Legia Warszawa będzie rywalem Lecha Poznań w finale piłkarskiego Pucharu Polski. W półfinałowym dwumeczu stołeczny zespół rozprawił się z Zawiszą Bydgoszcz - najpierw zanotował wysokie zwycięstwo 4:0 na własnym stadionie, a w środę przypieczętował awans wygraną 2:1 na wyjeździe.
Obie drużyny przystąpiły do środowego rewanżu w zmienionych składach. Dla bydgoszczan głównym celem jest teraz walka o awans do ekstraklasy, więc część piłkarzy odpoczywa i zbiera siły na rywalizację w lidze. Nie brakuje także drobnych urazów. Podobnie jest w Legii, gdzie - poza kontuzjami - w ostatnich dniach kilku zawodników zaatakował wirus.
Bydgoszczanie rozpoczęli spotkanie odważnie, ale piłkarze Legii bardzo szybko gasili ich zapędy. Pierwszy kwadrans gry upłynął głównie na wymianie piłki w środku boiska. W 16. minucie Kamil Drygas próbował podać do jednego z obrońców, ale bydgoszczanina zaatakował z tyłu Bartosz Bereszyński i po odebraniu mu futbolówki podał ją do Nemanji Nikolica. Ten zaś łatwo minął wychodzącego wysoko z bramki Dominika Kowalskiego i spokojnie umieścił piłkę w siatce.
Po przerwie legioniści kontrolowali grę, czekając na dogodną okazję do przeprowadzenia ataku. Gospodarze zaś próbowali w pojedynczych akcjach przedrzeć się pod bramkę, w której czekał Arkadiusz Malarz. Udało się w 60. minucie, kiedy błąd popełnił Guilherme, który podał piłkę wprost pod nogi Karola Danielaka. Piłkarz Zawiszy, po przebiegnięciu niemal połowy boiska, w sytuacji sam na sam minął bramkarza Legii i na tablicy wyników pojawił się remis 1:1.
Gra nabrała tempa, zdecydowanie głośniej zrobiło się także na trybunach. Podopieczni trenera Zbigniewa Smółki uwierzyli, że mogą poprawić rezultat spotkania i niewiele zabrakło trzy minuty później. Po stracie Jakuba Rzeźniczaka piłkę przejął Danielak, ale po jego strzale legionistów uratował słupek. Odbitą futbolówkę próbował jeszcze dobijać Arkadiusz Gajewski, jego uderzenie było jednak dalekie od ideału.
W 79. minucie swój wcześniejszy błąd naprawił Guilherme, który strzelił gola na 2:1 dla Legii: po rzucie rożnym wykonanym przez Tomasza Brzyskiego piłka odbijała się między nogami piłkarzy w polu karnym i trafiła pod nogi Brazylijczyka, który potężnym strzałem umieścił ją w bramce Zawiszy.
Wygraną w Bydgoszczy podopieczni trenera Stanisława Czerczesowa przypieczętowali awans do finału Pucharu Polski, który rozegrany zostanie 2 maja na Stadionie Narodowym w Warszawie.
Zbigniew Smółka, trener Zawiszy Bydgoszcz: "Po raz kolejny pierwsza połowa w naszym wykonaniu była bardzo nerwowa. Powiedziałem moim piłkarzom w przerwie, że przeciwnicy to normalni ludzie, tacy sami jak my, więc pokażmy kilka dobrych zagrań i akcji. Druga połowa była naprawdę dobra i można być zadowolonym i optymistycznie patrzeć w przyszłość. Ale znowu w przypadku drugiego gola straciliśmy bramkę po stałym fragmencie gry. Piłka się tam gdzieś odbiła i kapitalny strzał wykonał Guilherme. Pierwszą tak naprawdę strzeliliśmy sobie sami, więc szczególnie jej szkoda".
Stanisław Czerczesow, trener Legii Warszawa: "Pierwszy mecz wygraliśmy 4:0, więc jest rzeczą oczywistą, że przed rewanżem mieliśmy pewną przewagę. Chcieliśmy jednak się tu pokazać i wygrać, co nam się udało. Dzięki temu wykonaliśmy zadanie i jesteśmy w finale Pucharu Polski, na który w pełni zasłużyliśmy. Nigdy nie oceniam swoich piłkarzy, więc nie będę także oceniał przeciwników, jest od tego trener Zawiszy. Ale nawet gdyby któryś z bydgoskich zawodników mi się spodobał, to i tak bym tego nie powiedział. Zaznaczę tylko tyle, że u mnie nie ma pojęcia gracza rezerwowego. Mamy właściwie pełne dwa składy i każdy z zawodników, który wychodzi na boisko, powinien być przygotowany do gry, jak należy".
(edbie)