"Ciężko pracuję i się rozwijam. Cieszę się, że już drugi selekcjoner docenia moje umiejętności" - mówi dziennikarzowi RMF FM Patrykowi Serwańskiemu skrzydłowy Dinama Zagrzeb Damian Kądzior. Piłkarz, który dotychczas zagrał w reprezentacji Polski tylko raz, ma nadzieję, że powiększy ten dorobek podczas listopadowych meczów kadry. Jerzy Brzęczek powołał właśnie Kądziora na najbliższe zgrupowanie przed spotkaniami z Czechami i Portugalią.

Patryk Serwański, RMF FM: Powołania do reprezentacji to już chyba dla pana codzienność. Już chyba nie ma dużych nerwów związanych z oczekiwaniem na decyzję selekcjonera?

Damian Kądzior: Dla mnie każde powołanie do reprezentacji Polski to pewnego rodzaju emocje. Przede wszystkim wielka duma i zaszczyt, że mogę reprezentować swój kraj. Od dziecka o tym marzyłem. Ale to prawda: powołania otrzymuję od dłuższego czasu. To pokazuje, że ciężko pracuję i się rozwijam. Cały czas idę do przodu. Cieszę się, że już drugi selekcjoner docenia moje umiejętności.

Bronią pana liczby. Ponad 1000 minut na boisku, bramki, asysty. A pewnie latem niektórzy zastanawiali się, czy poradzi pan sobie w lidze chorwackiej w takim klubie jak Dinamo.

Powiem szczerze: nie zwracam uwagi na ludzi, którzy tylko czekają na czyjeś potknięcie. W życiu tak nie powinno być. Trzeba każdemu kibicować.

Oczywiście spotkałem się z wieloma pytaniami, dlaczego po dobrym sezonie odchodzę do Chorwacji, do Dinama Zagrzeb. Przede mną dużo pracy. Pod wieloma względami mogę być lepszym piłkarzem, ale uważam, że wraz z menedżerem i bliskimi dobrze przemyśleliśmy kwestię transferu i trafiłem do klubu, do którego pasuję i w którym mogę się rozwijać. Tu mogę zrobić kolejny krok do przodu.

Nie chciałem jechać gdzieś na siłę, by zarobić lepsze pieniądze.

Z perspektywy czasu widać, że idealnie wpasowałem się w Dinamo. Wygrywamy nie tylko w lidze chorwackiej, ale i w Lidze Europy. Wygraliśmy z Fenerbachce, z Anderlechtem. To obecnie poziom nieosiągalny dla klubów Ekstraklasy. Przegraliśmy od początku sezonu tylko jeden mecz. To pokazuje siłę mojej obecnej drużyny. Tu rozwijam się na każdym treningu. Jest to zdrowa rywalizacja, bo mamy bardzo szeroką kadrę.

Odkąd przeniósł się pan do Chorwacji, zyskał pan więcej pewności siebie podczas zgrupowań reprezentacji?

Tak. Pewność siebie jest bardzo ważna. W piłce nożnej głowa to jest podstawa. Trzeba umieć pokazać swoje umiejętności. Uważam, że odkąd przeszedłem do Dinama, przyjeżdżam na zgrupowania reprezentacji jako inny piłkarz. W treningu wyglądam lepiej niż za czasów Górnika Zabrze. W Zagrzebiu zauważyłem, że gram w klubie na europejskim poziomie i potrafię się wyróżniać. W klubie jestem w czołówce, jeśli chodzi o bramki i asysty. Trener i koledzy z zespołu to doceniają, a to przekłada się na to, co pokazuję podczas zgrupowań reprezentacji. Mamy dopiero początek listopada, a ja mam już osiem asyst.

Plan na listopadowe zgrupowanie to zwiększenie liczby występów w biało-czerwonych barwach?

W życiu wyznaczam sobie cele - i pracuję, by je realizować. Chcę budować swoją pozycję w Dinamie Zagrzeb, ale także w reprezentacji. Chcę grać w każdym meczu kadry i chcę być numerem 1 na swojej pozycji. Będę do tego dążył. Dotychczas to, co sobie wyznaczę, udaje mi się realizować. Wierzę, że tak będzie dalej.

Oczywiście każdy piłkarz, który przyjeżdża na zgrupowanie, powinien chcieć zagrać. Nie każdemu się to udaje. Ja w październiku nie zagrałem ani minuty, ale nie podłamuję się, tylko robię swoje. W lidze gram w każdym meczu. Mam asysty, strzeliłem bramkę. A co wydarzy się na zgrupowaniu? Zobaczymy.

Proszę jeszcze powiedzieć, jak żyje się panu w Zagrzebiu? Na boisku wszystko układa się świetnie - a jak to wygląda poza boiskiem?

Przede wszystkim jest ze mną żona, a to najważniejsze. Zagrzeb to świetne miejsce do życia. Ładne miasto. Bardzo dobra kuchnia - naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Mamy gdzie wyjść na obiad, jeśli mamy ochotę. Jest też w okolicy trochę miejsc, które warto zobaczyć. Latem jeździłem nad morze, choć czasu było oczywiście mało: od początku sezonu gramy praktycznie co trzy dni. Nie zwiedziłem na razie tyle, ile bym chciał, ale podoba mi się. Fajnie się odnalazłem.

Uważam, że jeśli w domu wszystko jest w porządku i jeśli w mieście nie czujesz się obco, to wszystko to przekłada się również na boisko.

Jedyne, co zdziwiło mnie tutaj, w Chorwacji, to różnice w niektórych zwyczajach. U nas spotykasz się na obiad ze znajomymi i po krótkim czasie się rozchodzicie. Tu siada się do kolacji o 20:00 i jeszcze o północy zamawia espresso. Do tego akurat przyzwyczaić się nie potrafię.

Ale kulturowo Chorwaci są bardzo podobni do Polaków. Sporo słów jest podobnych, co ułatwiało mi na początku komunikację: i w klubie, i w codziennym życiu.


(e)