartego seta rozpoczęli bardzo dobrze - prowadzili 5:1 i wydawało się, że będą dalej atakować. Goście na to jednak nie pozwolili, zdołali jeszcze przed przerwą techniczną odrobić część strat i było tylko 8:6 dla Skry. W dużej mierze dzięki Atanasijevicowi, który zaczął seryjnie zdobywać punkty. Drużynie z Rzeszowa spadła skuteczność przyjęcia - to w dużej mierze utrudniło rozegranie i goście ratowali się blokiem. Mimo to cały czas to Skra miała kilka punktów więcej - na drugiej przerwie technicznej 16:12, a później tylko utrzymywała przewagę wygrywając 25:20.
W tie-breaku, mimo początkowej przewagi Asseco Resovia nie wytrzymała presji i to Skra w niesamowity sposób odwróciła losy meczu wygrywając 15:13. Jutro w Bełchatowie mecz numer 4.