Piłkarze Lecha Poznań przegrali na własnym stadionie z KRC Genk 1:2 (0:2) w rewanżowym spotkaniu 3. rundy eliminacji Ligi Europejskiej i odpadli z rozgrywek. Pierwszy mecz Belgowie wygrali 2:0 i w ostatniej fazie eliminacji zmierzą się z duńskim IF Broendby. Z kwalifikacji Ligi Europejskiej po wyjazdowej porażce 1:3 z KAA Gent odpadli także piłkarze Jagiellonii Białystok.

Lech odpadł z rozgrywek po porażce z KRC Genk 1:2

Lech Poznań - KRC Genk 1:2 (0:2).

Pierwszy mecz: 0:2. Awans: Genk.

Bramki: 0:1 Mbwana Samatta (19-głową), 0:2 Leandro Trossard (45+1-karny), 1:2 Tomasz Cywka (50).

Żółte kartki: Lech - Kamil Jóźwiak; KRC Genk - Rusłan Malinowski.

Sędziował: Marco Guida (Włochy). Widzów: 20 765.

KRC Genk w czwartej rundzie eliminacji LE zagra z duńskim IF Broendby. 

Lech Poznań: Jasmin Buric - Rafał Janicki, Thomas Rogne (29. Maciej Orłowski), Nikola Vujadinovic - Kamil Jóźwiak, Pedro Toba, Tomasz Cywka, Vernon De Marco - Maciej Gajos (78. Darko Jevtic), Joao Amaral - Christian Gytkjaer (73. Paweł Tomczyk).

KRC Genk: Daniel Vukovic - Joakim Maehle, Sebastien Dewaest, Jospeh Aidoo, Jere Uronen - Rusłan Malinowski (74. Ibrahima Seck), Alejandro Pozuelo (60. Jakub Piotrowski), Sander Berge - Leandro Trossard (61. Edon Zegrova), Mbwana Samatta, Dieumerci Ndongala.

Podobnie jak przed rokiem piłkarze Lecha przygodę w Lidze Europejskiej zakończyli na trzeciej rundzie eliminacji. KRC Genk okazał się zespołem co najmniej o klasę lepszym, a dwumecz wygrał 4:1, co nie do końca oddaje różnicę pomiędzy obiema ekipami.

Tylko przez 19 minut piłkarze Lecha mogli mieć nadzieję na odrobienie dwubramkowej straty z pierwszego spotkania. Wówczas to goście, nie po raz pierwszy w tym spotkaniu, łatwo przedarli się na pole karne poznaniaków. Dieumerci Ndongala idealnie dośrodkował na głowę Mbwany Samatty, a Tanzańczyk z bliska dopełnił formalności, praktycznie zamykając losy dwumeczu. Lechici, by awansować, musieli strzelić cztery bramki. Tak klasowej drużynie wydawało się to wręcz niemożliwe.

Gol dla Belgów był też konsekwencją mocno ofensywnego nastawienia gospodarzy, którzy jednocześnie pozostawiali sporo wolnej przestrzeni rywalom. A bardzo szybcy zawodnicy KRC Genk dwoma-trzema podaniami błyskawicznie potrafili znaleźć się w pod bramką Jasmina Burica.

Bramkarz "Kolejorza" już od pierwszych minut miał sporo pracy. Jego pierwsza interwencja nie była może zbyt pewna, ale potem dwukrotnie zwycięsko wychodził z sytuacji sam na sam.

Obrona Lecha w ustawieniu 3-5-2 póki co jest najsłabszym ogniwem nowego modelu gry. W niedzielę Zagłębie Sosnowiec mogło strzelić dwie-trzy bramki, ale miało kłopot ze skutecznością. Belgowie też zmarnowali wiele sytuacji, gdyż Buric robił co mógł, by jego zespół nie stracił kolejnych goli. W 23. minucie wygrał kolejny pojedynek jeden na jeden, tym razem z Leandro Trossardem.

Podopieczni Ivana Djurdjevica próbowali atakować, ale niewiele z tego wynikało. Jedną z jaśniejszych postaci w ofensywie był Kamil Jóźwiak, ale też przytrafiały mu się błędy. Tuż przed przerwą w niegroźnej sytuacji sfaulował w narożniku pola karnego Ndongalę, a sędzia po chwili zawahania pokazał na "wapno". Trossard oszukał Burica, strzelając w środek bramki.

W drugiej połowie poznaniacy postawili wszystko na jedną kartę. Już pięć minut po wznowieniu gry kontaktowego gola precyzyjnym uderzeniem zza linii pola karnego zdobył Tomasz Cywka, a chwilę wcześniej Nikola Vujadinovic trafił w słupek. Niesieni głośnym dopingiem lechici na moment zdominowali przeciwnika, Pedro Tiba strzelił tuż obok słupka, a na lewym skrzydle sporo kłopotów obrońcom Genk sprawiał Jóźwiak.

Goście przetrzymali napór, który trwał zaledwie kwadrans. Trener Genk Philippe Clement desygnował do gry Jakuba Piotrowskiego, którego Belgowie latem pozyskali z Pogoni Szczecin. 21-letni Polak debiutował w nowym zespole.

Im bliżej końca meczu, tym widowisko traciło na jakości. Akcje toczyły się głównie w środku boiska, a niemal każda groźniejsza akcja w wykonaniu Belgów kończyła się odgwizdaniem spalonego. Lech dążył do poprawy bilansu dwumeczu, ale w końcówce spotkania nie miał już atutów w ofensywie.

Jagiellonia przegrała 3:1 z KAA Gent, awans Belgów

Jagiellonia Białystok przegrała na wyjeździe z KAA Gent 1:3 w meczu rewanżowym 3. rundy eliminacji piłkarskiej Ligi Europejskiej. W pierwszym meczu, rozegranym przed tygodniem w Białymstoku, zespół z Gandawy wygrał 1:0 i uzyskał awans.

KAA Gent - Jagiellonia Białystok 3:1 (1:0).

Pierwszy mecz: 1:0. Awans: KAA Gent.

Bramki:
1:0 Taiwo Awoniyi (13), 1:1 Martin Pospisil (58), 2:1 Roman Jaremczuk (84), 3:1 Jonathan David (89).

Żółta kartka: Jagiellonia - Ivan Runje, Taras Romanczuk; KAA Gent - Taiwo Awoniyi, Nana Asare, Franko Andrijasevic, Roman Jaremczuk.

Sędzia: Bastian Dankert (Niemcy).

Jagiellonia Białystok: Marian Kelemen - Łukasz Burliga, Ivan Runje, Nemanja Mitrović, Guilherme Sitya - Bartosz Kwiecień (43. Cillian Sheridan), Taras Romanczuk, Martin Pospisil - Przemysław Frankowski (85. Jakub Wójcicki), Roman Bezjak, Arvydas Novikovas (81. Karol Świderski).

KAA Gent: Lovre Kalinic - Thomas Foket, Igor Plastun, Sigurd Rosted, Nana Asare - Vadis Odjidja-Ofoe, Birger Verstraete - Jean-Luc Dompe (79. Stallone Limbombe), Franko Andrijasevic (67. Roman Jaremczuk), Giorgi Czakwetadze - Taiwo Awoniyi (77. Jonathan David).

Choć wynik na to nie wskazuje, to Jagiellonia jednak dopiero w końcówce definitywnie straciła szanse na awans. Jej planem było strzelenie bramki w pierwszej połowie, by w miarę szybko wyrównać straty z Białegostoku. I jej pierwsze akcje dawały kibicom nadzieję, że możliwy jest scenariusz z meczu rewanżowego z Rio Ave w 2. rundzie eliminacji Ligi Europejskiej, gdy właśnie szybko udało się strzelić gola.

Tym razem zrobili to jednak przeciwnicy. W 13. min Jean-Luc Dompe był szybszy na skrzydle od Guilherme, jego dośrodkowanie w pole karne odegrał jeszcze głową Franko Andrijasevic, a pozostawiony sam przed bramkarzem Jagiellonii Taiwo Awoniyi pewnym uderzeniem, również głową, dał prowadzenie KAA Gent.

Niedługo potem gospodarze mogli podwyższyć, ale Ivan Runje zdołał zablokować uderzenie tego samego napastnika gospodarzy. Po zdobyciu bramki Gent grał bardzo spokojnie, czekając na atak pozycyjny białostoczan i na możliwość kontrowania przeciwnika. Jagiellonia nie stworzyła sobie jednak w tej połowie żadnej klarownej sytuacji, nie przynosiły skutku rzuty rożne i próby strzałów z rzutów wolnych.

Druga połowa zaczęła się podobnie, jak zakończyła pierwsza, a mecz zrobił się znacznie ciekawszy, gdy padło wyrównanie. W 58. min Lovre Kalinic zagrał przed pole karne do Birgera Verstraete, piłka na bardzo śliskiej od deszczu murawie odskoczyła temu obrońcy, przejął ją czeski pomocnik Jagiellonii Martin Pospisil i płaskim strzałem wpisał się na listę strzelców.

KAA Gent szybko miał swoje szanse na ponowne prowadzenie, bo pięć minut później Marian Kelemen obronił strzał Vadisa Odjidja-Ofoe, a potem dobitkę Awoniyi'ego. Jagiellonia śmielej zaatakowała, starała się szybciej rozgrywać piłkę i na kwadrans przed końcem meczu mogła nawet objąć prowadzenie. Najpierw strzał z dystansu Bezjaka obronił Kalinic, a po rzucie rożnym Gent uratował Nana Asare, blokując strzał słoweńskiego napastnika Jagiellonii tuż sprzed bramki.

Trener Belgów dokonał zmian w ataku, które okazały się idealnie trafione. W 79. min po raz pierwszy z dobrej strony pokazał się Roman Jaremczuk - jego strzał odbił się od poprzeczki bramki Jagiellonii. W 84. min Ukrainiec zdobył gola. Przejął piłkę z lewej strony bramki białostoczan i mimo asysty obrońcy mocnym strzałem w krótki róg pokonał Kelemena. Tuż przed końcem meczu Jagiellonię "dobił" David, który bez trudu wykończył akcję gospodarzy, znowu przeprowadzoną lewą stroną i zamienił na gola płaskie podanie Asare.

(ph)