Nasi koszykarze przegrali drugi mecz na Mistrzostwach Europy w Słowenii. Tym razem ulegliśmy 68:69 drużynie Czech - teoretycznie najsłabszej w naszej grupie. Porażka oznacza, że nasze szanse na wyjście z grupy są już tylko teoretyczne.
Po wysokiej porażce z Gruzją mecz z Czechami miał poprawić humory koszykarzy i nasz bilans w tabeli. Niestety Polacy znów zeszli z parkietu z opuszczonymi głowami. Jeszcze tuż przed końcem dość wyraźnie prowadziliśmy, ale nie potrafiliśmy utrzymać prowadzenia.
W pierwszej kwarcie biało-czerwoni zagrali wręcz koncertowo. Nasi rywale praktycznie nie istnieli. Polacy wygrali tę część gry 25:12 i mogli spokojnie kontrolować wydarzenia na parkiecie. Niestety teoria nie przełożyła się na praktykę. Ze skutecznej i agresywnej gry w drugiej kwarcie nie zostało wiele. Nie potrafiliśmy zatrzymać Jana Velely'ego, który do przerwy rzucił nam aż 14 punktów. Przewaga Polaków stopniała z 13 do 4 punktów. W trzeciej kwarcie było podobnie. Czesi złapali odpowiedni rytm, potrafili punktować, a Polacy zapomnieli jak grali jeszcze kilkanaście minut wcześniej. Przed ostatnią częścią gry nasi rywale prowadzili jednym punktem.
Wydawało się, że końcowe 10 minut upłynie jednak pod znakiem dobrej gry Polaków. Świetnie zaczął grać Michał Ignerski, trójkę dołożył Thomas Kelati - udało nam się wypracować ośmiopunktową przewagę, którą roztrwoniliśmy w ciągu kilkudziesięciu sekund. Zawiniły błędy w obronie i słaba skuteczność z rzutów wolnych. Jeszcze 8 sekund przed końcem mieliśmy dwa punkty zapasu. Niestety wtedy z dystansu trafił Lubos Barton, a w ostatniej akcji meczu nie trafił Maciej Lampe.
Dla Polaków to druga porażka na Eurobaskecie i druga z teoretycznie łatwym rywalem. Jutro dzień przerwy w mistrzostwach, ale trudno oczekiwać, żeby nawet po "męskiej rozmowie" biało-czerwoni byli w stanie pokonać Hiszpanów, Chorwatów czy Słoweńców. Niestety zanosi się na kolejne duże rozczarowanie.