Małgorzata Wojtaczka, która jako pierwsza Polka samotnie zdobyła Biegun Południowy, wróciła we wtorek do Polski. Wrocławianka przez 69 dni pokonała 1200 kilometrów.
Celem Polki było zdobycie Bieguna bez żadnej pomocy z zewnątrz. Marsz utrudniały jej zmienne warunki i kończące się jedzenie. Planowo wyprawa miała potrwać nieco krócej.
Co było najtrudniejsze? Zdążyć na czas! To zawsze sprawia mi trudność. Problemem były też niskie temperatury w ostatnich dniach, codziennie ponad minus 30. No i opady śniegu, które w tym roku były wyjątkowe - mówiła Wojtaczka, która opowiedziała też jak wyglądał jej dzień: Mój dzień składał się z tego, żeby wstać, zjeść, maszerować... rozbić namiot, jeść i spać! Sen? Różnie, między 5 a 7 godzin dziennie. Codziennie przechodziłam około 20 kilometrów - mówiła Polka.
O czym myślała w trakcie marszu? Jeśli na przykład jest mgła, albo nierówności terenu to myśli się o tym, jak to ominąć. A jeśli droga jest łatwiejsza to myślałam głównie o tym, co zjem wieczorem, gdzie rozstawię namiot.
Wojtaczka przyznała także, że gdy osiągnęła cel nie czuła jedynie satysfakcji, ale też...żal. Żal, że to się kończy. Co dalej? Plany nie są jeszcze sprecyzowane do końca, ale na pewno będą dotyczył regionów polarnych - powiedziała po powrocie do Polski.
APA