Na skoczni narciarskiej w Wiśle Malince trwają ostatnie przygotowania do zawodów letniego Grand Prix w Skokach. Przygotowania są nerwowe, bo montaż specjalnej siatki, która służy jako wiatrochron, utrudnia padający deszcz. O przygotowaniach do letniego GP w skokach w Wiśle z Andrzejem Wąsowiczem, dyrektorem skoczni rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej.
Wojciech Marczyk RMF FM: Lejący deszcz mocno utrudnia przygotowania?
Andrzej Wąsowicz: Jeszcze w poniedziałek świeciło słońce i wszystko było w jasnych kolorach i optymistyczne. Niestety, od wczoraj bardzo intensywnie pada. Firma Alpina, która montuje nam siatki, które muszą być, które warunkują odbycie się lub nie odbycie tych zawodów - no przebiegają w ekstremalnych warunkach. Panowanie pracują, co dwie godziny się przebierają i myślę, że dzisiaj zakończymy montaż tych słupów podtrzymujących siatki. Natomiast podwieszenie samych tych siatek to już jest bardzo prosta operacja. A prognozy, które oczywiście śledzimy dają nadzieję, że czwartek (19.07) po południu powinno przestać padać.
Wyjaśnijmy teraz dokładnie, na czym te prace polegają. Musicie postawić kilka słupów z prawej strony skoczni, tak jak się na nią patrzy. Siatki mają służyć jako wiatrochrony?
Tak, takie są przepisy. Wysokość słupów jest 9 metrów. To jest bardzo wysoko. Podwiesza się siatkę, ja myślałem, że to jest taka siatka bardzo szczelna jak żagiel, ale ona ma takie oczka dość duże, że małej rybki by się nie złowiło. Natomiast poprzedzone to było badaniami firmy z Austrii. To jest wszystko spięte takimi linami-odciągami. Jedyne elementy na stałe to są takie ponad trzy metrowe kotwy, które zostały wkręcone do gruntu i one podtrzymują tą całą konstrukcję.
Poza tym wszystko ok, wszystko na czas, ze wszystkim się uporacie?
Tak gdyby te siatki były, to już bym mógł państwa poinformować, że 100 proc. przygotowań zostało zrealizowanych. Jak widać przyjeżdżają już ekipy, większość już jest. Odważyli się Norwegowie, jako zahartowani ludzie, dzisiaj w tych warunkach skoczyć. Skoczyli po dwa skoki, ale odjechali na salę. A my też musieliśmy podjąć tu w kierownictwie decyzję o zaprzestaniu teraz treningów. Ze względu na straszne opady deszczu i rozmiękły przeciwstok. To tak jak boisko piłkarskie łatwo się niszczy. Dlatego zaproponowaliśmy alternatywę naszym zawodnikom przyjeżdżającym na zawody, że pojadą do Szczyrku. My musimy oszczędzać obiekt, żeby zawody się odbyły. Jak mówię prognozy na weekend, czyli na te dni zawodów mają być dobre.
No właśnie. Piątek trening, piątek kwalifikacje, wtedy już pogoda może się trochę poprawić. Ilu kibiców się spodziewacie tutaj w Wiśle?
Mamy wyprzedane 6 tysięcy biletów. Na piątek, czyli na dwie serie treningowe i kwalifikacje, mamy na tą chwilę sprzedana 2 tysiące. Dodatkowo będziemy w dzień tych treningów, czyli 20 lipca w piątek sprzedawać na skoczni bilety, żeby można było zobaczyć. Szczególnie to adresujemy i kierujemy do ludzi, którym nie udało się kupić.
Wszystkie ekipy już na miejscu, wspominał pan, że Norwegowie trenowali, wszyscy już przyjechali, czy na kogoś jeszcze czekacie?
Nie dojechały jeszcze dwie ekipy w tym m.in.: Szwajcarzy, ale większość już jest, tutaj się instalują. Oni Wisłę dobrze znają. Wiedzą, gdzie się tutaj poruszać, który domek jest dla nich. Także przyjeżdżają z zadowoleniem, meldują się w hotelu. Tam mieszkają, są zadowoleni, jutro (19.07) spodziewamy się gości: Waltera Hofera i - przede wszystkim - jury: delegata i jego asystenta, który odbiera obiekt i stwierdza: dobrze, jedziemy z zawodami. Jeszcze chciałem powiedzieć, że taką miłą uroczystość, która stała się w Wiśle tradycją przy rozgrywaniu tych najważniejszych imprez, będzie wręczenie numerów tej dziesiątce, która się wyłoni właśnie w piątek w kwalifikacjach. O 17:30 na rynku w centrum naszego miasta. Dodatkowo będzie też ciekawa impreza, czyli odsłonięcie tablicy pamiątkowej dla pana Waltera Hoffera, który kiedyś nas przygarnął i mamy te najważniejsze zawody w naszym regionie.
No właśnie, Wisła. Okazuje się, że to już też taki stały punkt na mapie letniego Grand Prix, bo oczywiście zimowe miejsce swoje Wisła ma - teraz, na początku sezonu, ale te letnie skoki też już tutaj stają się tradycją i skoczkowie coraz chętniej tutaj nawet w lato przyjeżdżają.
Ja jako pracujący na tym obiekcie często goszczę tutaj ekipy zagraniczne, bo oni lubią ten obiekt, z tych krajów właśnie skandynawskich. Dla nich jest po prostu u nas tanio. Skocznia jest trudna, wymagająca. Dodatkowo chcę powiedzieć, że zakupimy instalacje tych siatek, które służą jako wiatrochron i ona już zostanie, jako że w listopadzie - 17-18 - mamy inaugurację Pucharu Świata. Siatki kupimy, zamontujemy na stałe, nawet na treningach będą pomagały jakby mocno wiało. Bo to wszystko są względy bezpieczeństwa, nic innego tu nie wchodzi w rachubę. Chcemy już zakupić, żeby ten obiekt był wyposażony we wszystkie urządzenia. Pamięta pan redaktor - w ubiegłym roku - walka z torami lodowymi. Nowe tory już są. Teraz będziemy mieli siatki, nikt nam nie będzie już zarzucał, że ten obiekt czegoś nie ma. Wtedy jedynym problemem będzie już tylko produkcja śniegu. A tak abstrahując: w przyszłym roku nie ma nas w letnim kalendarzu, ale na spotkaniu z Walterem Hoferem chcemy zgłosić chęć zorganizowania zawodów. Spróbujemy w kuluarach przy dobrej atmosferze, przy dobrym jedzeniu namówić Waltera Hofera, żebyśmy się znaleźli w tym kalendarzu.
Będziecie nalegać na jakiś konkretny termin, czy dostosujecie się do kalendarza?
Ja już wiem, tak w kuluarach rozmów z przedstawicielami FIS-u, że oni szliby w kierunku inauguracji - czyli miesiąca lipca. Dla nas jest to dobry termin, bo turystów przybywa dużo i chętnie też oglądają. Jeśli tu są treningi, to proszę: zapraszam pana redaktora, by zobaczyć, ilu tutaj jest ludzi, żeby skoczków zobaczyć tak na żywo. Wszyscy się dziwią, że w telewizji to inaczej wygląda, a na żywo - zupełnie inaczej.
(j.)