Wieczorem zostaną rozegrane dwa pierwsze pojedynki 1/8 finału Ligi Mistrzów. Szlagierowo zapowiada się pojedynek Manchesteru City z FC Barceloną. Mniejsze emocje budzi mecz Bayeru Leverkusen z Paris Saint Germain.
Świetną reklamą najważniejszych europejskich rozgrywek powinien być mecz Manchesteru City z FC Barceloną. Trudno wyobrazić sobie lepszy pojedynek z punktu widzenia kibiców. Obie drużyny grają ofensywnie i strzelają masę bramek. Manchester tylko w Premiership strzelił 68 bramek, Barcelona w Primera Division o jedną więcej. Teraz w obu drużynach zapewniają, że stylu gry na ten dwumecz nie zmienią, a mają kim atakować. Co prawda w ekipie gospodarzy nie zagra kontuzjowany Sergio Aguerro, ale Jesus Navas, Edin Dżeko, David Silva i Alvaro Negredo zapewniają spokój w ofensywie. Bramkę Joe Harta będą atakować Leo Messi, Alexis Sanchez i pewnie Cesc Fabregas. Strzałów na pewno będzie sporo.
Sporo będzie też na boisku aktualnych mistrzów świata. W ekipie "Dumy Katalonii" może zagrać ich aż 8, w "The Citizens" jeszcze dwóch. To zresztą nie koniec relacji łączących Barcelonę i Manchester City. W angielskiej drużynie gra przecież Yaya Toure, który przez kilka lat występował w katalońskim klubie. Poza tym dyrektorem wykonawczym w angielskim zespole jest Txiki Begiritsaint - były napastnik Barcelony. Hiszpańską piłkę znakomicie zna też trener Manuel Pellegrini, który prowadząc hiszpańskie kluby grał przeciwko Barcelonie 22 razy. Zdołał wygrać czterokrotnie.
O wiele mniej emocji budzi pojedynek Bayeru Leverkusen z PSG. W Niemczech myślą jak zatrzymać będącego w niesamowitej formie Zlatana Ibrahimovicia. Szwed nie pojedzie na Mundial, więc będzie chciał ugrać jak najwięcej w Europie. Z "Aptekarzami" jego klub powinien spokojnie sobie poradzić. Ciekawe jak z rozbijaniem ataków Paryżan poradzi sobie Sebastian Boenisch. Będzie musiał radzić sobie z "Ibrą", Lucasem Mourą czy Javierem Pastore. Edinson Cavani jest kontuzjowany.