Po trzecim etapie Rajdu Maroka Krzysztof Hołowczyc spadł na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej wyścigu. Polski kierowca musiał na trasie wymieniać koło i stracił kilkanaście minut do zwycięzcy etapu Francuza Erica Vigouroux (Chevrolet).
Jeszcze przed pierwszym punktem kontrolnym złapaliśmy kapcia, wysiedliśmy, żeby zmienić koło i okazało się, że hydrauliczny podnośnik nie działa, a do tego jest wyciek płynu. Od razu stanęła mi przed oczami sytuacja z ostatniego Dakaru, gdzie wyciek płynu spowodował lawinę kolejnych problemów, które pozbawiły nas miejsca na podium. Zatamowaliśmy wyciek płynu, ale dostanie się do ręcznego lewarka zajęło dość sporo czasu i w sumie cała operacja pochłonęła blisko 10 min. Potem w pośpiechu chcieliśmy odrabiać starty, co skończyło się serią pomyłek nawigacyjnych, bo ten rajd jest niezwykle trudny i niebezpieczny. Niełatwo będzie go skończyć - relacjonował po pechowym etapie Hołowczyc.
Ponad 20 minut do najlepszych stracił też na trzecim etapie motocyklista Jakub Przygoński. Zawodnik Orlen Team zatrzymał się na odcinku specjalnym aby udzielić pomocy poszkodowanemu w wypadku rywalowi. Pechowcem był Hiszpan Marc Coma, wicelider rajdu po dwóch etapach.
Około 100 kilometrów od mety zauważyłem, że na trasie leży motocyklista. Dojechałem do niego i niestety okazało się, że jest to Marc Coma. Próbowałem mu pomóc i wezwałem służby ratunkowe. Marc był bardzo słaby, ale przytomny. Mówił, że boli go ręka. Mam nadzieję, że to nic poważnego i uda mu się powrócić do zdrowia na rajd Dakar. Ja pojechałem dalej mocno rozkojarzony, popełniłem błąd nawigacyjny i stąd też mój słabszy wynik - tłumaczył Przygoński.
Doskonale natomiast spisywał się w środę debiutujący w tak prestiżowej imprezie Szymon Ruta (Toyota), który na mecie odcinka zajął wysokie, siódme miejsce. Straty z poprzedniego dnia powodują jednak, że w klasyfikacji zajmuje dalsze miejsce.