Iwona Górowska z Sanoka (Dynafit/Montiko) i Piotr Babis z Wału (Mountain Pro Team Kandahar) zdobyli tytuły mistrzów Polski w skyrunningu ultra. Na 71-kilometrową trasę w Tatrach, o łącznym przewyższeniu 5 000 metrów, wystartowały 344 osoby, na metę dotarły 182.
Uczestnicy z Polski, Słowacji, Czech, Wietnamu, Wielkiej Brytanii oraz Australii wybiegli z Siwej Polany w Kościelisku w sobotę o 4.30 nad ranem, żeby docierając do Doliny Chochołowskiej wspiąć się kolejno na na Grzesia, Rakoń, Wołowiec, Łopatę, Wierchy Kończysty i Starorobociański, zbiec na Przełęcz Gaborową i dalej mijając schronisko na Hali Ornak podbiec przez Czerwony Żleb i Twardą Kopę na Krzesanicę.
Potem granią dzielącą Polskę i Słowację dotarli na Kasprowy Wierch, skąd zbiegli w rejon schroniska Murowaniec. Następnie żółtym szlakiem przez Dolinę Pańszczycy i Przełęcz Krzyżne dotrzeć do Doliny Pięciu Stawów Polskich i Doliną Roztoki do Wodogrzmotów Mickiewicza. Stąd przez Rówień Waksmundzą i Psią Trawkę wspięli się na Kopieniec, zbiegli do Doliny Olczyskiej i dalej przez Nosalową Przełęcz - po pokonaniu w sumie 71 km - dotrzeć na metę usytuowaną w Kuźnicach. Ostatni klasyfikowani uczestnicy musieli tu zameldować się najpóźniej o godzinie 21.
Warto przypomnieć, że bardzo sprawny turysta na pokonanie tej trasy potrzebuje 20 godzin, natomiast mniej zaprawiony w górskich wędrówkach - nawet 6 godzin więcej. Zwycięzca rywalizacji Babis uzyskał czas niewiele ponad 9 godzin i 46 minut.
Trasa była bardzo trudna, ale wcześniej kilka razy ją przebiegłem i wiedziałem, co mnie czeka. Najtrudniejszy był moment jakieś 5 km przed metą, ponieważ dostałem informację, że kolejny zawodnik jest tylko 200 m za mną. To wymagało solidnej mobilizacji - powiedział mieszkający obecnie na Tasmanii Babis, który w ubiegłym roku pokonał 230 kilometrowy australijski szlak Larapinta Trail bez wsparcia. Polak uzyskał czas 53 godziny i 50 minut, pobijając tym samym o 5 godzin rekord z 2018 roku.
Najlepsza wśród kobiet Górowska wbiegła na metę po 12 godzinach biegu. Wysoka temperatura i pełne słońce nie ułatwiały tej rywalizacji, ale jak widać mój organizm dał radę. W sumie najtrudniejszy moment miałam podczas zbiegu na Psią Trawkę. Tam szuter dał mi się solidnie we znaki - przyznała zwyciężczyni.
W sobotę temperatura nawet na najwyższych szczytach wahała się w okolicy 20, w dolinach przekraczając 25 stopni. To spowodowało, że wiele osób nie mogło kontynuować rywalizacji.
Wielu zeszło z trasy, a dwójka wymagała ewakuacji przez śmigłowiec TOPR. Mężczyzna z rejonu Przełęczy Krzyżne, kobieta z okolicy Równi Waksmundzkiej. Oboje mocno osłabieni i odwodnieni więc konieczne były dożylne wlewki płynów. Poza tym obyło się bez poważniejszych kontuzji, trzeba tylko było opatrywać poupadkowe otarcia czy drobne skaleczenia - podsumowała medyczne interwencje Jadwiga Brzosko - lekarka, która pełniła dyżur w punkcie na Hali Gąsienicowej.