Polscy siatkarze przegrali z Iranem 0:3 (24:26, 24:26, 22:25) w pierwszym występie w turnieju Ligi Narodów w Hoffman Estates pod Chicago. To druga w rozgrywkach porażka biało-czerwonych, którzy stracili prowadzenie w tabeli na rzecz Francji.
W kolejnych meczach w USA Polacy zmierzą się z ekipami gospodarzy i Serbii, których spotkanie - początek o godz. 3 - zakończy 10. kolejkę zmagań.
Już pierwsza akcja spotkania pokazała, że należy się liczyć z długimi wymianami, a na boisku i trybunach będzie sporo emocji. W początkowych fragmentach gra toczyła się praktycznie "punkt za punkt". Pierwszoplanowymi postaciami obu zespołów byli Milad Ebadipour, występujący co dzień w PGE Skrze Bełchatów, i Bartosz Kwolek, któremu jednak zdarzały się błędy w przyjęciu zagrywki.
Właśnie po jednym z nich Irańczycy odskoczyli na 13:11, ale cztery kolejne punkty zdobyli biało-czerwoni i wyszli na 15:13. Później pewnie utrzymywali prowadzenie i mieli nawet piłkę setową, ale jej nie wykorzystali. Za to charyzmatyczny rozgrywający Marouf technicznym serwisem ponownie zmusił do błędu Kwolka, a po chwili partię skończył mierzący 209 cm 19-latek Porya Yali.
Odwrócenie losów pierwszego seta wyraźnie rozochociło dość chaotycznie grających, ale wyraźnie zmobilizowanych podopiecznych serbskiego trenera Igora Kolakovica. Na początku drugiej odsłony uciekli oni na trzy punkty (4:1) i utrzymywali przewagę aż do stanu 19:19. Do remisu doprowadził Kwolek, ale biało-czerwoni wciąż nie mogli złapać właściwego rytmu. W pierwszej części gry popełniali sporo błędów w ataku, a z kolei w tej mieli kłopot ze skończeniem akcji, natomiast w obronie wpadło im w boisko kilka piłek, które - zdaniem jak zwykle emocjonalnie reagującego ich szkoleniowca Vitala Heynena - można było podbić.
W końcówce Polacy obronili dwa setbole, byli przekonani, że również trzeciego, bo piłka po ataku Irańczyka poszybowała nad rękami blokujących i wylądowała na aucie. Kolakovic poprosił w tym momencie o challenge, a elektroniczny system ocenił, że któryś z biało-czerwonych jednak dotknął piłki. Heynen i jego zawodnicy ostro protestowali, ale nie zmieniło to faktu, że przegrali drugą partię - podobnie jak wcześniejszą - 24:26.
Trzeci set również rozpoczął się od kilku prostych błędów Polaków, a po wystawie Fabiana Drzyzgi, po której piłka wylądowała poza boiskiem po stronie rywali, ich belgijski trener poprosił o czas. Chwilowa poprawa nastrojów nastąpiła po mocnych i skutecznych serwisach Jakuba Kochanowskiego, który zapewnił drużynie prowadzenie 8:6. Po chwili jednak po raz drugi w tej odsłonie w aut zaatakował Bartosz Kurek, Artur Szalpuk źle przyjął zagrywkę i zrobiło się 8:10.
Heynen chwytał się rozmaitych rozwiązań, m.in. wrócił do gry "szóstkowy" Damian Schulz, a na dłuższy odpoczynek udał się Drzyzga, ale straty tylko rosły (10:14, 13:17). Irańczycy - wspierani przez żywiołowo reagujących własnych kibiców, których na trybunach podchicagowskiej hali było nie mniej niż przedstawiciele Polonii - dość pewnie utrzymywali bezpieczny dystans. Po godzinie i 36 minutach gry mecz atakiem ze środka zakończył Ali Shafiei.
Po raz pierwszy w Lidze Narodów, która w tym roku zastąpiła Ligę Światową, mistrzowie świata nie wygrali seta. Porażka - druga po 1:3 z Niemcami w Łodzi - sprawiła, że po 10 seriach spotkań biało-czerwoni spadli na drugą pozycję w tabeli i tracą dwa punkty do Francji.
Irańczycy, którzy dotychczas nie spisywali się najlepiej, odnieśli czwarte zwycięstwo, ale wciąż zajmują 11. lokatę, bez wielkich szans na awans do turnieju finałowego.
W USA szanse występu ma dostał libero Michał Żurek, gdyż po raz pierwszy wolne dostał etatowy na tej pozycji reprezentant Paweł Zatorski. W składzie jest też Mateusz Mika, który wraca do kadry po dłuższej przerwie, a w ubiegłym roku zabrakło go ze względu na kłopoty zdrowotne, ale w piątek był rezerwowym.
(ag)