Oskar Kwiatkowski wygrał rywalizację w slalomie gigancie równoległym i zdobył w gruzińskim Bakuriani złoty medal mistrzostw świata. Kilka minut wcześniej w wyścigu o trzecie miejsce triumfowała Aleksandra Król. To był naprawdę udany czas dla polskiego snowboardu, o którym Krzysztof Urbaniak rozmawiał z Jagną Marczułajtis-Walczak, czternastokrotna złota medalistka mistrzostw Polski w snowboardzie, mistrzyni i wicemistrzyni Europy, a także trzykrotna uczestniczka igrzysk olimpijskich.
Krzysztof Urbaniak, RMF24: Były nerwy podczas przejazdu Oskara i Aleksandry?
Jagna Marczułajtis-Walczak: Nawet nie, bo widziałam, że jeżdżą bardzo dobrze technicznie, że mają bardzo mocne, silne nogi i silne głowy. I widać było, że zajadą daleko, że będą walczyć o medale. Ja byłam spokojna.
Bo my tutaj podskakiwaliśmy z nerwów na krzesłach. Oskar Kwiatkowski ma niesamowity sezon. Jeszcze jesienią zmagał się z kontuzją, a teraz zostaje mistrzem świata. Po drodze były także inne sukcesy, prawda?
Dokładnie tak. Myślę, że na ten medal mistrzostw świata on bardzo dobrze zapracował i widać było, że jest w bardzo dobrej formie. Już w tym sezonie zwyciężył dwukrotnie w zawodach Pucharu Świata, więc można powiedzieć, że był przygotowany do tej walki o medal. Na pewno czuł siłę w sobie i czuł możliwości, że ten medal jest w zasięgu. Po prostu sięgnął po to, do czego był przygotowany i na co go było w tej chwili stać.
O Oskara byliśmy spokojniejsi, ale świetny występ w Gruzji zanotowała także Aleksandra Król, która zdobyła brąz.
Tak, to jest również bardzo dobry wynik. To były bardzo dobre przejazdy na bardzo trudnej, wymagającej trasie. Wczoraj każdy z zawodników w finale popełniał dużo błędów i ten, kto popełnił ich mniej, po prostu zwyciężał. Trasy były bardzo wymagające, dziurawe. Widać było, oglądając transmisję, że wielu czołowych zawodników miało duże problemy z utrzymaniem się w linii trasy. Nasi zawodnicy naprawdę sobie świetnie poradzili.
Kolejne zimowe igrzyska olimpijskie w 2026 roku we Włoszech. Mamy zatem jeszcze trzy lata. Czy biorąc pod uwagę obecną wysoką formę naszych snowboardzistów, możemy liczyć na medale?
Jasne, ja jestem pełna optymizmu. Na pewno Oskar Kwiatkowski marzy o tym, żeby wystartować w niejednych igrzyskach olimpijskich. On to zapowiadał w swoich wywiadach, których udzielał. Myślę, że również Ola Król przygotowuje się na igrzyska olimpijskie we Włoszech. Zobaczymy, jak długo będą w tak dobrej dyspozycji. Na pewno trudno jest utrzymać tak wysoką formę przez cztery sezony. To jest jednak jeszcze na tyle czasu, że nawet jeżeli będą mieli jakikolwiek spadek formy, to do tej szczytowej formy mogą wrócić. Również pokazują ich sukcesy, że oni cały czas utrzymują się w tej topowej szesnastce Pucharu Świata. Co oznacza, że tak naprawdę każdy zawodnik, który jeździ w TOP16 i walczy o finały w Pucharze Świata, jest zdolny do tego, żeby zdobywać medale mistrzostw świata i igrzyska olimpijskie.
I za to będziemy mocno trzymali kciuki. Jak w tej chwili snowboard rozwija się w Polsce? Czy jest zainteresowanie tą dyscypliną?
Myślę, że dużo jest amatorów snowboardu. Dużo jest też zawodniczek, zawodników, którzy uprawiają alpejski snowboard. Sama nawet miałam okazję to zobaczyć. Ostatnio oglądałam Puchar Polski w snowboardzie. Moja córka zaczęła również rywalizować w tych zawodach. Natomiast braki mamy duże we freestyle'u i mamy duże braki w halfpipie i praktycznie nikogo nie mamy w snowcrossie. To są na pewno dyscypliny, które trzeba by było wesprzeć, poszukać zawodników i rozpocząć proces szkolenia, tak abyśmy mogli na igrzyska we Włoszech kogoś mieć, przygotować czy wysłać. To jest bardzo trudne, bo trzy lata do igrzysk to jest z jednej strony dużo, ale na to, żeby wychować kogoś, kto pojedzie na te igrzyska, będzie walczył, reprezentował kraj, to jest bardzo mało czasu.