Włoch Enrico Battaglin z ekipy Bardiani wygrał w miejscowości Serra San Bruno, po finiszu pod górę, czwarty etap kolarskiego Giro d'Italia. Różową koszulkę lidera wyścigu zachował jego rodak Luca Paolini z rosyjskiej Katiuszy.
Do mety dojechał niewielki peleton. Sporo kolarzy odpadło po drodze tego najdłuższego etapu tegorocznego Giro (246 km), prowadzącego po wzgórzach Kalabrii, na czubku "włoskiego buta", i rozgrywanego w deszczu.
W końcówce atakował Danilo Di Luca, próbując skopiować poniedziałkową akcję Paoloniego. Na początku sześciokilometrowego zjazdu ze wzniesienia Croce Ferrata utytułowany Włoch i towarzyszący mu Kolumbijczyk Robinson Chalapud mieli dziesięć sekund przewagi nad peletonem. Di Luca bronił się do końca - został doścignięty przez rozpędzoną grupę na ostatniej prostej, zaledwie 300 metrów przed "kreską".
W liczącej 36 zawodników czołówce finiszowali wszyscy Polacy: Michał Gołaś, Przemysław Niemiec i Rafał Majka. W klasyfikacji generalnej plasują się w komplecie w trzeciej dziesiątce.
Niespodziewanie wśród tych, którzy ponieśli straty, był Brytyjczyk Bradley Wiggins. Zwycięzca ubiegłorocznego Tour de France przyjechał w drugiej grupie, tracąc 17 sekund.
23-letni triumfator etapu nosi sławne nazwisko (jego krewny, Giovanni Battaglin, wygrał w 1981 roku Giro d'Italia oraz Vuelta a Espana), ale sam jest kolarzem na dorobku. We wtorek odniósł życiowy sukces. Ściga się w grupie Bardiani Valvole, która startuje w Giro dzięki dzikiej karcie.
W środę piąty etap, z Cosenzy do Matery, długości 203 kilometrów.