FC Porto czy AS Monaco? Wieczorem na stadionie Arena auf Schalke w Gelsenkirchen finał Ligi Mistrzów, najważniejszych klubowych rozgrywek w Europie. Portugalski zespół ma już w kolekcji Puchar Europy, Monaco to debiutant w finale LM.
Po raz pierwszy od 1991 roku w decydującym meczu PE nie wystąpi zespół z czterech najsilniejszych lig - hiszpańskiej, włoskiej, niemieckiej i angielskiej. Tegoroczni finaliści nie byli faworytami bukmacherów: przed rozpoczęciem rozgrywek na triumf Porto przyjmowano zakłady w stosunku 40-1, a na Monaco aż 80-1.
Obydwa zespoły doskonale radziły sobie z bardziej utytułowanymi rywalami, prezentując efektowny styl gry i wielką ambicję. Prowadzone przez trenera Jose Mourinho Porto, które w ubiegłym sezonie zdobyło Puchar UEFA, w drodze do finału wyeliminowało w rundzie pucharowej Manchester United, Olympique Lyon i Deportivo la Coruna.
Futbolowe potęgi musiały także uznać wyższość Monaco. Wprawdzie pokonanie w 1/8 finału Lokomotiwu Moskwa nie było niespodzianką, ale późniejsze wyeliminowanie przez zespół Didiera Deschampsa Realu Madryt i londyńskiej Chelsea było sporym zaskoczeniem.
Obaj trenerzy zdają sobie sprawę z tego, że ich zespoły nie były faworytami LM. Teraz nie musimy już myśleć o faworytach. Przeszliśmy wspaniałą drogę. Niektórzy mówią, że w finale zabrakło wielkich zespołów, ale zabrakło ich dlatego, że to właśnie my je wyeliminowaliśmy. Zasłużyliśmy na to, by grać w Gelsenkirchen - powiedział szkoleniowiec Porto.
Jestem szczęśliwy z awansu do finału. Wierzę, że wygramy, bo moi piłkarze w pełni na to zasłużyli wcześniejszą postawą - uważa Deschamps, który jako piłkarz dwukrotnie zdobywał Puchar Europy, z Juventusem Turyn i Olympique Marsylia.
Mecz finałowy będzie sędziował 43-letni Duńczyk Kim Milton Nielsen. To on w mistrzostwach świata w 1998 roku wyrzucił z boiska Anglika Davida Beckhama w meczu z Argentyną. Asystentami będą jego rodacy: Jens Larsen i Joergen Jepsen.