Przed tygodniem Monika Stankiewicz wygrała swój pierwszy turniej tenisowy. Triumfowała w imprezie ITF35 w portugalskim Faro. To pierwszy sukces na koncie zawodniczki, która kilka dni temu świętowała swoją „osiemnastkę”. W rozmowie z Patrykiem Serwańskim opowiedziała o swoich tenisowych początkach, mocnych stronach i tenisistkach, które lubi podpatrywać na korcie.

Tenisowe początki Moniki Stankiewicz, które przerodziły się w prawdziwą pasję i pomysł na życie, nie były do końca zaplanowane. 

Można powiedzieć, że wszystko to z powodu temperamentu zawodniczki i jej brata.

Zaczęło się przypadkowo. Ja i mój o dwa lata starszy brat byliśmy zawsze bardzo energicznymi dziećmi. Akurat obok domu powstał klub tenisowy, a rodzice szukali dla nas jakichś zajęć sportowych. Trafiliśmy więc na tenis. To był zupełny przypadek. Rodzice też nie byli wcześniej związani z tenisem  - opowiada młoda tenisistka.

O Stankiewicz zrobiło się głośno w sportowych mediach tydzień temu. Właśnie wtedy Polka wygrała turniej ITF35 w portugalskim Faro. 

Tenisistka dopiero stawia pierwsze kroki w seniorskim tenisie. To był jej szósty "dorosły" turniej.

Byłam tam sama. Musiałam sobie ze wszystkim poradzić. To nie było łatwe. Natomiast sportowo nie miałam oczekiwań. Wiedziałam, że będą grać ze starszymi, bardziej doświadczonymi rywalkami. Nie miałam nic do stracenia. Grałam na luzie i to mi pomagało. Sport ułatwia dojrzewanie. Głównie chodzi o kwestie mentalne, a to ułatwia rywalizację w tenisie. Im jesteś bardziej dojrzały, tym lepiej reagujesz na sytuacje na korcie, potrafisz opanować emocje. W tej dyscyplinie trzeba szybko dojrzeć, żeby osiągać jakieś sukcesy - podkreśla Stankiewicz.

Zawodniczka od początku swojej przygody z tenisem musiała postawić na konkretne umiejętności, bo po prostu brakowało jej centymetrów. To spowodowało, że na korcie szukała swojej drogi i mocnych stron, które pozwoliłyby zyskać przewagę nad rywalkami.

Nadrabiałam motoryką. Byłam szybsza od przeciwniczek. Do tego dochodził spryt, mądrość, która pozwalała mi przewidywać, co się wydarzy na korcie. Oczywiście musiałam się tego nauczyć, ale wydaje mi się, że szybko to wszystko załapałam, więc może mówiąc nieskromnie miałam takie wrodzone umiejętności - mówi zawodniczka.

Cele i marzenia

Stankiewicz, która kilka dni temu po raz pierwszy brała udział w większym spotkaniu z polskimi mediami, nie ukrywa, że chce twardo stąpać po ziemi. A to obecnie niełatwe, bo w końcu mamy w Polsce mocny punkt odniesienia w postaci Igi Świątek, do której mogą być porównywane młodsze zawodniczki.

Oczywiście moim marzeniem jest być wysoko, ale nie skupiam się na tym, żeby kiedyś być na przykład numerem jeden. Na razie takim cele, jest Top-100. Porównywanie się do kogoś nie jest dobre. Każdy ma swoją drogę. W tenisie wszystko może zmienić jeden turniej. Jakieś kolejne cele będą się pojawiać u mnie na bieżąco w trakcie kariery. Tenis oglądam, ale już nie tak często jak kilka lat temu. Dużo gram, dużo trenuje i czasami śledzić transmisji już mi się po prostu nie chce. Taką pierwszą moją idolką była Simona Halep. To z uwagi na warunki fizyczne. Teraz wzoruję się na Jasmine Paolini. Ona też jest niższa, świetnie się porusza, jest bardzo mądra na korcie. Pierwsza była jednak Halep, a kiedyś podobał mi się jeszcze styl gry Marii Szarapowej - podsumowuje Monika Stankiewicz.

POSŁUCHAJ CAŁEJ ROZMOWY PATRYKA SERWAŃSKIEGO Z MONIKĄ STANKIEWICZ


Opracowanie: