Piłkarze ręczni Orlen Wisły po 12 latach wygrali w Kielcach. Płocczanie w meczu na szczycie Superligi pokonali Industrię 29:28 (15:11). Decydującą bramkę na sekundę przed końcem zdobył Michał Daszek.
"Nafciarze" prowadzili niemal przez całe spotkanie, w pewnym momencie nawet sześcioma bramkami. Gospodarze odrobili jednak straty i kiedy wydawało się, że dojdzie do rzutów karnych, decydującą bramkę na sekundę przed końcem zdobył Michał Daszek.
Zespół z Płocka po raz ostatni wygrał w Kielcach w 2011 roku. Goście przerwali też imponującą serię aktualnych mistrzów Polski, którzy w rodzimej ekstraklasie wygrali 189 kolejnych spotkań we własnej hali. Fantastycznie, że się w końcu udało wygrać w Kielcach. To był prawdziwy roller coaster. Prowadziliśmy już znacznie większą różnicą bramek, ale rywale doprowadzili do wyrównania. W końcówce zdobyliśmy decydujące trafienie. Radość w naszym zespole jest ogromna - powiedział PAP Daszek.
Podopieczni trenera Xaviera Sabate ten rok zakończyli z kompletem zwycięstw (17) i mają dobrą pozycję wyjściową przed wiosennym meczem obu drużyn, który rozegrany zostanie w Płocku.
To może być złudne. Kielczanie to jeden z najlepszych zespołów na świecie, który od kilku lat to udowadnia w Lidze Mistrzów. Ta jedna bramka to dużo i mało. Ale cieszymy się, że wygraliśmy na tak trudnym terenie - podkreślił reprezentant Polski.
Najlepszym zawodnikiem spotkania został uznany Marcel Jastrzębski. 20-letni bramkarz Orlen Wisły w całym meczu odbił 10 piłek.
Bardzo się cieszę z tej nagrody, ale przede wszystkim z cennego zwycięstwa. Mogliśmy wygrać wyżej, ale w drugiej połowie straciliśmy bardzo dużo bramek. Jednak zwycięstwo w tej hali ma dla nas ogromną wartość - mówił po meczu Jastrzębski.
Kielczanie w 44. min przegrywali już 17:23, ale potem rozpoczęli szaleńczą pogoń. Na 30 sekund przed końcem Dylan Nahi doprowadził do remisu, lecz Industrii nie udało się utrzymać tego rezultatu.
Na pewno żal tej straconej bramki w ostatnich sekundach. Ale jak się pomyśli na chłodno, to "lepszy rydz niż nic". Przegraliśmy tylko jedną bramką. Mimo że graliśmy u siebie, to uważam, że kwestia pierwszej lokaty po rundzie zasadniczej jest dalej otwarta. Gdybyśmy przegrali pięcioma, sześcioma bramkami, to w Płocku trudno byłoby to odrobić - zaznaczył prawoskrzydłowy gospodarzy Arkadiusz Moryto.
Gratulacje dla moich zawodników, że nie załamali rąk. Mimo tego, co działo się na boisku. Przegrywaliśmy już sześcioma golami, ale doszliśmy do remisu. Przegraliśmy, ale my nie będziemy pisać pism, grozić sądem. Nawet jak przegrywamy w taki sposób, nie gadamy. Walczymy dalej - powiedział Tałant Dujszebajew.
Nietrudno się domyślić, że trener Industrii odniósł się w ten sposób do pracy sędziów. Arbitrzy w całym meczu 17 razy posyłali zawodników obu drużyn na ławkę kar, pokazali też cztery czerwone kartki. Momentami nie panowali nad sytuacją na parkiecie.
Błędy były w dwie strony. Ten wynik nie świadczy o tym, że oni grali dużo lepiej, mieli jednak jakąś pomoc. No, ale nie wiedziałem jaką... Chociaż wiem, że za takie słowa związek będzie mnie karał. Demokracja jest tylko w jedną stronę. Sędziowie i stolik pozwolili na taką grę od początku. Później każdy grał na tyle, na ile miał pozwolenie. Oczywiście, graliśmy przeciwko dobrej drużynie, ale muszę trzymać język za zębami - dodał trener mistrzów Polski.
W środowym spotkaniu kieleccy piłkarze ręczni wystąpili w koszulkach, na których znalazło się logo firmy Enea. Jeden z największych koncernów energetycznych w Polsce został sponsorem strategicznym klubu ze stolicy regionu świętokrzyskiego. Umowa została podpisana do końca sezonu 2024/25.
Najwięcej bramek: dla Industrii Kielce - Alex Dujshebaev 6, Igor Karacic, Dylan Nahi i Szymon Sićko po 4; dla Orlen Wisły Płock - Tin Licin 7, Miha Zarabec 5, Dawid Dawydzik i Lovro Mihic po 4.
Czerwona kartka: (za faul) - Abel Sergio (Orlen Wisła) - 11. min, Tomasz Gębala (Industria) - 51.min, (z gradacji kar) - Arciom Karalek (Industria) - 34. min, Tomas Piroch (Orlen Wisła) - 51. min.