Legia Warszawa w przedostatniej kolejce pokonała na własnym stadionie Górnik Zabrze 2:0 i już tylko punkt dzieli ją od 13. w historii i piątego w ostatnich sześciu latach mistrzostwa Polski.
Stare piłkarskie porzekadło mówi, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, a w pierwszej połowie boleśnie przekonał się o tym Górnik. Goście w pierwszych 20 minutach stworzyli trzy dogodne okazje do zdobycia bramki. W najlepszej z nich Igor Angulo znalazł się sam na sam z Arkadiuszem Malarzem. Hiszpan minął bramkarza Legii, ale trafił w słupek.
Niespełna pięć minut po tej sytuacji Legia objęła prowadzenia. Rzut wolny z boku zabrzańskiego pola karnego i blisko linii końcowej wykonywał Sebastian Szymański. 19-letni pomocnik zamiast na dośrodkowanie zdecydował się na strzał. Nisko uderzona piłka przeleciała przez gąszcz nóg i wpadła do siatki.
Strata gola wyraźnie podłamała przyjezdnych. Legia przejęła inicjatywę, a wynik ustaliła w 75. minucie. Mając przed sobą tylko bramkarza Tomasza Loskę, Kasper Hamalainen próbował przelobować bramkarza Górnika. Fin zrobił to jednak za lekko i do piłki dopadł Paweł Bochniewicz. Obrońca interweniował jednak nieudolnie i skierował ją do własnej siatki.
Od 77. minuty gospodarze grali w dziesiątkę, po tym jak drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Łukasz Broź. "Wojskowi" mimo osłabienia dalej przeważali. W końcówce gola powinien był strzelić Hamalainen, ale w świetnej sytuacji uderzył wysoko nad poprzeczką.
Legia świętować tytuł mogła już w sobotę, ale potrzebowała do tego także wpadki Jagielloni Białystok. Wicelider jednak wygrał na wyjeździe z Zagłębiem Lubin 2:1 i nadal ma trzy punkty straty do warszawian.
W ostatniej kolejce 20 maja Legia w Poznaniu zagra z Lechem, a Jagiellonia podejmie Wisłę Płock.
(az)