Wieczorem na stadionie Wanda Metropolitano w Madrycie finał piłkarskiej Ligi Mistrzów. O trofeum powalczą Tottenham i Liverpool. Obie drużyny, by zagrać w wielkim finale, musiały rozegrać po 12 meczów. Co ciekawe, obie zanotowały też po cztery porażki. Finalistów Champions League z taką liczbą porażek nie było od lat.

Liverpool i Tottenham znalazły się w finale po pasjonującej rywalizacji w półfinałach. Warto jednak prześledzić cały sezon Ligi Mistrzów, by przypomnieć sobie, jak wyglądała droga obu drużyn do madryckiego finału, a w obu przypadkach nie była usłana różami. Niewiele brakowało, by Liverpool i Tottenham nie znalazły się w ogóle w fazie pucharowej Champions League.

Liverpool w grupie C rywalizował z Paris Saint Germain, Napoli i Crveną Zvezdą Belgrad. Zresztą ekipa "The Reds" przegrała z każdym z tych rywali. Wyjazdy do Paryża, Neapolu i Belgradu kończyły się porażkami. Odpowiednio: 1:2, 0:1 i 0:2. A z tymi zwycięstwami na Anfield Road też nie było tak różowo. Na początku fazy grupowej Liverpool pokonał PSG 3:2 zdobywając bramkę już w doliczonym czasie gry. Trafił Roberto Firmino. Wygrana nad Crveną Zvezdą 4:0 była przekonująca, ale zwycięstwo z Napoli 1:0 na zakończenie tej fazy zostało znów odniesione po ciężkiej walce. Trzy punkty zapewnił Mohamed Salah i Liverpool awansował z drugiego miejsca w grupie. Miał tyle samo punktów co Napoli, ale lepszy bilans bramek, a dokładnie więcej bramek strzelonych niż włoska drużyna.


Identycznie potoczyły się grupowe losy Tottenhamu. Londyńska drużyna także zajęła drugie miejsce w swojej grupie z 8 punktami na koncie. Tyle samo miał Inter, ale w bezpośrednich meczach górą byli Anglicy, a to dlatego, że w przegranym 1:2 meczu w Mediolanie gola strzelił Christian Ericssen. To była pierwsza kolejna fazy grupowej. Totteham przegrał także drugi mecz. U siebie z FC Barceloną 2:4, a pierwszą serię gier zakończył remisem 2:2 z PSV Eindhoven. Dopiero w czwartym meczu piłkarze Mauricio Pocchettino zdołali zgarnąć pełną pulę wygrywając 2:1 z PSV, a później dołożyli kolejne zwycięstwo pokonując 1:0 Inter. Remis z FC Barceloną 1:1 dał ostatecznie awans, bo Inter nie wykorzystał szansy i także zremisował u siebie 1:1 z PSV.

Po takiej dość przeciętnej jesieni trudno byłoby się spodziewać, że obie drużyny, które ledwo, ledwo awansowały znajdą się kilka miesięcy później w finale. A w tym roku Liverpool i Tottenham w rozgrywkach europejskich wyraźnie złapały wiatr w żagle. 

W 1/8 finału finaliści zdołali dość łatwo wyeliminować niemieckich gigantów. Liverpool ograł Bayern Monachium remisując u siebie 0:0 i wygrywając w Niemczech 3:1. Tottenham dwukrotnie pokonał Borussię Dortmund. 3:0 w Londynie i 1:0 na wyjeździe. Ćwierćfinał był zdecydowanie poważniejszym zadaniem dla Tottenhamu. "Koguty" po wygraniu u siebie 1:0 z Manchesterem City na wyjeździe w niesamowitych okolicznościach przegrał 3:4 a hat-tricka zdobył Brazylijczyk Lucas Moura. Liverpool w tym czasie dość spokojnie odprawił z rozgrywek FC Porto wygrywając 2:0 i 4:1.

Półfinały rozgrywek jak zapewne wszyscy pamiętają były niezwykle emocjonujące. Tottenham po domowej porażce z Ajaxem 0:1 zdołał wygrać w Amsterdamie 3:2 i młode gwiazdy holenderskiego klubu rozłożył na łopatki. Knock-out w najlepszym bokserskim stylu był za to dziełem piłkarzy Liverpoolu, którzy po porażce 0:3 na Camp Nou u siebie wygrali z FC Barceloną 4:0. Łącznie Tottenham strzelił w rozgrywkach 20 bramek, ale stracił aż 17. Liverpool strzelił o dwa gole więcej, a stracił o pięć mniej.

Czego zatem można spodziewać się w finale? Czy piłkarze Liverpoolu i Tottenhamu stworzą kolejne wspaniałe widowisko, czy może jednak po niezwykłych ćwierć i półfinałach finał będzie już rozczarowujący pod względem dramaturgii? Ostatni akt klubowego sezonu piłkarskiego rozpocznie się w Madrycie o 21:00.

Bilans finalistów w tym sezonie Champions League:

Liverpool: 7 zwycięstw, 1 remis, 4 porażki. Bramki: 22-12

Tottenham: 6 zwycięstw, 2 remisy, 4 porażki. Bramki: 20-17

   

Opracowanie: