Tłumy bułgarskich kibiców zebrały się przed halą i czekały na polskich siatkarzy, którzy w półfinale Ligi Światowej w Sofii pokonali gospodarzy 3:0. Biało-czerwoni musieli czekać na przyjazd policji. "Czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem. Musieliśmy bardzo szybko uciekać z parkietu, bo inaczej mogłaby stać się tragedia" - powiedział po spotkaniu trener Andrea Anastasi. Skarżyli się także polscy kibice, którym ukradziono flagi.
Bułgarscy fani tuż po ostatnim gwizdku sędziego zaczęli na boisko rzucać zapalniczki, papiery i plastikowe kubki. Polacy nie mogli się zatem cieszyć ze zwycięstwa, tylko szybko musieli uciekać. Później kibice zebrali się również przy wyjściu, a biało-czerwoni musieli czekać na policję, by ich zabezpieczyła.
Zachowanie sędziów liniowych i kibiców to jest skandal. Innym określeniem niż pastuchy nie można ich nazwać. Rzucali w nas butelkami, zapalniczkami i wszystkim co było pod ręką i mam nadzieję, że federacja wyciągnie jakieś konsekwencji - zaznaczył Zbigniew Bartman.
Polscy kibice są oburzeni zachowaniem bułgarskiej publiczności. Fani biało-czerwonych byli obrzucani różnymi przedmiotami. Ukradziono również flagi. Pierwszy raz coś takiego przeżyłem - przyznał Zygmunt Hajzer, który od 20 lat nieprzerwanie jeździ za polskimi siatkarzami. Staliśmy grupą mniej więcej 20-30 osób na trybunie. Nad nami była część, na której byli bułgarscy kibice. W momencie gdy sędzia podejmował decyzje niepomyślne dla gospodarzy, zaczęli gwizdać i poleciały na nas papierowe kule. Chcieliśmy zwrócić im kulturalnie uwagę, ale gdy się odwróciłem zobaczyłem chamskie i agresywne gesty skierowane w naszą stronę - opowiadał,
Wszystko zaczęło się pod koniec drugiego seta, kiedy Bułgarzy zdecydowanie przegrywali i nie mogli nawiązać walki. Kibice narzekali również na służby porządkowe. Ochrona poproszona o interwencję nic nie zrobiła. Po raz pierwszy w życiu czułem się zagrożony na meczu siatkówki. Przestałem w ogóle reagować, by jeszcze bardziej nie zaogniać sytuacji. Mogło się to skończyć bójką - dodał prezenter telewizyjny, który zwrócił również uwagę na wyjście sędziów z hali.
Koszmarnie to wyglądało. Rzucił się na nich wściekły tłum oszalałych kiboli. Rzucali w nich, pluli. My też odczekaliśmy, żeby wszyscy wyszli, by nas nie zaatakowali jeszcze później - podkreślił.
Pseudokibice z Bułgarii ukradli również polskie flagi, które rozwieszone były w hali. Moja jeździ ze mną od ponad dziesięciu lat. Była już na meczach siatkówki, piłki nożnej i ręcznej, na wielu igrzyskach, nigdy nic się nie działo - powiedział Jurek z Płocka.
Tym razem jego flaga z napisem "Polska. Płock" wisiała nad wejściem na sektor. Pięć minut przed zakończeniem meczu jeszcze tam była. Obserwowałem ją cały czas, bo już wcześniej były problemy z drugą flagą. Jak się spotkanie skończyło, momentalnie jej nie było, a ochrona tylko wzruszała ramionami. Jedyną szansą było złożenie zawiadomienia na policję, ale po rozmowach z nimi okazało się, że muszę się przemieścić do innego komisariatu. W końcu zrezygnowałem - podkreślił kibic.